🄽🄸🄶🄷🅃🄼🄰🅁🄴🅂 🄾🄵 🅃🅁🅄🅃🄷 - 🄽🄸🄽🄴

447 42 6
                                    

        W połowie śniadania Magnus poprosił, żeby Alec poszedł z nim. Jakiś chłopak i dziewczyna spojrzeli na Alexandra wzrokiem dziwnym, wręcz może nienawistnym. Gdy wyszli Magnus prowadził Aleca długimi korytarzami, niektóre były węższe, niektóre szersze, wszystkie jednak miały w sobie osobliwe piękno i moc. W pewnym momencie Magnus kazał wejść mu przez drzwi o dziwnym i niepasującym białym kolorze. Chłopak nie mogąc zaprzeczyć po prostu wykonał to. Za drzwiami dostrzegł jasne pomieszczenie. Wyglądało, jak pomieszczenie w szkole, gdzie stacjonowała pielęgniarka. Stało tam jedno biurko dwa krzesła, leżanka i sporo szaf. Za biurkiem siedziała kobieta. Była ona zajęta pisaniem czegoś i nie zwracała uwagi na przybyłego Aleca.

        — Dzień dobry — powiedział nieśmiało, a ona spojrzała na niego.

        Wzrok miała istnie piekielny. Siwizna pokrywała jej spięte w kok włosy, a zmarszczki dodawały grozy. Zdjęła okulary z nosa i przyjrzała się mu bliżej. Było to dziwne uczucie. Wstała, a jej drobna postura oraz szczupłości postaci były lekko straszne. Chłopak chciał się cofnąć, jednak Magnus zagrodził mu drogę.

        — Nie bój się — wyszeptał prosto w jego ucho. — To jest Minnie. Spróbuje określić do jakiego przydziału powinieneś trafić.

       — Połóż się — powiedziała kobieta.

       Magnus pchnął chłopaka w stronę leżanki. Alec zdezorientowany ruszył w jej kierunku i położył się. Minnie podeszła do niego ze strzykawką w ręce. Na jej polecenie chłopak odsunął głowę do tyłu. W tętnicy zanurzyła się igła, a czarna krew trysnęła. Po kilku zręcznych chwilach Minnie badała substancję, a Alec trzymał gazę przy miejscu wkucia. Tak oficjalnie. Tak dziwnie. Brunet milczał spoglądając raz na kobietę, która ciągle coś wyjmowała, przelewała i cicho mamrotała. Magnus wyglądał na znudzonego. Jego wzrok utkwił w martwym punkcie.

        — Nie określę go — oznajmiła Minnie siadając przodem do nich z założonymi na piersi rękoma. — Wyładowanie kompletnie nim wzburzyło. Wszystkie odczyny są jednakowe. Trzeba czekać.

        Magnus spojrzał na Aleca z niesmakiem.

        — Świetnie — odburknął chłopak. — Zbadaj go, czy na pewno nie jest niebezpieczny. Idę w ręce samej królowej piekieł i chyba tego nie przeżyję.

        Gdy wyszedł Alexander odczuł jeszcze większy lęk. Strach zdawał się go paraliżować. Nagle kobieta podeszła z czymś o kształcie termometru. Chłopak, niczym małe przestraszone dziecko odsunął się na brzeg leżanki.

        — Nie zabiję cię przecież termometrem — zaśmiała się kobieta . — A Magnus idzie się tylko tłumaczyć dyrektorce. Znów będzie musiał odpracować karę, więc się naburmuszył. Nie martw się mierzenie temperatury nie boli.

¿?¿

        Przez całą wizytę Alec milczał, ale polubił kobietę. Zdawała się być w porządku. Wykonywała dość rutynowe badania; sprawdziła temperaturę, ciśnienie, osłuchała go, zajrzała do gardła. Gdy zjawił się po niego Bane miał wyraźnie lepszy humor niż kiedy opuszczał gabinet. Poszli zupełnie inną drogą i Alec czuł zdezorientowanie.

        — Magnus — zaczął niepewnie, zatrzymując się. — Nic nie rozumiem — oznajmił i zdał sobie sprawę, że on chce tu być.

        Nie czuł żalu i tęsknoty — on chciał tu zostać czuł pewnego rodzaju szczęście, ale nie rozumiał dlaczego tak było. Pamiętał o matce i rodzeństwie, ale żal, który odczuwał znikł. Jego zachowanie stało się spokojne. Czuł w tym wszystkim niepewność, pewnego rodzaju lęk, że to nie jest dobre i właściwe, tylko że... Alec miał przeczucie wewnątrz siebie, że jest tam gdzie powinien. Zagubił się, ale naprawdę się odnalazł. I chłopak nie wiedział już które uczucie jest bardziej niedorzeczne w tym momencie.

         — Spokojnie, niedługo dowiesz się więcej.

        Magnus szedł dalej a Alec nie. Gdy chłopak to zauważył podszedł do niebieskookiego i szepnął mu do ucha tylko trzy słowa.

        — Jesteś niezwykły, Alexandrze.

¿?¿

        Magnus zaprowadził go do ogromnego pomieszczenia. Parkiet był drewniany, stabilny a zarazem gładki. Wszystkie ściany pokrywały ogromne lustra. Kilka osób, ubranych w dziwne ubrania wykonywała ruchy podobne do kroków w tańcu współczesnym. Chłopak, z którym przyszedł brunet znikł. Alec rozejrzał się, ale  nie zobaczył Magnusa. Nagle ni stąd, ni zowąd  ubrany w podobne ubrania Magnus chwycił Aleca za rękę. Brunetowi serce podskoczyło do gardła, kiedy zrozumiał co się dzieje. Bane zaciągnął go na sam środek sali i skinął na ćwiczących i wtedy stało się coś nie zrozumiałego.

         Magnus uspokoił oddech i zaczął wykonywać dziwne płynne ruchy rękoma i poruszać się wokół chłopaka. Za jego posturą Alec dostrzegł cienkie smugi fioletu, które z każdym kolejnym ruchem stawały się coraz bardziej  wyraźne. Inni poszli w ślady Magnusa i tworząc skomplikowane akrobacje tworzyli wir kolorowych wstążek. To było piękne. Barwy przenikały się wzajemnie, zmieniały, mieszały. Niesamowita tęcza barw sprawiła, że na twarzy Aleca pojawił się uśmiech. Magnus sam uśmiechnął się na ten widok. Skinął na Seal. Wszyscy poza tą dwójką przestali się poruszać. Fiolet i czerwień zaczęły bój. Wzajemnie tworzyły kształty. Było to niezwykłe. Alec zrozumiał, że wszyscy w tym miejscu są wysportowani. Wykonywali według Aleca niemożliwe skoki i przewroty. Klękali na jedno kolano i maksymalnie odchylali głowę, niczym zawodnicy w łyżwiarstwie figurowym. To był taniec. Ich postury mijały się i dotykały, jakby w nieznany nikomu rytm. To co się między tą dwójką działo pozostawało w ich wiedzy. Obserwujący mógł zobaczyć tylko tyle, na ile oni mu pozwalali. Wtem dziewczyna skoczyła na chłopaka i przytuliła się do niego kolory opadały a oni trwali w uścisku.

         Alec poczuł nagle zniesmaczenie. Kiedy w końcu ta dwójka przestała się do siebie kleić, niebieskooki bliżej przyjrzał się dziewczynie. Lustrował ją spojrzeniem do momentu, kiedy nie pocałowała Magnusa. Teraz zniesmaczenie zmieniło się w nieuzasadnioną niechęć do dziewczyny i chyba wszystkiego.  Magnus, z lekkim uśmiechem na ustach, pokiwał głową na osoby, które uczestniczyły z nim w tym dziwnym kolorowym rytuale, a one odeszły.

        — Podobało ci się? — zapytał Magnus, a Alec zastanawiał się, czy to pytanie dotyczyło pocałunku, czy kolorowego festiwalu barw, który został mu zafundowany.

        Magnus nie czekając na odpowiedź szepnął przeraźliwym głosem, żeby chłopak szykował się na największy, jak do tej pory wysiłek w swoim życiu. Nakazał, bo prośbą tego nie można było nazwać, żeby poszedł się przebrać.

¿?¿

        Dla demonów najważniejsza jest krew. Jej wartość jest tak ważna, że te kreatury są gotowe płacić za nią swoimi wygodami, co w tym przypadku jest bardzo wysoką ceną, tylko po to aby ją zdobyć lub przekazać. Czy kiedyś zdarzyło ci się słuchać opowieści o człowieku, który przypieczętował pakt z diabłem krwią? Albo o demonicznych pomiotach rządnych tej krystalicznej, czerwonej cieczy? Świeżej i gorącej, której nadmiar przebiera się w pysku i ucieka kątami ust? Nie były to słowa z przypadku — demony kochają krew. Czasem posuwają się do skrajności  w tym uczuciu. Nie raz i nie dwa zdarzało się zabijać i upuszczać krew ludzka czy zwierzęcą tylko po to, aby można było się w niej zanurzyć i poczuć jej niezwykłość. Demony odczuwają w krwi niewyjaśniony wachlarz uczuć, od niewinnego zamiłowania, poprzez pociąg seksualny, aż w końcu do skrajnych i chorych fascynacji. Jest jednak w demonach jedno upodobanie, które drzemie w każdym z tego gatunku. Każdy pragnie pozostawić po sobie znak krwi. Znak krwi w żywym materiale organicznym. W worku na ich dobytek. Ich puchar na tle innych istot. Mówiąc wprost —  pół demony.

data publikacji;05.05.2019

data ponownej publikacji;1.06.2022

słów;1145

The True Blood | Malec ❖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz