Odcinek 365

43 3 0
                                    

Violetta i Leon właśnie wracali do domu Stevena. Federico i Gwen zaszyli się gdzieś w polu, więc wracali do domu sami.
V: Naprawdę świetnie się bawiłam. Musimy częściej gdzieś z nimi wychodzić. Gwen jest super. Nie dziwię się, że tak zwróciła w głowie Federico. Ta dziewczyna jest świetna.
Violetta wchodząc przez bramę zauważyła dziwne zbiegowisko w altanie.
Dan: Nie wiem dlaczego ona mnie tak nie lubi. Myślałam, że się zakolegujemy, ale ona od początku mnie nienawidziła.
St: Dobra Daniela już nie przeżywaj.
Nik: Proszę cię Steven. Daniela ma pełne prawo być przerażona. Sprosiłeś sobie tu na wieś chuliganów.
Violetta skrzywiła się i spojrzała na Leona.
V: Co tu się stało?
Leon wzruszył ramionami. Nie za bardzo go to wszystko obchodziło.
Fran: Viola! Boże dobrze, że jesteś!
Do Violetty i Leona podbiegła Francesca. Za nią biegła Naty.
V: Fran co się stało?
Fran: To było okropne...
V: Fran?
Fran: Camila gdzieś zniknęła. Nie wiemy gdzie jest.
V: Jak to Camila zniknęła? Dlaczego?!
Na: Daniela oskarżyła ją o to, że ją popchnęła i przez nią zrobiła coś w kostkę.
V: Co?
Fran: Camila rozpłakała się i uciekła. Do teraz nie wróciła, a minęło już kilka godzin. Nie wiem co robić.
V: Ale jak to Daniela ją oskarżyła? Co wy mówicie? I ktoś w to uwierzył?
Fran: Wszyscy.
Na: Chyba najbardziej ją zabolało to, że Steven w to uwierzył.
V: Co? No nie wierzę.
Leon postanowił się ulotnić.
L: O dobrze, że Diego mnie właśnie woła.
Pod drzewem na hamaku spał Diego i nic sobie z nich wszystkich nie robił. Leon poleciał go zrzucić na ziemię. Do Violetty, Francescy i Naty podszedł Steven.
V: No może ty mi powiesz o co tu w tym wszystkim chodzi.
St: Camila skrzywdziła Danielę.
V: I ty naprawdę w to wierzysz?
St: Nie mam powodu by nie ufać Danieli.
V: Jeśli naprawdę wierzysz, że Camila byłaby zdolna do tego żeby komuś zrobić krzywdę to jesteś idiotą.
St: Nie broń jej. Nie było cię tutaj.
Fran: Przejrzyj na oczy Steven! Widziałeś w jakim Camila była stanie! Naprawdę myślisz, że mogłaby coś zrobić tej twojej lalusi? Tak nisko upadłeś?
St: Camila to wasza przyjaciółka i to logiczne, że ją bronicie. Ale nie obrażajcie przy tym Danieli.
V: Skończ już z tą Danielą! Chyba powinniśmy się teraz skupić na tym, żeby znaleźć Camilę. Gdzie ona może być?
Na: Biegła na oślep. Nie mam pojęcia, gdzie mogła za ten czas zalecieć.
V: Oby nic się jej nie stało. Idę jej szukać.
Fran: Pójdę z tobą. Nie daruję sobie jeśli coś by się jej stało. Byłam ostatnio taka okropna.
Na: Ja też pójdę z wami.
Violetta spojrzała wyczekująco na Stevena. Steven odkaszlnął nerwowo.
St: Powinienem pójść do Danieli.
V: Ta. Idź.
Steven oddalił się.
V: Palant.
Dziewczyny ruszyły szukać Camilii.
Tymczasem na polu:
Federico i Gwen wpatrywali się w siebie zakochani. Federico grał właśnie Gwen na gitarze i śpiewał kolejną z jego romantycznych piosenek.
Fe: Spadłaś na mnie niczym letni deszcz. Gdzie niczego nie ma prócz twojej miłości. Nie mogę wytłumaczyć dreszczy jakich dostaję, gdy wymawiasz moje imię. Malując tęcze na mojej duszy. Piękny wschód słońca w twoich oczach. Płonący niczym ogień. Piękne kolory wewnątrz mnie, wzywające twoje imię.
Federico skończył śpiewać i uśmiechnął się do Gwen.
Gw: Ona była fantastyczna! Jak ty to robisz?
Fe: Ty tak na mnie działasz. Przy tobie czuję się lepszym człowiekiem.
Gwen uśmiechnęła się słodko do Federico. Federico przysunął się do Gwen i zaczął ją całować. Po chwili jednak usłyszeli obok czyjś szloch. Gwen oderwała się od Federico i rozejrzała, a ona dalej próbował ją całować.
Gw: Słyszałeś to?
Fe: Niby co?
Gw: Tak jakby ktoś płakał.
Federico też się rozejrzał.
Fe: Wydaje ci się. Jesteśmy tutaj sami.
Federico znowu chciał pocałować Gwen, ale ona wstała.
Gw: Nie. Ktoś tu jest. I płacze. Może coś się stało?
Federico też wstał, a Gwen pobiegła w kierunku skąd wydobywał się szloch. Federico poszedł za nią. Doszli do drzewa pod którym ktoś siedział.
Fe: Camila? Co ty tu robisz?
Camila spojrzała zapłakanymi oczami na Federica i Gwen, którzy stali na przeciwko.
Cami: Federico?
Fe: Boże co się stało?
Federico pomógł wstać roztrzęsionej Camilii, która rozszlochała się na dobre.
Gw: Wszystko w porządku?
Cami: Nic nie jest w porządku! Nie wrócę tam!
Fe: Camila czy chodzi o Stevena?
Cami: Tak! Jeszcze dzisiaj się spakuje i wyjeżdżam! Nie chcę więcej nikogo widzieć!
Gwen spojrzała na Federico.
Fe: Jesteś cała roztrzęsiona. Lepiej będzie jak trochę ochłoniesz.
V: Camila!
Wszyscy odwrócili się i zobaczyli lecące w ich stronę dziewczyny.
V: Boże Cami tak bardzo mi przykro!
Violetta przytuliła płaczącą Camilę.
Fran: Przepraszam!
Francesca też objęła przyjaciółki. Federico spojrzał na Naty.
Fe: O co tu chodzi?
Na: Dziewczyna Stevena oskarżyła Camilę o to, że ją popchnęła. Ponoć ma skręconą kostkę.
Fe: I Stev...
Na: Tak Steven w to uwierzył. Myślisz, że dlaczego Camila jest w takim stanie?
Fe: Chyba go pogięło.
Na: Wszyscy to już zdążyliśmy zauważyć.
V: Chodź Cami pójdziemy do domu. Chyba powinniśmy to wszystko wyjaśnić.
Cami: Nie chcę nigdzie iść. Zamierzam wyjechać. W dupie mam Stevena i całą to wieś.
V: Wiem kochana, że to boli, ale nie możesz podejmować takich pochopnych działań.
Cami: One nie są pochopne. Już dawno to planowałam. To teraz tylko przelało czarę.
Fran: Chodźmy na spokojnie do domu. Tam pomyślimy co dalej.
Dziewczyny udały się w stronę domu Stevena. Naty posłała Federico smutny uśmiech i też ruszyła do domu. Federico spojrzał na Gwen.
Fe: Ja też powinienem już wracać. Sama widzisz, że sytuacja zaczyna się robić nieciekawa.
Gwen pokiwała głową.
Gw: Bardzo dobrze cię rozumiem. Idź. Ale spotkamy się jutro?
Fe: Tak. Przyjdź po mnie. Kocham Cię.
Gwen w odpowiedzi pocałowała Federico.
Gw: Do jutra.
Fe: Już nie mogę się doczekać.
Gwen posłała Federico ostatni uśmiech i ruszyła do domu. Federico wziął gitarę i też ruszył do domu Stevena.
Godzinę później w domu Stevena:
Megan stała w kuchni i mieszała w kubku z herbatą. Po chwili do pokoju wszedł Steven.
St: Hej.
Meg: O już jesteście.
St: Tak.
Meg: I co z Danielą.
St: To jakieś skręcenie kostki. Na razie musi chodzić o kulach. Zawiozłem ją do domu. Musi teraz dużo odpoczywać.
Meg: Tak powiedział lekarz?
St: Daniela tak powiedziała.
Meg: Nie było cię przy tym?
St: Czekałem na nią w samochodzie.
Meg: Aha.
Megan zamyśliła się. Steven spojrzał na matkę.
St: O co chodzi mamo?
Meg: O nic. Camila jest w domu.
St: Wróciła?
Meg: Tak. Violetta ja znalazła i przeprowadziła tutaj z powrotem. Nie jest w dobrym stanie. Powinieneś z nią porozmawiać. Ona... Chce wyjechać.
St: Co?
Meg: Tak Steven. I zrobi to, jeśli ty nic nie zrobisz. A teraz wybacz. Tata i German wrócili z miasta w nienajlepszym stanie. Muszę im zanieść herbatę na wzmocnienie.
Megan ustawiła kubki na tacy. Steven przepuścił ją w drzwiach i Megan poszła na werandę. Steven westchnął i ruszył na górę. Gdy stanął przed pokojem, który Camila dzieliła z Naty zawahał się. Zaczął nasłuchiwać jakiś odgłosów z środka. Po chwili coś usłyszał.
V: Oj Cami nie możesz tak łatwo odpuścić.
Cami: Chce wrócić do domu.
Fran: Jeśli teraz wrócisz wszyscy uznają, że naprawdę jesteś winna.
Cami: W dupie to mam. Niech sobie wszyscy myślą o mnie co chcą. Ja niczego nie zrobiłam.
V: Co się tam w ogóle stało?
Cami: Przyszła do mnie i zaczęła mi grozić.
Fran: Od początku wiedziałam, że ta laska ma nierówno pod sufitem.
Na: To prawda. Jest w niej coś odpychającego.
V: I co było dalej?
Cami: Powiedziałam jej, że o jej groźbach opowiem Stevenowi i już nie będzie jej tak wesoło, a ona powiedziała, że mnie zniszczy i teraz będę w jego oczach nikim. I spełniła swoje groźby. Położyła się na ziemi i złapała za kostkę. Potem zaczął się ten kabaret.
Steven wszedł do środka. Dziewczyny popatrzyły na niego wstrząśnięte.
V: Podsłuchiwałeś nas?
Violetta rzuciła w Stevena poduszką, jednak on odparł atak.
St: Mógłbym porozmawiać z Camilą?
Cami: Nie chce z tobą rozmawiać.
St: Proszę.
Violetta i Francesca spojrzały na siebie.
V: Pójdę poszukać Leona.
Fran: A ja Diega.
St: Śpią przed domem na hamakach.
V: No i super. To my się dołączymy.
Violetta i Francesca wyszły z pokoju.
Na: To w takim razie ja też wyjdę. Maxi też pewnie się gdzieś kręci.
Naty wstała z łóżka i wychodząc zamknęła za sobą drzwi. Camila i Steven zostali sami, jednak Camila nie zamierzała się do niego odzywać.
St: Powiesz coś?
Cami: Co mam mówić? I tak mi nie uwierzysz.
St: Daniela ma skręconą kostkę. Musi chodzić o kulach.
Cami: O naprawdę? A przypadkiem nikt nie stwierdził u niej symulowania?
St: Proszę cię Camila.
Cami: To ja cię proszę Steven! Jak możesz w coś takiego wierzyć?
St: Daniela jest moją dziewczyną.
Cami: Nie wiem czy jest się czym chwalić.
St: Ufam jej. Może czasem jest trudna, ale to naprawdę fajna dziewczyna.
Cami: I po co mam mi to mówisz? Mam zostać świadkową na waszym ślubie?
St: Nie wierzę, że mogła coś takiego wymyślić.
Cami: A wierzysz w to, że ja jej coś zrobiłam umyślnie?
Steven nic nie powiedział. Camila pokiwała głową.
Cami: Dziękuję Steven. To naprawdę miłe z twojej strony. Wiesz kiedyś myślałam, że naprawdę możesz być tym jedynym. Ale to było złudne pragnienie bo widzę, że tak naprawdę nigdy dobrze się nie poznaliśmy. Czasem trudno odróżnić miłość od zwykłego zauroczenie.
St: Camila....
Cami: Nic już nie mów.
St: Wyjedziesz? Właśnie tego chcesz? Żebyśmy się już nigdy nie zobaczyli?
Cami: Nie Steven nie wyjadę. Zrobię wam wszystkim na złość i nie wyjadę. Mało tego mimo, że nikt nie umie na mnie patrzeć przez ten teatrzyk twojej Danielki to zamierzam się fantastycznie bawić. A teraz już idź.
Camila otworzyła Stevenowi drzwi. Steven jeszcze raz na nią spojrzał, a potem bez słowa wyszedł z pokoju. Camila zamknęła drzwi i mimo, że myślała, że będzie się czuła lepiej to czuła się jeszcze gorzej niż przedtem.

Violetta 13 Twister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz