Rozdział 5

457 28 3
                                    

Nie czekając na Gideona wyszłam z pomieszczenia z chronografem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Marzyłam jedynie o tym, żeby zwalić się na łóżko i zasnąć.
-Wybierasz się dokądś? - dobiegł mnie głos Gideona- I to jeszcze beze mnie?- dogonił mnie i złapał za rękę. - Dziś idziemy razem.
- Gdzie? - zdziwiła się.
-Na kolację- powiedział z dziwnym uśmiechem.
-Nie możemy tego przełożyć? W tej chwili marzę tylko o łóżko.
Wyszliśmy schodami na górę.
-Dobrze. Ale teraz muszę zadzwonić do Raphaela. - wyjął telefon z kieszeni- Powiem mu, że jedziemy do Francji- odpowiedział na moje nie zadanie pytanie. Wybrał numer i przyłożył telefon do ucha. - Pani Sheperd? - Zatkało mnie. Czy on dzwonił do mojej mamy? Co? - Czy Gwendolin mogłaby dziś zostać u mnie na noc?
-Co? - zdziwiła się
-Tak, tak. Bardzo dziękuję. Dowiedzenia. - włożył telefon do kieszeni.
-Gideon! O co tu chodzi?!
-Mówiłaś, że jesteś zmęczona. A ja chcę spędzić z tobą trochę czasu. To najlepsze wyjście.
-Jesteś okropny!
-Ale to nie zmienia faktu, że mnie kochasz- uśmiechnął się słodko.
-I masz szczęście, bo w przeciwnym razie bym cię zabiła- odwzajemniłam jego uśmiech.
Gideon przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
-Widzisz? Wszyscy są zadowoleni.

***

W mieszkaniu Gideona panował porządek. Odkąd Raphaela pojechał z Leslie do Francji nie miał kto brudzić.
Mój chłopak zrobił dla nas herbatę i zabrał się za robienie kanapek. Podeszła do niego i objęłam rękami w pasie. Wtuliłam policzek w jego plecy.
-Jeśli chcesz coś zjeść- zaczął Gideon- to mogłabyś się odsunąć? Troszeczkę mnie to rozprasza.
-Jak chcesz.
Chłopak postawił przede mną talerz kanapek. Byłam tak zmęczona, że nie miałam ochoty jeść. Wzięłam łyk herbaty.
Gideon wziął kanapkę i podetknął mi ją pod nos.
-Nie wyjdziesz z tą puki czegoś nie zjesz.
-Dobrze, rozumiem. Będę jadła.

Przepraszam za błędy. Proszę o komentarze 😊

Czerń Turmalinu - Trylogia Czasu KontynuacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz