Rozdział 17

225 28 7
                                    

Stojąc jak zwykle w rozmaitych korkach ulicznych zastanawiałam się nad sęsem tego wszystkiego. Jestem nieśmiertelna. Mój nażyczony jest nieśmiertelny. Podróżujemy w czasie. W co ja się wpakowałam?

Pare aspektów bycia nieśmiertelną mi się podoba. Wieczność z osobą którą kocham... Ale co z resztą ukochanych osób? Co stanie się że mną gdy ich zabraknie? Jakie to jest skąplikowane...

- Gwenny... Gwendolin! - spojrzałam na Gideon - Wszystko okej?

- Tak. Dlaczego pytasz?

- Od pięciu minut stoimy pod siedzibą Loży. Na pewno wszystko dobrze? - w jego głosie słyszałam troskę.

- Zamyśliłam się. Przepraszam.

- Nic się nie stało skarbie. - dał mi szybkiego buziaka - A teraz choć bo na nas czekają.

No i kolejne pytanie. Dlaczego nikt po nas nie wyszedł? Przecież dotąd zawsze ktoś na nas czekał. To staje się coraz bardziej zwariowane. Jeszcze chwila a trafię do psychiatryka.

______________________
Dzisiaj tylko tyle. Wiem, że mało jak na tak długą nieobecność... Postaram się nadrobić zaległości. Jestem ciekawa, czy ktoś to jeszcze czyta.
I mam pytanko. Marley był dobry czy zły? Bo to było trochę zagmatwane.

Czerń Turmalinu - Trylogia Czasu KontynuacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz