Rozdział 11

774 74 12
                                    

Jimin zbiegł szybko po schodach mając pretensje do Jeongguka. Dlaczego chwilowy współlokator go nie obudził? A otóż dlatego, że Min zeszłej nocy bardzo niespokojnie spał i zresztą nadal  nie wyglądał najlepiej. Rudowłosy ustawił się w szeregu. Siedem minut spóźnienia, nie jest dobrze. Był już gotowy na reprymendę nauczyciela, lecz o dziwo wychowawca nawet nie zwrócił na niego uwagi. Westchnął tylko cicho.

Po  krótkiej informacji na temat planu dzisiejszego dnia wszyscy w tym Guk udali się na śniadanie, z którego Jimin raczej nie skorzysta, a bardzo by chciał. Chciałby chociaż przez jeden dzień mieć spokój od bólu bez zażycia silnych środków przeciwbólowych. Wiedział, że najprawdopodobniej w takim tempie zacznie mieć problemy z wątrobą i z czasem uzależni się od tych leków. Dlaczego życie musi być takie trudne?

Kiedy już chciał z powrotem udać się do pokoju zatrzymał go Jeon, siłą zaciągając do hotelowej restauracji. Usiadł przy jednym ze stolików naprzeciwko bruneta.

- Na co masz ochotę? - zaczął Guk na co Park pokręcił tylko głową. Nie może przecież przytyć.

- Wystarczy woda. - wzruszył ramionami i oparł głowę o ręce po chwili zdając sobie sprawę z tego, że wpatruje się w twarz Jeona. Schował ręce pod stołem i zaczął się nimi bawić, intensywnie wlepiając w nie swój wzrok.

Chwila zagapienia nie umknęła uwadze Jeongguka. Uśmiechnął się lekko, intensywnie wpatrując w spierzchnięte wargi rudowłosego, który aktualnie wyglądał jak dojrzały pomidor. Starszy wstał od stołu i podszedł do bufetu robiąc kanapki Chimowi mimo, że zapewniał go, że nie jest głodny tylko nie wziął chyba pod uwagę tego faktu, że właśnie w tamtym momencie zaburczało mu w brzuchu.

Nie oszukasz organizmu, skarbie.

Po chwili Jeon siedział znowu przed Jiminem podsuwając mu pod nos talerz z kanapkami i szklankę soku pomarańczowego.

- Smacznego. - uśmiechnął się lekko na co Park delikatnie odsunął od siebie talerz, kręcąc głową. Cieszył się, że wziął te tabletki przeciwbólowe. Gdyby nie one najprawdopodobniej zwijałby się teraz z bólu, chociaż i tak nie był do końca zadowolony z efektu. Czyżby zaczął się od nich powoli uzależniać? Przecież to, że ostatnio zwiększył dawkę nic nie znaczy. Westchnął tylko i po kilku minutach namysłu wziął jedną kanapkę, biorąc niechętnie pierwszego kęsa. - no dalej, musisz jeść. Jesteś strasznie kościsty. - słysząc to młodszy lekko się uśmiechnął. Może Jeonggukowi jednak nie przeszkadza jego wygląd? Od początku był miły i cały czas mu pomagał. Coś w tym musi być. Dojadł resztę kanapki, przygryzając wargę. Chciał więcej, ale nie mógł. I tak przytyje przez ten wyjątek, który właśnie sobie zrobił.

~*~

- Jeon! Park! Idźcie szybciej! Za chwilę będziemy mieć przerwę to sobie porozmawiacie i odpoczniecie! - krzyknęła jedna z nauczycielek przewodzących grupie, która zwiedzała różne ciekawe miejsca, które chyba jako jedynego ciekawiły Jimina, w końcu artysta widzi więcej. Niekoniecznie lepiej, ale więcej. Kiedy stali przy jakiejś drewnianej starej buddyjskiej świątyni, Park co chwilę ciągnął starszego za rękaw chcąc, żeby obejrzał te piękne figurki bożka. Nie ważne, że nie był religijny, po prostu widział w tym "to coś". Sam kiedyś nawet chciał rzeźbić, ale już na pierwszym spotkaniu nie polubił się z gliną. Była ona po prostu albo za twarda albo za miękka, a dodatkowo wkurzało go to, że po "zabawie" nie potrafił doczyścić paznokci, a co dopiero kiedy był skazany na czerwony kolor gliny. Ołówek zdecydowanie bardziej przypadł mu do gustu. Bez problemu korygował każdy błąd, po którym nie zostawał nawet ślad, no chyba, że nie zabrał gumki do gumowania. Wtedy starał się jednak nie popełniać tych błędów.

~*~

- Hyung! Hyung! patrz na tą płaskorzeźbę! - Jimin podskoczył zafascynowany w miejscu. Rozglądał się uważnie po muzeum i z ciekawością wysłuchiwał przewodnika mówiącego o historii artystów.

- Eh... Jimin, nie rozumiem twojego punktu widzenia na te kawałki "czegoś tam". Nawet nie wiem z czego to jest, więc daj sobie spokój bo i tak cię nie rozumiem. - pokręcił głową i spojrzał na nauczycielkę, która właśnie wzrokiem zabijała Guka, żeby ten się zamknął i słuchał mówiącego mężczyzny.

- Albo... albo tamte arrasy... - spojrzał na pięknie wyszywany dywan zawieszony na ścianie i odgrodzony barierką. Nie ważne, że na pewno nie pochodziły z Korei. Min był właśnie w niebie. Jego osobistym niebie, w którym nawet Jeongguk nie potrafił się odnaleźć.

~*~

Jimin szczęśliwy w ciszy szedł obok Jeongguka. Kilkanaście minut temu wrócili do hotelu, a teraz przechadzali się po lesie, wpatrując w niebo. Było już ciemno, a Jeon tak naprawdę nie. Wiedział dlaczego wyciągnął go o tej porze na zewnątrz. Chciał się tylko uwolnić od przytłaczających czterech ścian i nie do końca podświadomie uszczęśliwić Parka. Co z nim jest nie tak? To tylko kolega z klasy, którego troszkę polubił, a to, że był całkiem ładny to wcale nie jego wina. Nawet nie wiedział kiedy zamyślony przystanął, zostając w tyle i gapiąc się na kuszące pośladki Chima. Nie chciał zacząć o nim myśleć w ten sposób, ale cholera. Jimin strasznie kusił go swoim każdym ruchem, nawet jeśli próbował go ignorować.

psychical pain | yoonmin, kookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz