11.11. - sobota

1.1K 196 53
                                    

11.11. - sobota

Kiedy poczułem ostre kłucie, pisnąłem zagryzając wargę. Dosłownie poczułem jak stal przeszywa moją, hmmm... chrząstkę, na wylot.

Chris ścisnął moją dłoń, ale wcale się nie ucieszyłem z tego powodu. Miałem świadomość jak moje dłonie są spocone ze stresu. Czułem dyskomfort.

Psia jego mać, co mi przyszło do głowy!

Nie no, wiem co...

"Wyglądał byś bosko z kolczykiem!" - zawołał Chris kiedy przechodziliśmy obok salonu kosmetycznego.

Teraz czułem jak kosmetyczka przyłożyła wacik do mojego ucha, aby zatrzymać na nim krew.
Mogliśmy kontynuować spacer po mieście, przecież tak sympatycznie było w "dziurawym kotle", gdzie wypiliśmy piwo karmelowe oglądając poruszające się fotografie na ścianach rodem Harrego Pottera. Zjedliśmy fasolki wszystkich smaków, mimo, że pasta do zębów nie jest moim ulubionym smakiem, przecież było zabawnie.

Chętnie kupię z Chrisem jeszcze jedną bluzę. Tym razem nie czarną w koty, ale na przykład niebieską. Pomogę mu wybrać koszulę na urodziny mamy, tak jak mnie prosił. Potem znowu pozwiedzamy Kraków.

Chętnie to zrobię, jak przestanie boleć.

-Bosko. - zachwycił się Chris, kiedy w dziurze znajdował się już kolczyk. Jego oczy błyszczały z ekscytacji. No dobrze, podszedłem do lustra czując jak cierpnął mi palce u stóp. Nerwowo zacząłem na zmianę zaciskać palce i je prostować.
O dziwo, wyglądało to nieźle. Przeczesałem różowe włosy odsłaniając dokładnie mój nowy nabytek.

******************

Wracaliśmy kiedy było już ciemno. Chris opierał się na moim ramieniu z jedną słuchawką w uchu, a drugą dał mi. Kto by pomyślał, że słucha Seleny Gomez.

Za oknem świat zrobił się cichy. Zwolnił. Błyszczał jak oczy przed snem. Westchnąłem z radością. To był na prawdę dobry dzień.

Chcę, żeby wszystkie dni były jak ten. Beztroski. Bezproblemowy. Bezkonkurencyjnie magiczny.

PrzypadkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz