Hejka Kochani!
Tym razem pałeczkę przejęła @sakurcia365 która zapragnęła rozdziału
1 słodkiego z elementami dramatycznymi
2 słowa kluczowe: śmierć, maliny, koci miętka, dyskretnie, matematyka
hahaha czy ja mam wrażenie czy te wyzwania są coraz trudniejsze ;)
Jednak w sumie na tym polega zabawa, no nie?! Tylko piszcie proszę czy chociaż w jakiejś mierze spełniam Wasze oczekiwania.
Zapraszam do czytania :)
Dla Naruto tego wszystkiego było stanowczo za dużo. Jak tylko wyswobodził się z objęć Sasuke, nie zwracając już na nic ani nikogo uwagi, wypadł z domu jak oparzony. Nawet Kurama tym razem nie zareagował wystarczająco szybko, ganiając za rudym najeźdzcą, a kiedy się spostrzegł, jego kochanego pańcia już nie było. Podszedł do nowego człowieka i warknął groźnie, jakby chciał mu powiedzieć "Dlaczego go nie przypilnowaleś, zaufałem ci!", po czym stanął pod drzwiami skomląc i drapiąc framugę. Jeśli zaraz mu nie otworzą to znowu wyskoczy oknem, ale jego pańcio nie będzie się sam włóczył po ulicy. Tam grozi mu niebezpieczeństwo! Dlaczego nikt tego nie rozumie?!
Sasuke podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi.
- A pan gdzie się wybiera? - Jiraiya zatrzymał go w połowie drogi.
- Naruto gdzieś poszedł, z Kuramą pójdziemy za nim.
- Cholerny gówniarz! - zaklął pod nosem i podał Sasuke małą, żółtą karteczkę - To jest mój numer. Jak go pan znajdzie to proszę zadzwonić. A jeśli wróci do domu to... proszę dać mi swój numer, to ja zadzwonię.
Zaraz po tym Sasuke w towarzystwie zdenerwowanego Kuramy szedł ulicą. Pies szybko złapał trop i ruszył pędem, nawet nie oglądając się czy człowiek za nim podąża. Musi szybko odnaleźć pańcia. To był jego priorytet.
Kurama dopadł do drzwi i wył głośno. Sasuke spojrzał na napis. "Sannin - Klub bokserski"
- Po co żeś mnie tu przywlókł? - spytał głaszcząc psa.
Sasuke nacisnął na klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Kurama ruszył wzdłuż budynku, a Sasuke w ślad za nim. Dotarł jak się zdawało do tylnego wejścia. Tym razem drzwi ustąpiły pod naporem. Korytarz był wąski i ciemny. Jedynie echo uderzających o posadzkę psich pazurów, pozwalało mu określić kierunek w którym ma podążać. Przymknął oczy kiedy wkroczył w krąg światła. Kurama siedział i przyglądał się swojemu pańciowi. Wiedział już, że kiedy jest w takim stanie lepiej do niego się nie zbliżać. Ułożył się więc wygodnie i miał go na oku.
Sasuke również dyskretnie wślizgnął się do pomieszczenia i przysiadł na podłodze niedaleko drzwi. Oparł się wygodnie plecami i również obserwował chłopaka. A widoki miał wręcz idealne. Patrzył jak przy każdym uderzeniu poszczególne mięśnie się napinają. Nogi, w krótkich, błękitnych spodenkach, również wyglądały nieziemsko.
Sasuke aż oblizał górna wargę na myśl jakby te fantastyczne ciało prężyło się pod nim, kiedy dawałby mu rozkosz. Nie mógł powstrzymać swojej wyobraźni, chciał go mieć. Z każdą chwilą coraz bardziej i bardziej. Wyciągnął telefon i ukradkiem zrobił mu kilka zdjęć. Pot pokrywał mu całe ciało. Spływał kropelkami z włosów które kleiły się do czoła. Mine miał zaciętą, jakby wyobrażał sobie, że bije swojego nemeziz. Bije aby zabić. W pewnym momencie ciało Naruto odmówiło współpracy i padł na ziemię. W jednej chwili Kurama znalazł się przy nim z plecakiem w pysku. W przeciwieństwie do nowego człowieka, widzi to nie pierwszy raz. Jednak tym razem atak jest na tyle silny, że sam nie może sobie poradzić. ręce mu zbyt silnie drżą.
- Co mam ci podać?
Naruto podnosi półprzytomny wzrok
- Znowu ty? - wymamrotał.
- Ta znowu ja - warknął Sasuke - Co ci podać?
- Cukier - wykrztusił, miał wrażenie że zaraz odpłynie - z wodą.
Sasuke wyrzucił wszystko z plecaka, na posadzkę. Znalazł butelkę wody i cukier w saszetkach. Szybko kilka rozerwał, rozmieszał z wodą i podał mu do picia. Naruto zachłannie przełykał słodki napój.
- Cukrzyca? - spytał patrząc jak zaczyna wracać do przytomności.
Pokiwał głową.
- Co tu robisz? - wychrypiał dopijając resztę wody.
- Jak widać, znowu ratuje twój tyłek. - usiadł obok niego.
- Czego ty ode mnie chcesz Uchiha? - spytał opierając się o ścianę.
Miał naprawdę dosyć. Ten atak to przez to, że ani wczoraj ani dzisiaj nie wziął leków. Stres i wysiłek dopełniły reszty. I jeszcze ten dupek, który już drugi raz go ratuje.
- A czy już tego nie mówiłem? - spytał patrząc z ukosa - Chce ciebie!
- A czy już ci nie mówiłem, że nie jestem gejem?! - odpysknął.
Powoli wracał do sił. Naprawdę nie potrzebował więcej problemów. I tak czuł się jak na klasówce z matematyki, próbując rozwiązać zadanie z silnią.
- Ale ty wiesz, że jak nie będziesz uważać to możesz umrzeć? - spytał Sasuke.
Sam nie wiedział za dużo o tej chorobie, jedynie tyle co było na kursie ratownika, jednak zakodował sobie, że zapaść może doprowadzić do śpiączki, a śpiączka do śmierci.
- Czyżbyś się martwił? - zakpił, gdyż słyszał w jego głosie jakby coś na kształt troski - Uwierz, są dużo gorsze rzeczy niż śmierć. - dodał po chwili.
Sasuke spojrzał na niego z ukosa. Tym razem mie mógł odgadnąć jego toku myślenia. Wyciągnął telefon i zaczął pisać sms-a
- Do kochanka piszesz? - zażartował.
- Nie, do twojego chrzestnego, aby znów nie wzywał policji.
- No nieźle, czyli mam kolejnego stróża - zaśmiał się głaszcząc Kurame. Zawsze go to uspokajało.
- Gdyby był kotem, to bym pomyślał, że masz kieszenie wypchane koci miętką i dlatego tak szybko go przekabaciłeś. Jednak jest psem. I to nieufnym do obcych. Jak więc to zrobiłeś?
Sasuke spojrzał na leżącego Kurame. Psisko rzeczywiście szybko mu zaufało, co więcej, broniło go nawet przed swoim panem, co i jego samego bardzo zaskoczyło. Nigdy nie miał żadnego zwierzęcia, ojciec nie chciał się zgodzić, jednak pamiętał, jak był mały udawał że ma kota. Robił to tak aby rodzice się nie zorientowali.
- Hm - nachylił się aby poklepać psisko po łbie.
Kiedy to zrobił jego nozdrza niespodziewanie wypełniły się cudownym, słodkim aromatem malin.
- Może czuje, że nie jestem taki zły - szepnął sam do siebie.
- Może...
********************
Następny rozdział należy do @MattieKun
To do napisania Kochani :)
CZYTASZ
Ratownik (SasuNaru)
FanfictionW życiu wiele osób powie Ci, że czegoś nie zrobisz. Ty musisz stanąć i powiedzieć NO TO PATRZ!