rozdział 2

555 36 7
                                    

Z góry przepraszam za błędy, które są liczne. Zapraszam do czytania. Proszę o komentarze😊

Przy wejściu do Loży powitał nas pan Marley.
- Ssssą państwo piiilniee prrosszeni dddo sssmooczej saali- wyjąkał.
- Już idziemy- powiedział Gideon
Tak też zrobiliśmy. W smoczej sali był pan Gorge, Falk de Villers, doktor White wraz z Robertem, oraz Gordano. Na widok tego ostatniego mina mi zrzedła. Widząc to Gideon się uśmiechną.
-Nareszcie jesteście- odezwał się Falk- Mamy do was ważną sprawę. Usiądźcie.
Wielki mistrz zaczekał aż zajmiemy miejsca.
-A więc co to za sprawa?- spytał Gideon.
-Znaleźliśmy tajne archiwum Hrabiego.- wyjaśnił Falk. A w nim kolejny chronograf.  -Co!?- nie mogłam uwierzyć.
-To nie jest ten sam, który ukradli Lucy i Paul. Więc teraz wiemy, że istnieją przynajmniej trzy.
-Gdzie znaleźliście to archiwum- spytałam. Spojrzałam na Gideona. Wydawał się wstrząśnięty.
-W piwnicach domu, który kiedyś do niego należał. Teraz mieszka w nim jakaś starsza pani. - Wyjaśnił doktor White.
Po tym jak dowiedzieliśmy się wszystkiego o planach mojego nauczyciela angielskiego, wszyscy stali się dla mnie milsi i zaczęli wyjaśniać pewne rzeczy. Przyjęli mnie również do kręgu wewnętrznego bez tych całych ceregieli.
- I co z tym chronografem?- zapytał Gideon
-Pani, która tam mieszka pozwoliła nam go wziąć- tym razem odezwał się pan George- był zapakowany w torbę, a ona chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że kamienie są prawdziwe.
-Skoro teraz mamy dwa chronografy- zaczął ostrożnie Gideon- to możemy z Gwendolin pojechać na wakacje?
-Tak- powiedział doktor White- Ale najpierw musimy sprawdzić czy działa. Dlatego oboje idziecie teraz ze mną.
Wstaliśmy od stołu i poszliśmy za doktorem do jego gabinetu. Gideon objął mnie ramieniem w pasie.
-Jedziemy do Francji- szepnął mi na ucho- Albo nie do Szwecji, albo...
-Wybieram Francję- przerwałam mu.- Chcę poznać twoją rodzinę.
-W takim razie Francja.
Weszliśmy do gabinetu, a doktor White wyją z szuflady dwie strzykawki i dwie probówki.
-Kto pierwszy?-zapytał rozrywając opakowanie.
-Ja- powiedział Gideon i położył się na kozetce, uśmiechając się do mnie- Jeśli chcesz możesz potrzymać mne za rękę.
-Podejrzewam, że nie mam wyboru- odwzajemniłam uśmiech i stanęłam po przy nim.
Doktor zacisną opaskę na jego ramieniu i wbił igłę w skórę mojego ukochanego. Na widok krwi zbierającej się w strzykawce, przypomniałam sobie Gideona leżącego, nieżywego w kałuży własnej krwi. Krew odpłynęła ni z twarzy i zebrało na wymioty.
-Tylko mi nie mów, że boisz się krwi- powiedział Gideon.
-Nie ja tylko...
-Czy mogłabyś patrzeć się gdzie indziej?I czy ewentualnie  moglibyście przełożyć tę dyskusję na inny termin?- przerwał mi lekarz, wyciągając igłę. Podał pacjentowi plaster, który Gideon przykleił na niewielką rankę. Podniósł się i stanął obok mnie.
-Nie bój się. Będę przy tobie.
Wywróciłam oczami, usadawiając się na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmował Gideon. Doktor White zacisnął opaskę na moim ranieniu i wbił igłę w moją żyłę. Po skończeniu przylepił mi plaster.
-Idźcie teraz do madam Rissini. -powiedział doktor- ma dla was stroje na jutro.
-O co będzie jutro?- spytałam
-Gideon ci wyjaśni- odpowiedział tylko.

Czerń Turmalinu - Trylogia Czasu KontynuacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz