*6 miesięcy później*
*Magda*
Iza leży w szpitalu jest z nią coraz gorzej. Dzisiaj urodziła wcześniaka, to dziewczynka. Jej córeczka jest śliczna i zdrowa, ale moja siostra straciła przytomność i już od 2 godzin ją reanimują. Pielęgniarki cały czas nam mówią żebyśmy byli spokojni, ale jak można być do cholery spokojnym w takiej sytuacji? Nie da się. Rodzice aktualnie siedzą w szpitalnej kawiarence przy czarnej mocnej kawie, zero dodatków. Ja natomiast siedzę przed salą w której ją ratują z Lukiem, Ellaną, Rebecą oraz Thomasem. Thom to chłopak na którego wpadłam pół roku temu w parku. Zaczęliśmy rozmawiać no i wyszło tak że jesteśmy razem od 3 miesięcy, bardzo mi pomaga i mnie wspiera.
*Izabella*
Budzę się, jest jasno, słońce razi moje wrażliwe oczy a powietrze ma wielki problem dostania się do moich płuc, założyli mi maskę tlenową. Obok mojego łóżka przechodzi pielęgniarka pyta się o kilka podstawowych rzeczy i na koniec proszę żeby przyprowadziła moje dziecko. Zgadza się, bardzo mnie to cieszy pomimo że mam 16 lat. Za drzwiami sali widze wszystkich lekko uśmiechających się do mnie z łzami w oczach lub na policzkach. Odwzajemniam ten gest. Bardzo słabo i mało widocznie lecz się staram. Po chwili widze ponownie pielęgniarkę tylko tym razem z dzieckiem. Leży w inkubatorze, ma króciuteńkie blond włoski i ogromne szare oczka. To cudowny widok.
-Dziewczynka - mówi gdy mam już pytać.
Lekko kiwam głową na znak że rozumiem. Wyciągam dłoń w stronę córeczki i dalikatnie kreślę szlaczki po jej malutkiej dłoni.
-Natalie. - szepczę.
Pielęgniarka zdaje się to usłyszeć i szeroko się uśmiecha. Po chwili dodaje.
-Smith. Natalie Smith. - nadal się uśmiechając.
Raj nie trwa wiecznie. Zabierają mi ją na salę dla noworodków, a mi się pogarsza. Ledwo oddycham i coraz mniej widzę. Zaczynam walkę ze swoim organizmem. Czuję się bardzo słaba i zasypiam. Na szczęście zdążyłam już napisać listy.
*Magda*
Nadal stoimi przed drzwiami jej sali. Pielęgniarka wyprowadza małą na salę dla noworodków.
-Natalie. -mówi, a my zadajemy jej pytanie wzrokiem o kogo chodzi. - To imię małej, które dała jej Iza. - wszyscy się uśmiechamy teraz już szczerze.
Spowrotem wracamy wzrokiem do mojej siostry i czuję jak mi serce próbuje wyskoczyć z pod płuc. W momencie zamieramy. Koło Izabelli zrobił się szum, dwójka lekarzy i chyba trzy pielęgniarki. Mama otwiera drzwi do sali i próbuje tam wbiec, ale od razu ją wyganiają. Gdy drzwi były otwarte usłyszeliśmy jeden dźwięk, który był ciągły. To monitor, ona umiera. Lekarz patrzy na zegarek, a ja z rodzicami i Lukiem wbiegamy do sali. Łzy nie chcą nam przestać spływać po twarzy. Doktor patrzy się na nas smutnym wzrokiem wyrażającym współczucie i mówi "przykro mi". Wszyscy się żegnają z Izabellą, natomiast ja mówię "dozobaczenia", bo wiem że kiedyś się z nią jeszcze zobacze, może nie jest jeszcze na to czas, ale kiedyś napewno będzie.
-Zawsze Cię kochałam, kocham i będę kochać, starsza Siostro .- pomyślałam sobie, a po moich policzkach popłynęły kolejne łzy, lecz moje kąciki ust lekko się uniosły.-----------------------------------------------------------
Jestem coraz bliżej końca pisania tej książki. Prawdopodobnie będzie jeszcze tylko jeden rozdział, który nie będzie należał do tych najdłuższych, wręcz przeciwnie.
Piszcie co sądzicie o tym rozdziale jak i o całej książce. Wszystkie opinie mile widziane.Do napisania❤
CZYTASZ
True Life
Short StoryOna -> Izabella 15 lat Oni -> Luke 15 lat -> Eric 16 lat Czy wspomnienia i brak młodszego brata zmienią przyszłość Izabelli? Czy przeprowadzka i nowa szkoła pomogą Jej w zapomnieniu wszystkich błędów? Jak będzie się toczyło życie bardzo wrażl...