Rozdział 37

1.4K 103 114
                                    

Hejka Kochani!

Wiem, że okropnie długo kazałam Wam czekać na rozdział (w pozostałych opowiadaniach również miałam koszmarną przerwę), jednak staram się już nadrabiać zaległości. Także nie przedłużając zapraszam Was na kolejny rozdział.

Dziś na scenie naszego Teatru witamy @BialaSzaraCzarna i jej wyzwanie

1 dowolny/lekko smutny

2 Słowa kluczowe: walka, uczucia, kajdanki, arbuz, śmiech

Miłego czytania i jak zawsze czekam na Wasze opinie, jak również wyzwania.

Na miejsce dotarli dopiero następnego dnia. Sasuke uparł się na nocleg w jednym z mijanych hoteli. Jak twierdził, nie miał najmniejszej ochoty szukać po nocy jakiegoś miejsca do spania. Wolał się zatrzymać i z samego rana ruszyć w dalszą drogę. Widział również, że im bliżej znajdują się celu podróży, tym Naruto staje się bardziej rozdrażniony. Sasuke z jednej strony starł się to zrozumieć z drugiej, zachowanie Naruto stawało się nie do zniesienia. Wybuchał bez powodu, drąc się na całe gardło aby w następnej chwili siedzieć w ciszy, z naburmuszoną miną i tylko od czasu do czasu prychać coś pod nosem, jakby się z kimś kłócił. Miał nadzieję, że jak się wyśpi, przestanie mieć humorki jak rozkapryszona nastolatka której rodzice zabronili pójść na imprezę. Nie mylił się, chociaż nie spodziewał się, że zamilknie na pozostałą część drogi.

Naruto stał przed furtką czując jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. W gardle mu zaschło a przez głowę przelatywały miliony wspomnień. Drżącymi dłońmi wyciągnął klucze, przełknął głośno ślinę i przekręcił klucz. Zamek lekko skrzypnął jednak poddał się, wpuszczając ich na mocno zaniedbane podwórze.

- Jak długo cię tu nie było? - Sasuke chciał w ten sposób wyrwać go z transu w jakim obecnie się znajdował.

- Prawie pięć  lat. - Szepnął Naruto, wpatrując się w wysoką trawę porastającą jego dawny plac zabaw.

Szedł powoli po kamiennej ścieżce, którą tylko on widział, a w zasadzie to pamiętał gdzie się ona znajduje, rozglądając się uważnie. Podszedł do zardzewiałej, zerwanej huśtawki, delikatnie gładząc jej chropowatą powierzchnię. Uśmiechnął się smutno wspominając ile godzin na niej przesiedział, próbując zrozumieć dlaczego jest taki jaki jest.

- Naruto, znowu wdałeś się w walkę? - Kushina przykucnęła obok syna.

Przez okno w kuchni obserwowała jak Naruto wraca i od razu kieruje się na huśtawkę. Robił tak tylko w jednym przypadku i Kushina już wiedziała co przytrafiło się jej synkowi. Nie mogła znieść, że ludzie tak łatwo go oceniają, choć tak naprawdę nic o nim nie wiedzieli. A Naruto był dobrym dzieckiem, o szczerym i gorącym sercu, który tylko poszukiwał przyjaciół.

- Co się stało? - zaczęła głaskać go po jasnych włosach, przy okazji wyciągając z nich igliwie i niewielkie gałązki.

- Mamo, czy ja jestem potworem? - Spojrzał na nią ze łzami w oczach.

- Skąd ci to przyszło do głowy? - To pytanie ją bardzo zaskoczyło. Jeszcze nigdy tak o sobie nie mówił. Wiedział, że przez chorobę, jest nieco inny od pozostałych dzieci, jednak nie był żadnym potworem.

- Bo dzieciaki mówiły, że skoro mam to - wskazał na pompę insulinową. - To widocznie jestem potworem i dlatego mój tata mnie nie chciał. - Dolna warga zaczęła mu drżeć a z oczu uciekły pierwsze łzy.

- Och synku, nie słuchaj tego co mówią inne dzieciaki. Nie jesteś żadnym potworem, no chyba że... - Przerwała na chwilę uśmiechając się tajemniczo. Chciała go szybko rozweselić. - Ktoś podmienił mojego kochanego syneczka! Co?! Jesteś moim synkiem?! - Kushina zaczęła go łaskotać a dźwięczny śmiech Naruto rozniósł się po okolicy.

- Mamo... przestań... - piszczał między salwami śmiechu. - Już... dosyć...

Kushina porwała go w raniona i ruszyła tanecznym krokiem na taras. Było tak gorąco, że przygotowała deser z chłodzonego arbuza, pomimo że Naruto nie bardzo mógł jeść takie przysmaki.

- Mamo, dlaczego nie mam taty? - Spojrzał na nią uważnie.

Kushina spięła się na chwilę po czym odwróciła się do niego z szerokim uśmiechem na ustach.

- Chcesz jeszcze? - Całkowicie zignorowała pytanie syna. Nie chciała, nie mogła mu powiedzieć prawdy. Jeszcze nie teraz. Jest jeszcze za młody aby to zrozumieć.

Naruto nie wiedział dlaczego akurat to wspomnienie wypłynęło na wierzch. Dlaczego ten moment, kiedy miał zaledwie dziesięć lat. To było tuż po przeprowadzce, a dwa tygodnie później dostał Kuramę. Tak bardzo cieszył, że w końcu ma przyjaciela z którym mógł się bawić, szaleć i wygłupiać.

Sasuke położył mu dłoń na ramieniu, tym samym przywracając do rzeczywistości. Naruto uśmiechnął się szeroko, próbując zamaskować zawstydzenie i ruszył w stronę domu. Sam już nie wiedział czy bardziej się boi, czy jest szczęśliwy, czy podekscytowany. Zbyt wiele uczuć na raz kłębiło się w jego sercu kiedy otwierał drzwi. Miał nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Jakby za tym drzwiami kryła się jakaś długo skrywana tajemnica, która miała właśnie ujrzeć światło dzienne. Jakby dziś miały opaść kajdany wiążące jego serce i duszę. Zamek ustąpił pod naporem klucza, a same drzwi jęknęły głucho kiedy pchnął je lekko. Kiedy przekroczyli próg, w ich nozdrza uderzyło ciężkie, duszne powietrze o zapachu stęchlizny, kurzu i czegoś dziwnego. Czegoś, czego ich umysły nie potrafiły jeszcze rozpoznać. Naruto po raz kolejny przełknął głośno ślinę zagłębiając się coraz bardziej w swoją przeszłość.

------

Jiraiya nerwowo przemierzał pokój. Musi jak najszybciej znaleźć rozwiązanie ich problemów. Dobrze, że Naruto pojechał odwiedzić grób matki. To dawało mu nieco czasu na załatwienie najpilniejszych spraw, bez wścibiającego wszędzie nos chrześniaka. Chociaż musiał przyznać, że ostatnimi czasy Naruto zmienił się, jakby odrobinę wydoroślał.

- Tsunade?! - W końcu uzyskał połączenie, jednak zaraz odsunął telefon od ucha. Nawet Kurama położył uszy po sobie słysząc wrzaski dobiegające z głośnika urządzenia.

- Tsunade! Tsu! Przestań się wydzierać i posłuchaj mnie przez chwilę! - Jiraiya próbował przekrzyczeć kobietę.

Wiedział, że tak będzie. Tsunade do tej pory nie mogła mu wybaczyć tego co zrobił, jednak wówczas nie miał wyboru. Podobnie z resztą jak i teraz. Czy on zawsze musi ranić tych, na których zależy mu najbardziej?

- Tsu, proszę to ważne! Chodzi o Naruto. - Spróbował łagodniej. Na dźwięk jego imienia, na chwilę zapadła głucha cisza aby w następnej rozległo się krótkie "Mów!" po drugiej stronie.

- Sprawa jest poważna, inaczej nie dzwoniłbym do ciebie, Naruto... - Zaczął, ciesząc się w duchu, że Tsunade od razu nie rzuciła słuchawką.

Rozmawiali długo. Jiraiya musiał wyłożyć wszystko jak najbardziej szczegółowo inaczej nie mógł liczyć na jej pomoc. 

- Dlatego, proszę Cię...

- Zajmę się wszystkim. - Rozległo się po drugiej stronie, po czym połączenie zostało zakończone.

Dziś nie tylko Naruto wracał do swojej przeszłości. Jiraiya również musiał się zmierzyć z swoimi demonami, chociaż nie mógł się do siebie nie uśmiechnąć, gdyż poszło mu to zaskakująco łatwo. Może jednak cuda się zdarzają.

- No to już prawie koniec - pogłaskał Kuramę po łbie. - Szykuj się piesku, czeka nas długa droga.

Wszystko rozegrało się w mgnieniu oka, kiedy Jiraiya otworzył drzwi myśląc, że to pośrednik z biura nieruchomości, do którego dzwonił wcześniej. Nie miał czasu sam zająć się sprzedażą majątku dlatego postanowił zostawić to w rękach fachowców. Nie był gotowy na to, kogo zastanie za drzwiami. 

Pierwszy strzał powalił jego i nim ogarnęła go ciemność widział jak kolejny strzał ścina z łap szarżującego w ich kierunku Kuramę.

***********

Następny rozdział należy do LeviSforza

To do napisania Kochani :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 15, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ratownik (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz