Odcinek 362

49 3 0
                                    

Parę godzin później Harry i German siedzieli w kuchni i obierali ziemniaki. Megan gotowała obiad.
G: To o czym chciałaś z nami porozmawiać?
Megan spojrzała przez okno i uprawniając się, że Juliet bawi się z Angie na dworze, odwróciła się do męża i szwagra.
Meg: Widziałam go dzisiaj rano.
H: Kogo?
Meg: Widziałam ,,TO".
Germanowi aż spadł ziemniak.
H: Boże Megan cała się trzęsiesz. Usiądź sobie mój racuszku.
Harry wstał od stołu i zaprowadził Megan na krzesło.
G: Jak to go widziałaś?
Meg: Boże German to było okropne. Wyszłam dzisiaj z Juliet na dwór, bo koniecznie chciała się pobawić. Sam wiesz jaki z niej ranny ptaszek. Zostawiłam ją tylko na chwilę, żeby sobie zrobić herbatę. Gdy wróciłam, ona z nim rozmawiała...
H: Kurczaczki....
G: Co?! Juliet?!
Meg: Nic jej się nie stało. Boże, ale gdybym przyszła później...
H: Też go wczoraj widziałem.
Megan spojrzała na Harry'ego.
Meg: Naprawdę?
H: Tak. Gdy byłem z Robbym nad jeziorem.
Meg: Dlaczego nic nie mówiłeś?
H: Nie chciałem was denerwować.
G: Ja też...
Harry i Megan spojrzeli na Germana.
G: Był w łazience.
Megan ukryła twarz w dłoniach.
Meg: Matko co on znowu od nas chce? Myślałam, że już nie wróci.
G: To coś jest niezniszczalne. I nadal żywi się naszym strachem.
H: Nie damy się zastraszać jakiemuś clownowi. Już ja się z nim policzę.
Harry ruszył do wyjścia.
Meg: Harry! Gdzie ty idziesz?
H: Jak to gdzie? Pora przetestować wiatrówkę, którą dostałem od Boba.
Meg: Powaliło cię już do reszty? Chcesz strzelać do tego clowna?
H: Jakoś pewnie da się go zabić.
Harry chciał wyjść z kuchni, ale w drzwiach wpadł na Nikitę.
Nik: Cześć wam. Co wy tu robicie? Harry, Steven cię szuka. Miałeś mu pomóc w stajni. A co wy wszyscy jesteście tacy zmarnowani?
Nikita spojrzała na wstrząśniętą Megan i Germana, który smętnie obierał ziemniaki.
Nik: Matko emocje jak na stypie. Coś się stało?
G: Nie mamo. Tak sobie tylko dumamy.
Megan wstała od stołu.
Meg: Właśnie robię obiad. Kroiłam cebulę i była bardzo ostra.
Nik: Skoro tak mówicie. Pomogę wam. A ty Harry zmykaj do Stevena. Nie marnuj chłopakowi czasu. Ma lepsze rzeczy do roboty niż czekanie na starego ojca. Dziewczyna na niego czeka.
H: Ta. Lecę w podskokach.
Harry wyszedł z kuchni, a Nikita poszła pomóc Germanowi obierać ziemniaki.
Tymczasem w altanie:
Violetta, Leon, Francesca, Maxi i Naty siedzieli w altanie i rozmawiali.
V: A gdzie jest w ogóle Camila?
Na: Rozmawiałam z nią po śniadaniu. Powiedziała, że musi się przejść.
Ma: O co jej w ogóle chodzi? O Stevena?
Na: Tak. Boli ją to, że teraz ma inną dziewczynę.
L: Ach te baby i te ich problemy.
V: Cicho Leon.
Violetta walnęła Leona.
Ma: W ogóle słyszycie to?
Wszyscy zaczęli nasłuchiwać.
L: To tak jakby motocykl?
Ma: No chyba. Ale na takim odludziu?
V: Poczekajcie skądś znam ten dźwięk.
Violetta wstała i wyszła z altany nadal nasłuchując.
V: No tak!
Violetta pobiegła w stronę pola. Wszyscy spojrzeli na siebie.
Ma: Co jej odbiło?
L: Nie wiem. Ale chodźmy to sprawdzić.
Wszyscy wyszli z altany i poszli tropem Violetty. Po chwili zobaczyli na drodze jakiegoś gościa na różowym motorze. Po chwili im pomachał i stracił panowanie nad pojazdem. Wjechał do pola i się wyglebał. Motor jednak dalej jechał sam przez pole. Leon skrzywił się.
V: Mój motor! Był taki młody.
Ma: Jezu czy to jest...?
Z pola wyszedł poobijany Diego. Wszystkim opadła kopara. Diego zdjął różowy kask z głowy (bardzo bad boyowy) i uśmiechnął się do przyjaciół.
D: Hejo. Tęskniliście?
Francesca rozpłakała się i poleciała do Diega. Rzuciła mu się na szyję i razem wybulili do pola. Wszyscy spojrzeli po sobie nadal zaskoczeni nagłym pojawieniem się Diega. Po chwili Diego znowu wyszedł z pola z przytulającą się do niego Francescą. Widać było, że oboje bardzo się za sobą stęsknili. Pierwsza odezwała się Violetta.
V: Wow! Diego! Co ty tutaj robisz?
D: Wróciłem. Okazało się, że mafia mi już nie zagraża i mogłem bezpiecznie wrócić.
Fran: Na pewno nic ci już nie zagraża? Tak bardzo się o Ciebie bałam Diego. Nie mogę uwierzyć, że do mnie wróciłeś! Tak bardzo Cię kocham!
D: Ja też Cię kocham Francesca. I nie musisz się już bać. Żadne patusy mi już nie zagrażają. Teraz to oni powinni się bać mnie.
V: Ale jak nas znalazłeś?
D: Byłem w Argentynie u ciebie na chacie, ale Olga i Ramallo powiedzieli mi, że wywiało was znowu na wieś. Więc jestem. Co bym tam siedział sam jak ciul jakiś.
V: I całą drogę jechałeś moim skuterem?
D: Tak. Nosi jak szalony.
V: Ale skąd go wziąłeś?
D: Zostawiliście otwarty garaż. Poza tym widziałem jak Olga i Ramallo też go sobie pożyczali. Ale się zdziwią jak się skapną, że go nie ma.
V: Biedny motor... Może to i dobrze, że zakończył swój żywot.
Francesca w końcu odkleiła się od Diega, ale dalej wodziła za nim rozkochanym wzrokiem, kiedy witał się z resztą paczki.
D: O Naty też tu jesteś.
Na: Tak Maxi mnie zabrał.
Ma: Fajnie cię znów widzieć.
D: Ciebie też Maxi.
Diego spojrzał na Leona.
D: Kurde Leon nie sądziłem, że to kiedyś powiem, ale stęskniłem się za tą twoją głupią gębą.
L: Ja za twoją też. Dawaj misia stary.
Leon i Diego wyściskali się ku szoku tysiąclecia innych.
D: Kurde, ale się cieszę, że was widzę. A gdzie Leon?
Leon skrzywił się.
L: Masz jakieś zaniki pamięci? Przecież się ze mną już witałeś. Chyba, że tak się stęskniłeś, że chcesz to zrobić jeszcze raz.
D: Nie ty Leon, ten Leon.
Diego wskazał na świnię, która chodziła po polu. Leonowi od razu podniosło się ciśnienie.
D: Nic się nie zmienił.
L: Ta.
V: Chodź Diego! Steven się też pewnie ucieszy!
Przyjaciele poszli w stronę domu.
D: Ty Leon, a gdzie Federico?
Leon spojrzał za płot. Diego podążył za jego spojrzeniem. Zobaczyli kłócących się Federica i Gwen.
D: Widzę, że gość jest w formie.
L: No. Ale to tylko kwestia czasu, a ich związek się rozpadnie. Sam widzisz, że taka trochę patola.
D: No.
Tymczasem za płotem Federico i Gwen przeżywali jedną z pierwszych poważnych kłótni.
Gw: Dlaczego nie dasz sobie tego powiedzieć?! To takie trudno zrozumieć?
Fe: To ty jak zwykle wyolbrzymiasz.
Gw: Ja wyolbrzymiam?
Fe: Tak! Głupia jesteś!
Gwen spojrzała oburzona na Federica, a ten zrozumiał jaką głupotę palnął.
Fe: O Boże Gwen przepraszam. Nie to miałem na myśli.
Federico chciał pocałować Gwen na przeprosiny, ale ta go odepchnęła.
Fe: Przeprosiłem Cię!
Gw: W dupie mam twoje przeprosiny!
Gwen dała Federico w pysk.
Gw: Spadaj!
Gwen obróciła się na pięcie i chciała uciec do domu, ale Federico za nią pobiegł, odwrócił do siebie i zaczął całować. Tym razem Gwen już nie protestowała, bo za bardzo go kochała. Na tą dziwną scenę z tarasu spoglądali Harry i Nikita.
Nik: Ta dzisiejsza młodzież. Tylko głupoty im w głowie.
H: No. Dobrze, że Robby tego nie widzi.

Violetta 13 Twister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz