Odcinek 359

50 5 0
                                    

Violetta szła po łące wujostwa i wyglądała Leona. W końcu zobaczyła go leżącego na ziemi i grającego na gitarze. Widać, że bardzo tęsknił za Diegiem. Violetta uśmiechnęła się i podeszła do swojego chłopaka.
V: Tu jesteś.
Leon skończył grać i widząc Violettę usiadł.
V: Szukałam Cię.
Violetta usiadła obok Leona.
L: Potrzebowałem świeżego powietrza, sama rozumiesz ta ich piosenka o królu, kowboju była trochę przytłaczająca.
V: Jasne nie ma sprawy.
Violetta rozejrzała się po krajobrazie i zaciągnęła świeżym wiejskim powietrzem.
V: Pięknie tutaj prawda? I wydaje się jakby czas płynął wolniej.
Leon pokiwał głową, bo co miał powiedzieć.
V: Martwię się.
L: Czym?
V: Francescą i Camilą.
L: Nadal się nie pogodziły?
V: Nie. I nie zanosi się na to żeby to miało się zmienić. Poza tym Camila jest załamana tym, że Steven znalazł sobie inną dziewczynę. Z tego będą tylko same problemy. Mogłam jednak uprzedzić wujostwo, że tutaj przyjedziemy. Mogłabym jakoś przygotować Camilę psychicznie.
L: Chyba nie zamierzasz się obwiniać tym, że Camilii nie wyszedł kolejny związek? To nie nowość.
V: Nie mów tak Leon. Sama miałam nadzieję, że im się uda. Ale teraz jest Daniela.
L: Wyglądają na mocno zżytych ze sobą.
V: Może faktycznie nie traktował Camilii poważnie? Biedaczka.
Leon wzruszył ramionami.
L: Nie przejmuj się tym.
Leon złapał Violettę za rękę, a ta się do niego uśmiechnęła.
V: Cieszę się, że Cię mam Leon.
Pod domem na ławce siedziała obrażona Camila. Widząc zakochanych Violettę i Leona miała ochotę zwymiotować. Odwróciła się, ale po drugiej stronie stali Maxi i Naty, którzy się z czegoś śmiali. Camila miała ochotę się pochlastać. Dobijała ją otaczającą ją dookoła miłość. W garażu stał Steven i na nią patrzył. Stojącej obok niego Danieli zaczynało to działać na nerwy.
Dan: Steven może byśmy gdzieś pojechali? Tylko we dwoje.
Daniela słodko uśmiechnęła się do swojego chłopaka.
St: Mam pracę.
Steven zniknął w garażu, a Daniela spojrzała wściekła na Camilę siedząca na ławce. Postanowiła do niej podejść. Uśmiechnęła się słodko i poszła.
Dan: Hej. Mogę?
Camila spojrzała na nią z odrazą.
Cami: Co?
Dan: Spytałam czy mogę usiąść. Nie chce żebyś siedziała sama.
Cami: Chrzań się.
Daniela zacisnęła ręce w pięści i usiadła obok Camilii na ławce. Z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy wysyczała na tyle cicho żeby tylko Camila mogła to usłyszeć.
Dan: Słuchaj mnie kretynko chciałam to z tobą załatwić po przyjacielsku, ale skoro jesteś taka odważna to teraz dopiero zobaczysz.
Camila spojrzała na Danielę zszokowana.
Dan: Zostaw Stevena w spokoju.
Cami: Nie musisz się o to martwić. Nie mam zamiaru mieć nic wspólnego z Stevenem.
Dan: Jasne. Już dobrze wiem co ty sobie tam roisz w tej twojej głupiej główce. Ale muszę Cię zmartwić. Steven jest mój. Jest we mnie zakochany po uszy. Planujemy wspólną przyszłość i żadna ruda zdzira mi go nie zabierze.
Cami: Skoro jak twierdzisz nikt ci nie zagraża to po co mi to mówisz?
Dan: Chcę żebyś znała swoje miejsce w szeregu.
Daniela wstała z ławki i już chciała odejść, ale zatrzymał ją głos Camilii.
Cami: Aż tak jesteś pewna tego uczucia?
Daniela odwróciła się do Camilii.
Dan: Tak. Bo w czym ty jesteś niby ode mnie lepsza?
Camilę aż zatkało z oburzenia. Daniela uśmiechnęła się ciesząc z zwycięstwa. Poprawiła długie włosy i poszła w stronę garażu. Zobaczyła, że Steven się im przyglądał, więc posmutniała.
St: O czym gadałaś z Camilą?
Dan: Och... Chciałam się z nią bardziej poznać. No wiesz nie było ją w salonie.
St: Aha. I co?
Dan: Szkoda gadać. Chciałam być miła, ale ona się tylko na mnie wydarła. Co między wami było?
Steven spojrzał na Danielę.
St: Nic.
Dan: To dobrze. To straszna franca. Dawno nie widziałam tak nie miłej dziewczyny.
St: Camila nie jest taka.
Dan: Nie wierzysz mi?
St: Wierzę, ale...
Dan: Naprawdę stajesz po stronie jakiejś przybłędy, a nie mnie?
St: Daj spokój Daniela! Camila nie jest żadną przybłędą!
Daniela spojrzała ze złością na Stevena.
St: To przyjaciółka mojej kuzynki i masz ją traktować jak wszystkich.
Dan: To może niech ona też zacznie mnie tak traktować!
Daniela wybiegła z garażu i pobiegła na pole. Steven westchnął.
St: Daniela! Stój!
Steven poleciał za Danielą, a Camila odprowadziła go wzrokiem.
Cami: Leci piesek walony.
Do Camilii podeszła Naty.
Na: Idziemy z Maxim nad jezioro. Chcesz iść z nami?
Cami: Dzięki za zaproszenie, ale nie skorzystam. Jakoś nie mam nastroju.
Naty usiadła obok Camilii.
Na: Chodzi o tą dziewczynę prawda?
Cami: A kto inny zatruwa tutaj powietrze. Pewnie widziałaś jak tu się do mnie dosiadła. Od razu widać, że chciała się pokazać. Pewnie teraz nagada mu jakiś głupot na mnie.
Na: Może nie będzie tak źle.
Cami: Będzie. Nie słyszałaś jej. Groziła mi.
Wtedy Naty i Camila zobaczyły wracającego do domu Federica. Uśmiechał się jak debil i widać, że był bardzo zadowolony.
Cami: O idzie kolejny zakochany kretyn.
Fe: Cześć dziewczyny! Życie jest piękne prawda?
Naty roześmiała się, a Camila wywróciła oczami.
Cami: Miłość jest do bani.
Na: Dobra Camila ja idę.
Cami: Baw się dobrze z Maxim.
Na: Dzięki.
Naty poszła do Maxiego, a Camila pogrążyła się w swoim zgorzknieniu.
Tymczasem na tarasie:
German, Angie, Megan i Harry siedzieli na krzesłach i cieszyli się wspaniałym przedpołudniem.
A: Ciężko się przyzwyczaić do takiej ciszy, kiedy na co dzień mieszka się w mieście.
G: Nie przesadzaj Angie. U nas wcale nie jest tak głośno.
A: Ale w porównaniu to tak jak niebo i ziemia.
Wtedy przyleciała do nich Juliet.
Jul: Mamo! Babcia mi pokazała krówki chodź też zobaczyć! One dają mleko!
Juliet zaczęła szarpać Angie za rękę.
A: Och Juliet mama by chciała trochę odpocząć.
Jul: Potem. Chodź.
Juliet pociągnęła Angie.
A: Przepraszam, ale nie da mi żyć.
Megan pokiwała głową z uśmiechem. Angie poszła z córką.
H: Już zapomniałem jakie żywe jest z takie małe dziecko. Megan może my też powinniśmy sobie sprawić jeszcze jedno na starość.
Meg: Proszę Cię Harry. Stary, a głupi.
G: Bardziej prawdopodobne, że Steven was za niedługo wkopie w dziadkowanie.
H: Powiedział co wiedział.
Chwilę trwali w milczeniu.
G: To o co tak na serio chodzi z tymi clownami?
Megan spojrzała na Harry'ego.
Meg: Chyba wszystko zaczęło się od tego, że jakiegoś mężczyznę znaleziono martego w rzece.
H: Jego kumpel widział jak zabija go clown. Wtedy wybuchło pandemonium. Ludzie robią sobie z tego żarty, ale my tam swoje wiemy.
G: Myślicie, że...
Meg: Może i można byłoby to uznać za czyste przypadkowe zabójstwo, ale niedawno zaginęło dziecko jednego naszego znajomego z targu. Do tej pory nikt nie wie co się z nim stało.
H: Dlatego na początku byłem specyficznie nastawiony do waszych odwiedzin. Sam rozumiesz. Obawiam się o Juliet. Musimy być naprawdę ostrożni.
German pokręcił głową.
G: Myślałem, że ta sprawa jest już zamknięta. I że nikt już nie podzieli losów naszego brata.
H: Lepiej będzie jak dzieciaki po zmroku nie będą wychodzić. Wtedy dzieją się dziwne rzeczy.
G: Będę ich pilnował.
Meg: Pójdę zrobić coś do picia. Co chcecie?

Violetta 13 Twister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz