Daniela
Siedziałam na siedzeniu obok kierującego samochodem Doriana. Przez całą drogę opowiadaliśmy sobie dowcipy. Nadal nie mogłam zrozumieć, że mój nowy kolega to gej, w sumie to nie kryje swojej orientacji.
—...no i ja jej mówię, że mam chłopaka, zresztą bardzo ładnego, i wiesz co na to? — spojrzał na mnie ze śmiechem. Pokręciłam przecząco głową, czekając na dalszą część historii — Powiedziała : To po co mnie podrywasz i wylała na mnie swojego drinka — razem wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem, mi nawet łzy pociekły.
Uwielbiałam słuchać jego opowiadania o codziennym życiu. Wydawało się takie niesamowite, zupełnie inne niż moje. Z każdą chwilą coraz bardziej chciałam porzucić magię, i nawet o niej zapomniałam, dopóki nadmiar energii nie dał o sobie znać. Poczułam lekkie dreszcze na dłoniach, a gdy na nie spojrzałam, zauważyłam maleńkie przeskakujące iskry. Mrok powoli zamglił mi wzrok. Ogarnęła mnie panika, nie chciałam skrzywdzić Doriana, a tak się stanie, jeśli zaraz nie użyję magii.
— Jakie jest twoje największe marzenie Dorian? — spytałam go, rozglądając się gorączkowo za jakąś zepsutą rzeczą. Chciałam mu się choć trochę odwdzięczyć. Zamyślił się, patrząc w dal.
— Chciałbym by w naszym stanie, można zawierać małżeństwa jednopłciowe. Ożeniłbym się wtedy z Damianem w Appalachach. To tam się poznaliśmy. Miałem staż w tamtych górach, spotkałem go wędrującego samotnie po dolinach. Od razu zaiskrzyło. A jakie jest twoje marzenie ?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Chyba nie istniało na tym świecie zaklęcie, które by mu pomogło. Wzruszyła mnie jego miłość. Chciałam zrobić mu zdjęcie i wysłać je do wilkołaków i mojemu konwentowi z napisem Patrzcie miłość bez mate istnieje.
— Hm...najbardziej chciałabym przeprowadzić się tam, gdzie nikt mnie nie zna. Mogłabym wieść normalne życie z dala od kłopotów.
— Ale wiesz, że życie bez kłopotów nie jest życiem?
— Wiesz mi, miałam już tyle kłopotów, że starczy mi do końca życia.
Resztę drogi spędziliśmy na fałszowaniu piosenek z radia. Podczas gdy ja dyskretnie panowałam nad pogodą i światłami. Po kolejnych dwóch godzinach moim oczom ukazało się wielkie miasto. Wielkie wieżowce, które wydawały się sięgać nieba.
— Jesteśmy przed czasem. Jeszcze nigdy nie przejechałem całej drogi na zielonym. To się nazywa szczęście, może puszczę los? — zarumieniłam się na te słowa. Kilka razy chciałam mu powiedzieć, kim jestem, ale nie wiedziałam jak zareaguje. Postawiłam więc siedzieć cicho, dopóki sytuacja się nie wyklaruje. Jadąc przez centrum miasta, nos miałam cały czas przyklejony do okna. Ci ludzie, te budynki to wszystko było...magicznie. Matka przełożona strofowała nas, gdy chcieliśmy wyjść na zewnątrz, że tam nas zniszczą. Świat się podzielił na dwie strefy: ludzi i wiedźmy. Wilkołaki miały to szczęście, że należały do dwóch grup. Zajechaliśmy przed stary budynek z neonowym szyldem. Nagle poczułam jak odwaga, przez nieznanym mnie opuszcza. Dorian wyszedł z auta i widząc moje zmieszanie, podszedł do mnie otwierając drzwi.
— Danielo?
Wzięłam głęboki wdech, powtarzając sobie, że skoro udało mi się uciec od najpotężniejszego wilkołaka, to tym razem też mi się uda, prawda?
Wyszłam na zewnątrz, chłonąc wzrokiem miejskie życie. Zza drzwi wyszedł brunet, na widok Doriana uśmiechnął się promiennię. Mój kolega uściskał go i pocałował...w usta. Po chwili wskazał na mnie, a oczy Damiana stały się pochmurne.— Damian to Daniela, twoja nowa kelnerka — podeszłam do nich i wyciągnęłam rękę na powitanie. Spojrzał na mnie niepewnie, ale ją uścisnął.
— Daniela.
— Damian. Dorian mówił mi, że potrzebujesz pomocy. Nie jestem jakąś fundacją charytatywną, będziesz pracować jak inni, rozumiemy się?
— Oczywiście.
Poszłam za nim do wnętrza budynku. W środku kręciło się trochę ludzi. Dziewczyny spod ściany rzucały zalotne spojrzenia, a mężczyźni mruczeli coś pod nosem na mój temat. Damian weszli na piętro a stamtąd wzdłuż korytarza. Stanęli pod ostatnimi drzwiami. Otworzyłam je, nie wiedząc, co zobaczę. Za drzwiami było proste łóżko, szafa i z boku łazienka.
— Dziękuję — powiedziałam im szczerze. Zaczynałam wierzyć, że może jednak zacznę nowe życie z dala od wiedźm i wilkołaków.
— Z wypłaty pobiorę ci opłatę za mieszkanie. Chodź na dół, podpiszesz umowę i zaczniesz pracę — rzucił i zszedł na dół. Od Damiana biły fale złości. Dołączyłam do niego i podpisałam się fałszywym nazwiskiem. Personel oprowadził mnie po zapleczu, objaśniając szczegółowo każde urządzenie. Moim pierwszym zadaniem było podawanie podstawowych napojów. Moimi pierwszymi klientami były dziewczyny spod ściany. Brunetka miała na imię Megan, a blondynka Alexa. Zachichotały, gdy spytałam co podać.
— Colę, jedna szklanka z dwoma słomkami — pokiwałam głową i wyjęłam z lodówki butelkę — Co robisz w Nowym Jorku? Szukasz marzeń? — wypięły biust, jeszcze trochę a piersi uciekłyby im na wierzch.
— Tak jakby — odparłam niepewnie, stawiając na ladzie szklankę.
— Masz niesamowite włosy i figurę. Może wybrałabyś się z nami na lunch? Pokazałybyśmy ci miasto — Megan zamrugała kokieteryjnie, a ja zastanawiałam się, czy powiedzieć im, że jestem hetero.
CZYTASZ
Prawda o przeznaczeniu
Hombres LoboDaniela jest najpotężniejszą wiedźmą, odkąd obudzono w niej moc. W konwencie " Black rose" który stał się jej domem od najmłodszych lat, uczy sił rozwijać swoje moce. Lucas to brutalny alfa najpoteżniejszego stada wilkołaków, i jak każdy inny zmien...