Przepraszam za błędy, nie mam do niczego głowy ostatnio...
_________________________________
Przeciągle ziewnęłam i odwróciłam się na drugi bok, ponieważ poranne promienie sukcesywnie utrudniały mój sen.
Po paru minutach leżenia w łóżku i starania się ponownie zasnąć, sięgnęła ręką po telefon by sprawdzić godzinę. Przybiłam sobie mentalną piątkę bo przecież się wyładował ale mogłam spekulować, że było gdzieś koło 11 rano. Jeszcze nie do końca rozbudzona wstałam z zamiarem wzięcia szybkiego prysznicu. Zauważyłam na komodzie poukładane w kostkę jakieś ubrania. Czyli jednak ktoś tu był w nocy. Stawiałam na Mie. Chwyciłam ubrania i skierowałałam się do łazienki, która była połączona z pokojem w, którym aktualnie spalam.***********************************
Gdy byłam już gotowa, otworzyłam drzwi i na palcach udałam się do kuchni, mając zamiar przygotować sobie cóż do jedzenia. Miałam nadzieję, że ani po drodze do kuchni ani w samym pomieszczeniu nikogo nie spotkam. Mimo, że wszyscy tutaj wydawali się całkiem w porządku, nie czułam się na tyle dobrze, żeby z nimi swobodnie rozmawiać. Bądź co bądź po części oni też pomagali Justinowi w moim "porwaniu." Całe szczęście moje prośby zostały wysłuchane i na nikogo się nie natknęłam. Zrobiłam dobie kanapie z pomidorem i usiadłam na krześlę, rozmyślając jak dalej potoczy się moje życie. Czy moje stać się coś jeszcze szalonego? Szczerze wątpię. Moje rozmyślania przerwał Louis.
- Co tam Ali?- spytał wchodząc do pomieszczenia. A jednak nie było dane mi nacieszyć się samotnością.
- Nawet w porządku- mruknęłam.
- To jak, widziałaś się już z Justinem?- spytał.
- Nie... Nie widziałam go w ogóle wczoraj - może to dlatego że cały dzień siedziałam u siebie w pokoju- właściwie to gadałam tylko z Harrym.
- Ah tak, o faktycznie, coś wspomniał- zamyślił się, przypomninajac sobie tamten moment prawdopodobnie.
- A wiesz może gdzie mogę znaleźć Justina?- zapytałam. Wcale nie chciałam z nim rozmawiać, ale wczoraj wieczorem podjęła dość ważną decyzję i musiałam go o niej poinformować.
- Widziałem go w gabinecie jakieś 15 min temu, pewnie nadal tam jest- wzruszył ramionami.
- Okey, dzięki- wstałam od stołu,kierując się do wcześniejszej wspomnianego gabinetu.
- Powodzenia- rzucił jaszcze Louis gdy wychodziłam z pokoju.
************************************
- Justin, jesteś tu?- zapukałam do drzwi.
- Wejdź- krzyknął.
Powoli otworzyłam drzwi. Szatyn siedział przy biurku i nawet nie raczył się odwrócić.
Stałam w drzwiach i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Justin najwyraźniej nie miał zamiaru się odezwać więc zrobiłam to pierwsza.- Muszę wyjechać- oznajmiłam.
- Nie- padła odpowiedź. Zamrugałam szybko. Kim on jest, że może decydować o tym co mogę a czego nie mogę? Dlaczego zresztą tak szybko to wykluczył?
- Jutro mam samolot- zrobiłam krótką przerwę - do Kanady. Oczywiście nie miałam żadnego samolotu ale Justin nie musiał o tym wiedzieć, prawda?
- Do... Kanady? - wyglądał na zdezorientowanego.
- Tam mieszkają moi dziadkowie. Chcę się z nimi spotkać, odpocząć. Nie daję już rady...
- Ale dlaczego?- dopiero teraz wyglądał jakby dotarł do niego sens moich słów.
- Nie mam tutaj nic. Wyrzucili mnie ze studiów. Wiesz dlaczego?- chciał coś powiedzieć ale ucieszyła go ręką- dobrze wiesz dlaczego... Teraz nic już się nie liczy chcę po prostu wrócić.
Justin przez chwilę się nie odzywał. Lecz kiedy chciał wyjść z pomieszczenia chwycił mnie za rękę, obrócił w swoją stronę i cicho, naprawdę bardzo cicho powiedział coś czego nigdy bym się nie spodziewała.
- Masz mnie.
Mam go. Dwa słowa. A jednak tak znaczące.
- Słucham?- nie rozumiałam go. Przecież cały czas pokazywał mi tylko jak bardzo mu na mnie nie zależy.
- Jak myślisz dlaczego cały czas cię odpycham - podniósł głos - bo do cholery jesteś dla mnie ważna! Po prostu oddychając cię, jesteś bezpieczniejsza...- westchnął.
Czyli, że... zależy mu na mnie...?Ale czy mnie także na nim zależy? Oczywiście, że zależy...
- Ja... Mi też na tobie zależy Justin, ale... - sama nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Tego było już naprawdę za dużo.
Justin tylko kiedy to zauważył, od razu mnie do siebie przytulił.
- Nie płacz kochanie - wymamrotał do mojego ucha a potem pocałował mnie w czoło.
- Justin?
- Tak?
- Co teraz będzie?- jak on sobie to wyobrażał?
- Zostaniesz ze mną. Nie pozwolę ci mnie zostawić i polecieć do żadnej Kanady.
Nie nie odpowiedziałam tylko mocniej się w niego wtuliłam. Czułam się jakbym w końcu zaznała wymarzonego spokoju.
_____________________________
( rozdział nie jest krótszy niż normalnie, tyko brak w nim tak dużo dialogów, dlatego wygląda jakby było mniej tekstu)Boże to chyba najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam i strasznie za to przepraszam. Wgl strasznie mi przykro że musicie tyle czekać na te rozdziały i wgl wiem że jestem beznadziejna. Już dawno bym usunęła te ff, ale cóż jeśli się już za to zabrałam to warto by to dokończyć. Jeszcze raz bardzo ale to bardzo, naprawdę bardzo was wszystkich przepraszam. Przepraszam...
CZYTASZ
My dream | Justin Bieber
FanfictionAlice jest na pierwszym roku studiów psychiatrycznych. Zostaje przydzielony jej najgroźniejszy chłopak który ma problemy i jest uzależniony od narkotyków. Czy Al pomoże mu i wyciągnie go nałogu? A może to on wciągnie ją w uzależnienie?