02.11. - czwartek

1.3K 196 57
                                    

02.11. - czwartek

Jak już wspominałem. Wczoraj było ciepło. Słońce. Już długo po pierwszym dniu szkoły. Za długo przed przerwą świąteczną. To może oznaczać tylko jedno. WAGARY. Pierwsza lekcja musiała być zaliczona, napisałem sprawdzian na takie mocne trzy, według moich obliczeń. Idąc z Chrisem nad rzekę jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem, choć on pewnie dostanie (znowu) najwyższą ocenę. Pamiętacie jak ostatnio byłem na spacerze wzdłuż tej rzeki?

Też na wagarach, ale sam. Było mokro. Zimno. Fatalnie wspominam ten dzień. Mogę nawet do niego wrócić tutaj na wattpadzie.

03.10. - wtorek

Byłem na wagarach."

Niemalże rocznica. Spóźniliśmy się o jeden dzień. Rozmawialiśmy dzisiaj o pływactwie. Ostatnio bardzo zaniedbywałem treningi. Każdy z was na pewno ma podobnie, taki moment, że zaniedbuje pasję. Nie można cały czas być w formie. Nie?

-Z jednej strony może to faktycznie mój słomiany zapał, ale...

-Żadne ale! Musisz do tego wrócić. Kiedy słucham jak o tym opowiadasz to sam chcę spróbować! To musi być pasja, ja takiej nie mam. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę. - uśmiechnąłem się do niego niemrawo.

-Chris... nie chciałem iść przez siniaki - mruknąłem tylko, a chłopak wciągnął powietrze głośno ustami i przystanął. - Co? Ducha zobaczyłeś? Chodź.

-Nienawidzę go. Najchętniej władowałbym mu pięść między zęby. - jego twarz nabrała podobnych kolorów jak dnia naszej pierwszej i jedynej kłótni, po mojej marnej akcji "Pocałuj Jona - zaistniej", zemdliło mnie na samą myśl. Nadal nie rozumiem siebie, po co zrobiłem coś takiego.

-Myślę, że póki co nie musisz. Szkolna masa treningowa robi to za ciebie, odkąd mają go za krypto-pedała.

-Wydaje mi się, że on jest gejem. - Zaakcentował stanowczo słowo "JEST". - Nie wyglądał na początku na niezadowolonego. - Prychnąłem w odpowiedzi i rzuciłem spojrzenie „k'man co ty mówisz?".

-Bo był w takim szoku, że jedyne co miał w głowie to trening boksu na mnie.

-Bo go upokorzyłeś! - jęknął naprawdę przejęty. Małe dłonie zaciskał znowu w pięści.

-Spokojnie, hej... - stanąłem przed nim mierząc się z nim na spojrzenia. Chciałem go rozumieć. Nienawidził Jonathana za to co robił mi, jako przyjacielowi. Ale był zły na mnie za to co zrobiłem jemu? Może... - Nie chcesz, żebym był taki jak on?

-Co? - przekrzywił głowę, włosy wpadły mu lekko na oczy.

-Nie będę nigdy robił nikomu żadnej krzywdy z premedytacją – przyłożyłem dłoń do serca w wyrazie harcerskiej przysięgi. Chris zaczął kręcić głową tworząc wokół siebie aureolę rozsypywanych dynamicznie włosów.

-Nie o to chodzi. - warknął i zadumał się. Pozwoliłem mu pomyśleć. Szum rzeki przyjemnie umilał tę chwilę i pomagał rozładować chwilowe napięcie. Słońce lekko szczypało ciepłem po moim policzku. Na twarz Chrisa też słońce padało tylko na połowę twarzy. Tęczówka podświetlona jego promieniami wydawała się dziko zielona, ale ta druga, schowana w cieniu.. zimno niebieska. Nigdy nie naparzę się w te oczy. -Wydaje mi się... - zaczął niepewnie i ruszył w dalszą drogę. Spacer czas kontynuować. - ...że nie do końca Jonathan rozumie sam siebie.

-To znaczy? Nie wie, czy dalej poniżać, czy może na to półrocze wystarczy?

-Przestań już... staram się - upomniał mnie i zaczął się bawić zamkiem od bluzy. - Wydaje mi się, że tak naprawdę Jon czuje do ciebie coś więcej. Widzę jak na ciebie patrzy, kiedy ty nie wiesz. Znam ten rodzaj spojrzeń, nie jestem głupi.

-No przeskoczyłeś kilka klas... to fakt. Głupi nie jesteś... - mruknąłem zaskoczony jego przemyśleniami.

-Wydaje mi się, tylko mi się wydaje! - zaznaczył. - Że może być w tobie zakochany, ale nie akceptuje u siebie homoseksualizmu. Nie wie co się z nim dzieje i zrzuca winę za to na ciebie. Dlatego musiałeś hardkorowo rozwalić jego światopogląd i myślenie. Cały czas chował się za kurtyną agresji, którą zerwałeś tak nagle. Coś, co powinno być miłe, stało się dla niego traumą.

Szedłem chwilę w milczeniu próbując przyjąć do wiadomości to co mi powiedział. Moje serce biło o wiele za szybko. To straszne, ale... mógł mieć rację. Nie poruszaliśmy już więcej takich ciężkich tematów.

Tylko trochę wyżyłem się na nim emocjonalnie za moją mamę, która nakryła mnie przy robieniu zdjęć dla niego. Śmiał się wniebogłosy.

Kupiliśmy w PRL-owskim sklepiku chipsy, które były miesiąc po dacie ważności, ale smakowały dzieciństwem. Potem wracaliśmy okrężną drogą. Miałem już zmarznięte palce. Mówiliśmy o kinie, nauce, starych nawykach, nawet kuchni śląskiej! To co długo zostanie w mojej pamięci to moment, kiedy idąc obok niego, nasze dłonie na chwilę się zetknęły. Poczułem jak jego palce poruszyły się nerwowo, jakby każdy z osobna nad czymś się zastanowił. Chris zarumienił się, ale kontynuował swoją opowieść o lepieniu pierogów na święta. To było miłe.









Czy ja to sobie już mówiłem?

Chyba nawet nigdy sam sobie nie powiedziałem tego wprost...

Chyba jestem gejem.

PrzypadkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz