Teraz czekała ich trudna rozmowa. Alec, pełen obaw usiadł z Magnusem i swoją matką. Każdym z nich targało inne uczucie.
Aleca, jak wcześniej wspomniano obawa. Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać. Dzisiejszy dzień był tak dziwny, że mógł się spodziewać wszystkiego i niczego jednocześnie. Spodziewaj się niespodziewanego, ale co było niespodziewane? Wszystko - każda możliwość mogła być dobrą odpowiedzią.
Maryse sama nie była pewna, co czuje. Z jednej strony już od bardzo dawna zdawała sobie sprawę, że to jej nie minie. Kiedyś musiała powiedzieć mu prawdę i to „kiedyś" przybrało synonim dzisiejszego dnia. Z drugiej strony medalu pojawiła się ulga - w końcu skończą się kłamstwa i Alec dowie się tego wszystkiego, całej historii, jak tu trafił i kim jest. Kolejnym uczuciem była tęsknota. Powiedzenie prawdy oznaczało rozstanie, a to jak trudna dla matki jest rozłąka wie tylko kobieta, która tego doświadczyła. Ponadto do tej mieszanki dołączało zmartwienie o źle podjętej decyzji. Może zbyt szybko zaufała Magnusowi i uwierzyła w to co mówił. Przecież mógł kłamać. Maryse naprawdę nie wiedziała, co o tym myśleć.
Magnus natomiast był chyba z nich wszystkich najspokojniejszy. Nim kierowało, coś zupełnie innego. Nie miał żadnego związku z tym chłopakiem, poza oczywiście dostarczeniem go do akademii. Zwykła relacja zawodowa. Może był zazdrosny o ten bieg, ale jakby nie patrzeć Alexander będzie ważny jedynie na początku, dopóki misja się nie zakończy i dopóki nie przekroczy progów szkoły. To co później się wydarzy będzie ważne dla niego, ale nie dla Magnusa. On wróci do treningów, do kierowania jedną z grup walczących, do denerwowania dyrektorki, do udawania związku, do przyjaciół, do NORMALNOŚCI. A Alec zacznie nowe życie, tak jak to powinno być. Magnus siadając przy tym kuchennym stole bał się, że nie wróci do domu, bo coś pójdzie nie tak. Tylko to zaprzątało mu głowę.
- No dobra nie mam zamiaru czekać, jak na skazanie boskie - zaczął Magnus znudzonym tonem. - Kto ma to mu wyjaśnić?
Siedział ze złożonymi na piersi rękami, patrząc to raz na Aleca, to raz na Maryse. Kobieta spięła się.
- Chyba - zaczęła - to powinnam być ja.
Magnus pokiwał głową i oparł się wygodniej o oparcie krzesła, a Alec przełknął nerwowo ślinę. Nadal nie podobała mu się obecność chłopaka, ale może nie powinien go tak oceniać?
- Powinnam była to powiedzieć ci wcześniej, ale odwlekałam z tym i teraz czeka nas cudowna rozmowa, niczym w jakiejś tandetnej telenoweli - zaczęła kobieta zaplatając palce. -Nie mam usprawiedliwienia i nie będę zła, jeśli się za to wściekniesz. - Westchnęła ciężko. - Zacznijmy od tego, Alec, że nie jestem twoją biologiczną matką.
I wtedy Alecowi świat zaczął się walić na głowę. O ile wcześniej unikał spadających tafli betonu to teraz oberwał jednym z najcięższych kawałków. Nie mógł wydusić słowa, a Maryse patrzyła obojętnym wzrokiem, co go dobijało bardziej.
- Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Anna. Ona opowiedziała mi o tym, jak przez swoją głupotę zakochała się w złym człowieku. Z początku nie chciałam jej słuchać. Myślałam, że potrzebuje pieniędzy i tylko po to odnawia kontakt, ale kiedy już miałam się rozłączyć... Powiedziała, że umiera. Zamurowało mnie, ale ona tłumaczyła dalej. Powiedziała mi kim był twój ojciec. Wiedziała, że to oznacza, że będziesz inny. Zostawiła mi nawet listę leków, które na ciebie działają. Mówiła, że już się pogodziła ze śmiercią, ale nie może cię zostawić bez opieki. Zapytała: „Czemu winne jest to dziecko?". Poprosiła, abym przyszła do szpitala w dniu twoich narodzin i zaopiekowała się tobą, a ona wszystko załatwi. Zrobiła to. Po twoim urodzeniu zmarła i ja się tobą zajęłam. Bez żadnych problemów prawnych i pytań stałeś się naszym dzieckiem. Robert i ja mieliśmy już wspólne plany na przyszłość, a ty miałeś być naszą kropką nad „i", mimo że długo przekonywałam go, że zabranie ciebie do nas to dobry pomysł. Potem zaszłam w ciążę z Izzy. - Uśmiechnęła się słabo i smutno. - Robert był wniebowzięty. Kompletnie zatracił się w byciu ojcem dla ciebie i Isabelle, chociaż bał się ciebie, Alexandrze i to bardzo... - Na chwilę zamilkła. - Zawsze mówiłam, że byłeś spokojnym dzieckiem i nigdy nie sprawiałeś nam problemów. To go przerażało, a ja mówiłam tylko, że taki jesteś. Mówił, że jesteś dziwny, inny i miał rację, byłeś inny. Nigdy nie płakałeś, jako dziecko, zawsze siedziałeś grzecznie w swoim łóżeczku i nie ważyłeś się nawet załkać. Ja miałam świadomość, że z tobą zawsze będzie inaczej, ale Robert nie rozumiał tego, nie znał prawdy i dla niego trudno było pojąć, że jesteś wyjątkowy. Pamiętasz, jak mówiłeś mi o koszmarach, jak byłeś mały? O złym panie, o tym że na ciebie krzyczał? One też miały związek z tym, że jesteś wyjątkowy. Wiele spraw, które miały miejsce w twoim życiu były z tego powodu, Alec. Byłeś inny niż większość. Nie miałeś wielu przyjaciół, zawsze siedziałeś sam, ale nigdy nie narzekałeś z tego powodu. Kiedy straciłam pracę, nie mrugnąłeś nawet okiem, a zaproponowałeś, że zaczniesz zarabiać w weekendy. Alec, nigdy nie mogłam powiedzieć o tobie złego słowa, zawsze mi pomagałeś we wszystkim nawet, gdy nie prosiłam. Uczyłeś się dobrze, nie upijałeś się. Nie miałam z tobą problemów typowego nastolatka, ja...
CZYTASZ
The True Blood | Malec ❖
FanfictionMalec, AU. „ Magnus nie zastanawiał się nawet nad tym, co robi. Szybko znalazł się przy Alecu i przytulił go. Jego silne ramie objęło roztrzęsione ciało i przyciągnęło do siebie. Dłoń gładziła głowę, spoczywającą na piersi, a Magnus powtarzał: ...