Po powrocie do domu weszli oboje do kuchni i zdjęli kurtki. Junhong powiesił swoją na wieszaku przy drzwiach, razem z szalikiem. Yongguk umieścił swoją obok.
Choi stulił dłonie i podniósł do ust, ogrzewając je oddechem. Zauważył, że Yongguk spojrzał na zegarek, następnie powiódł wzrokiem po pomieszczeniu, jak gdyby się zastanawiał, czy ich wspólny wieczór dobiegł już końca.
— Co powiedziałbyś na coś gorącego do picia? — zaproponował śpiesznie. — Mogę zaparzyć świeży dzbanek kawy bezkofeinowej.
— A masz może herbatę? — spytał.
— Chyba gdzieś tu widziałem. Zaraz sprawdzę.
Przeszedł przez kuchnię, otworzył szafkę obok zlewozmywaka, po czym odsunął na bok różne artykuły, zadowolony, że nadarzyła się okazja, żeby spędzili razem trochę więcej czasu. Znalazł na drugiej półce pudełko, Yongguk pokiwał głową z uśmiechem. Okrążył go, by wziąć czajnik. Nalewając wodę, miał świadomość, jak blisko siebie stoją. Kiedy naczynie zaczęło gwizdać, napełnił dwie filiżanki i poszli do salonu.
Zajęli swoje dawne miejsca w bujanych fotelach. Wygląd pokoju zmienił się, gdy słońce zaszło. W ciemności zrobiło się w nim przytulniej, zaciszniej.
Przez kolejną godzinę rozmawiali o tym i owym, popijając herbatę. Była to swobodna rozmowa przypadkowych znajomych. Jednakże w miarę upływu czasu, gdy wieczór się kończył, Junhong zdał sobie sprawę, że zwierza się Yonggukowi z problemów z ojcem i obaw przed przyszłością.
Yongguk wysłuchiwał kiedyś często podobnych historii. Jako lekarz stykał się z takimi sytuacjami. Ale zawsze do tej pory były to dla niego jedynie historie. Jego rodzice zmarli, a rodzice jego byłej żony żyli i mieli się dobrze. Z miny Junhonga jednak mógł wyczytać problem tak trudny, że powinien cieszyć się, iż jego nie spotkało nic podobnego i nie musi stawić temu czoła.
— Może udałoby mi się pomóc w jakikolwiek sposób? — zaproponował. — Znam mnóstwo specjalistów, którzy mogliby przejrzeć kartę jego choroby i zorientować się, czy nie da się czegoś dla niego zrobić.
— Dziękuję ci bardzo za dobre chęci, ale ja już próbowałem wszystkiego.Ostatni wylew naprawdę go pokonał. Jeśli nawet jest coś, co mogłoby odrobinę pomóc, nie widzę najmniejszej szansy na to, żeby mógł funkcjonować bez całodobowej opieki.
— Co zrobisz?
— Nie mam pojęcia. Mogę tylko mieć nadzieję, że Hoseok zmieni zdanie i pomoże finansowo w zapewnieniu właściwej opieki mojemu tacie. Stać go i powinien to zrobić. Był czas, że łączyła ich duża zażyłość. Jeśli jednak się na to nie zdobędzie, zacznę pracować na etacie, żeby starczyło mi na pokrycie kosztów.
— Czy nie możesz liczyć na żadną pomoc ze strony państwa?
Już wypowiadając te słowa, wiedział, jaka padnie odpowiedź.
— Niewykluczone, że ojciec spełnia niezbędne warunki, żeby otrzymać taką pomoc, ale na miejsce w dobrych placówkach tego typu trzeba czekać bardzo długo, poza tym dojazd do większość z nich zajmowałby kilka godzin, nie mógłbym więc odwiedzać go regularnie. A nie zrobię mu tego, żeby umieścić go w jakimś nienajlepszym domu opieki.
Junhong umilkł, myśląc o przeszłości, to znów wracając do teraźniejszość.
— Gdy ojciec odchodził na emeryturę — powiedział w końcu — urządzono dla niego w fabryce małe przyjęcie pożegnalne. Pamiętam, że przypuszczałem, iż będzie mu brakowało codziennego chodzenia do pracy. Gdy jednak spytałem go o to, zapewnił mnie, że nie będzie ani trochę tęsknił za pracą, że teraz, kiedy jest już wolny, ma wielkie plany. — Twarz Junhonga złagodniała. — Co oznaczało, że zaplanował, iż będzie robił to, na co ma ochotę, a nie to, co musi. Spędził czas ze mną, z moją siostrą, ze swoimi książkami lub z przyjaciółmi. Zasłużył na kilka spokojnych lat po tym wszystkim, co przeżył, a potem... — Umilkł, spoglądając Yonggukowi w oczy. — Polubiłybyś go, gdybyś go poznał. Nawet teraz.
CZYTASZ
Wspólne noce // Banglo
RandomGangneung. Nadmorskie miasteczko w Korei Południowej. Miejsce pełne tajemnic, wspomnień, a nade wszystko miłości... Trzy lata po kłótni z chłopakiem, który porzuca go dla innego faceta, na prośbę swojego przyjaciela Junhong przyjeżdża tu na tydzień...