3.3

1.5K 69 4
                                    

Stałam tak jeszcze chwilę i zamglonym wzrokiem patrzyłam na drzwi. Czy on naprawdę odszedł? Jeszcze raz dotknęłam nabrzmiałych ust próbując zachować rozsądek. Nie wiem dlaczego ale chciałam za nim pobiec i coś powiedzieć zamiast tego tylko otworzyłam drzwi. Nie zaskoczył mnie widok Chrisa stojącego pod drzewem zaledwie kilka metrów przede mną, ani jego bezwstydne spojrzenia.

- Chris. - zaczęłam zmęczona ale też dziwnie pobudzona jego obecnością. - Co tu robisz?

- Stoję. - wzruszył ramionami.

- Naprawdę chcesz się w to bawić...

- Posłuchaj mnie mała. Jestem twoim osobistym strażnikiem na tym terenie, a skoro już i tak wszyscy wiedzą, że jesteśmy razem to nikt nie widzi w tym problemu.

- Jesteś tego pewny...Chwila! Skąd oni wiedzą o więzi?! I jakim cudem tak szybko. - wrzuciłam ręce w powietrze, a po chwili wszystko zrozumiałam. - Oni już wcześniej wiedzieli. - zgromiłam go swoim spojrzeniem z trudem powstrzymując się od uderzenia w niego swoją mocą. Moja irytacja wzrosła gdy wzruszył ramionami.

- Mam cię tylko chronić, nic więcej. Świadomość łączącej nas więzi jest tylko - przerwał szukając w głowie odpowiedniego słowa. - niewygodną komplikacją. - Podszedł do mnie i spojrzał na mnie twardo. - Masz coś przeciwko temu? Mała?

- Wierz mi, tylko mi ulżyłeś.

- To dobrze bo Lucas nas wzywa.

***

- Bardzo przepraszam, ale to chyba nieporozumienie. - przerwałam Lucasowi. Nigdy bym nie przerwała alfie podczas jego wypowiedzi ale to co rozkazał sprawiło, że misja stała się prawie niewykonalna. - Ja nie mogę tego zrobić.

- To nie jest żadne nieporozumienie, jako partnerka Chrisa jesteś zoobowiązana do podróży z nim do jego rodzinnego stada. - spojrzał pod mnie na wilkołaka stojącego za mną.- Twój ojciec nalegał na szybki przyjazd.

Po tych słowach odwrócił się i wyszedł. Upadłam na kolana kryjąc twarz w dłoniach, mogłam jedynie myśleć co zrobią ze mną Siostry gdy dowiedzą się, że nie tylko nie nawróciłam Danieli na właściwą drogę, lecz stałam się kobietą zastępcy alfy najgroźniejszego stada tego wieku. Nie miałam zamiaru jechać z nim gdziekolwiek. Mrok zbierał się pod moimi palcami płynąc prosto z duszy. Powietrze wokół mnie zgęstniało od otaczającej mnie magii.

- To wszystko twoja wina.- syknęłam wkładając w każde wypowiadane słowo tyle jadu i złości ile potrafiłam. - To ty wszystkim wmawiałeś kłamstwa o tym, że jesteśmy parą.

Wstałam i spojrzałam mu prosto w oczy. Uniosłam ręce i zaczęłam szeptać zaklęcie. Wszystko wokół nas skurczyło sił do nas obojga, a raczej do tego co odczuwaliśmy. Sprawiłam, że wielki i silny wilkołak klęczał u moich stóp dusząc się z każdą chwilą coraz bardziej. Upajałam się poczuciem władzy nad tym bezradnym kundlem myślący teraz jedynie o oddychaniu.

- I jak się teraz czujesz? Słaby? Bezsilny? Co powiesz na...

Hmm, trochę mnie tu nie było.
Wolicie czytać tu czy w osobnej książce

Prawda o przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz