Rozdział 17

616 63 9
                                    

Jimin siedział już kolejną godzinę u Yoongiego na kanapie. Okryty kocem płakał, oglądając jakąś dramę. W dłoni ściskał telefon i nie pozwalał się nikomu do siebie zbliżać. Wystarczyło, że usłyszał kroki a już krzyczał, żeby wyjść. Mimo tego, że lodówka była pełna, a on głodny nawet nie raczył wstać. Wolał cierpieć jeszcze bardziej.

Zbliżała się już powoli północ a jego smartfon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu widniał numer zapisany pod nazwą "tata", ale Jimin przecież nie ma już rodziców. Odrzucił połączenie i od razu usunął numer z kontaktów. Ostatnią osobą, która mu została jest Yoongi - jego chłopak, którego istnienie teraz się w ogóle nie liczyło.

Kiedy zamyślony Jimin cały czas wpatrywał się w ścianę Min przygotował mu kolację, którą już dawno powinien spożyć. Blondyn umieścił talerz kanapek na kolanach młodszego i wręczył mu kubek herbaty z rozpuszczonymi lekami na uspokojenie. Miał już dość ciągłych krzyków, szlochów i innych odgłosów, które powoli zaczynały go denerwować. Zapomniał kompletnie i nawet nie chciał pamiętać, że "zakochane" osoby muszą o siebie wzajemnie dbać. Prychnął cicho.

- Jedz. - mruknął siląc się na przyjazny ton głosu co i tak średnio mu wyszło. Westchnął tylko wpatrując się znudzony w talerz. Teraz pragnął tylko i wyłącznie snu, a ciągłe wycie rudzielca mu w tym nie pomagało. Jimin niechętnie wziął jedną kanapkę i po zrobieniu pierwszego kęsa od razu ją odłożył. Miał wrażenie jakby zaraz miał zwymiotować. Podziękował za kanapki, dopijając herbatę.

A co jeśli dostanie ataku paniki? Przecież nie ma przy sobie żadnych lekarstw, nawet tych przeciwbólowych, które już zdecydowanie za często połykał.

Zamknął oczy myśląc o jutrze, zbliżającym się wielkimi krokami. No nic, w końcu musi zacząć chodzić do szkoły, a nie pomijać co drugie zajęcia. Z taką frekwencją nie zda klasy a tylko tego mu brakowało. Miał nadzieję, że jednak Jeongguk nie obraził się na niego za brak odpowiedzi na wiadomości. Każdą odczytał, lecz brak chęci wygrał. Tak naprawdę na nic nie miał ochoty. Nawet sen jakoś nie bardzo go kusił. Czy obraził w jakiś sposób Morfeusza i teraz nie chce on zabrać go do krainy snów.

Park pokręcił głową i zamknął oczy odchylając głowę do tyłu. Było już późno, a jego mózg średnio funkcjonował.

Już nigdy nie będę obchodził urodzin. Trzynaście to pechowa liczba. Jestem jak fatum - przynoszę tylko nieszczęście i gorycz.

Z taką myślą zasnął na kanapie, zapominając na te kilka godzin o całym bólu i rozpaczy.

~*~

Następnego dnia Jimin, mając nadzieję, że już nic gorszego w najbliższym czasie się nie zdarzy wrócił do domu, wcześniej upewniając się czy pani Park jest na pewno w pracy. Zabrał zapasowy klucz spod wycieraczki i wszedł po cichu do domu, jakby nadal obawiając się czyjejś obecności. Zwinął ze swojego byłego już pokoju plecak i spakował do niego jakiś komplet ciuchów, zeszyty do szkoły i leki. Teraz już całkowicie mógł zapomnieć o tym miejscu, o tej ulicy.

Rudowłosy poszedł prosto do szkoły, nie zważając na to, że miał do niej dość daleko. Liczyło się to, że będzie miał u boku Jeongguka i tak jak pragnął cały dzień minął spokojnie. Pożegnawszy się z brunetem ruszył niezbyt entuzjastycznie z powrotem do domu Yoongiego, który ku jego zdziwieniu czekał w samochodzie, na parkingu szkoły. Pamiętał o nim. Uśmiechnął się nikle i grzecznie wsiadł do samochodu.

~*~

Yoongi zaczynał mieć dość ponurawej twarzy Parka. Kiedy tylko znaleźli się w domu blondyn uwięził w swoim uścisku młodszego, który nawet nie zareagował. Stał po prostu, czekając aż Yoon przestanie, mimo tego że pragnął w tej chwili bliskości drugiej osoby. Westchnął tylko i oparł głowę o ramię wyższego.

Min nie pozwolił Parkowi na dłużej rozmyślać. Złapał jego podbródek i zmusił, żeby spojrzał na niego. Wpił się momentalnie w wargi chłopak, delikatnie muskając je. Nie musiał długo czekać na jakiekolwiek reakcje, bo młodszy od razu odwzajemnił uścisk i niezdarnie zaczął oddawać pocałunki.

Odsunęli się od siebie dopiero kiedy brakło im powietrza. Jimin dyszał, wpatrując się w podłogę, zarumieniony. Zdecydowanie nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Uśmiechnął się lekko i jeszcze raz wtulił w starszego. Ta dłuższa chwila wystarczyła, żeby rudzielec znowu zmienił swój światopogląd. Znowu, bynajmniej na tą chwilę, dostrzegał kolory a nie same odcienie szarości. Zamknął oczy i ziewnął cicho. Pozwolił zanieść się do sypialni, gdzie wykończony zasnął. Gdyby wczoraj przespał kilka godzin więcej dzisiaj nie odpadłby tak szybko.

Yoongi od razu skorzystał z sytuacji. Był zdenerwowany kiedy zauważył na szyi Parka malinkę. Nie obchodziło go to czy były to zwykłe wygłupy, żeby tylko pocieszyć Jimina. Pewnie cały dzień i tak chodził przygnębiony. Ten jeden siniak był równoznaczny z rozpoczęciem wojny.

Czyli jednak będzie musiał walczyć o swoją własność.

Wsiadł do samochodu, znowu kierując się w stronę szkoły.

psychical pain | yoonmin, kookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz