Jak zwykle, wielkie DZIĘKUJĘ skierowanie w stronę KokutoYoru
za sprawdzenie rozdziału. Podziwiam cię, że Ci się chce :).
Był pewien, że Zoro się na niego rzuci, gdy tylko przekroczą próg sypialni. I trochę się tym stresował. Nie, żeby nie chciał... Nie! Teraz marzył tylko o tym, by znów znaleźć się w uścisku tych silnych ramion, by ukochane dłonie gładziły każdy skrawek jego ciała, by Zoro go posiadł.
Lecz nawet to pragnienie nie mogło odegnać odczuwanego przez niego strachu.
Ostatnio robili to, kiedy obaj byli pijani. Jak będzie teraz? Czy Zoro o wszystko zadba? Czy może on powinien... Cholera! Miał się kochać z facetem drugi raz w życiu! W szkole nie dawali do tego instrukcji! Oglądane w złości filmy porno też na niewiele się zdały. Bo przecież to nie zawodowy aktor go teraz niósł. A Zoro. Jego Zoro. Mocniej przylgnął do klatki piersiowej ukochanego. Jakby w ten sposób miał się pozbyć zżerających go strachu i niepewności. Lecz, kiedy usłyszał szybkie bicie serca Roronoy, poczuł się jeszcze mniej pewnie. Zielonowłosy był napalony. On też, tylko... No właśnie! Dla niego to wciąż była nowość.
- Zoro – wysapał, kiedy mężczyzna położył go na łóżku.- Tak? – Roronoa delikatnie wyjął z jego dłoni zarówno żel jak i prezerwatywy, po czym odłożył je na szafkę nocną. Wcale nie wyglądał, jakby zaraz miał się rzucić na Sanjiego niczym wygłodniałe zwierzę. Czym niezwykle zdziwił blondyna.
- Czy... - Do tego stopnia, że nie potrafił nawet wydusić z siebie jednego pytania. – Czy... Może być delikatnie? – Wreszcie! – I... wolno?
Z niepokojem patrzył na Zoro, z którego twarzy ciężko było cokolwiek wyczytać. Może go zniechęcił? Powiedział coś nie tak? Przecież... Kurwa! Zoro na pewno nie miał zamiaru się ograniczać! Nie po tak długim czekaniu! Już otwierał usta, by zamienić swoje pytanie w żart. Nieśmieszny, ale zawsze jakiś. Jednak sam zainteresowany szybko wybił mu ten pomysł z głowy. W najlepszy możliwy sposób. Pocałunkiem. Długim, delikatnym, zmysłowym... Takim, po którym wyzbył się wszelkich wątpliwości. A słowa, jakie padły zaraz potem, pozwoliły mu całkiem zawierzyć Zoro.
- Co tylko zechcesz.
- Co tylko zechcesz – szepnął, wyczuwając zdenerwowanie Sanjiego. Wiedział, że mógł czuć się nieco... nie na miejscu... W końcu... nie miał za dużego doświadczenia. Zoro napawał dumą fakt, iż to on był pierwszym Sanjiego. Postanowił zrobić wszystko, żeby blondyn nie żałował swojej decyzji. Nawet, jeśli sam miał ochotę na trochę... ostrzejsze zabawy.
Widząc przyzwolenie w błękitnych oczach, zaczął rozpinać guziki żółtej koszuli. Opuszkami palców wodził po odsłoniętej klatce piersiowej, napawając się jękami ukochanego. Nawet tak delikatny dotyk działał na Sanjiego. Czuł to. I widział. Nabrzmiała męskość dość wyraźnie odznaczała się pod materiałem spodni. Powinien się nią zająć. Ale to później. Teraz postanowił skupić się na „wyższym piętrze".
Zaczął muskać ustami szyję blondyna, dłońmi cały czas błądząc po mlecznobiałej skórze. Co jakiś czas zahaczał o sutki. Wtedy z ust Sanjiego dało się słyszeć urywany jęk. Urywany, bo mężczyzna zagryzał rękę, nie chcąc wydać z siebie głośniejszych dźwięków.
Zoro uśmiechnął się. Wstydliwy ten jego Kucharzyk.
- Nie... - szepnął i odciągnął smukłą dłoń od ukochanych ust. Na których potem złożył krótki pocałunek. – Chcę cię słyszeć.
CZYTASZ
Kurs gotowania
Hayran KurguSanji, z braku funduszy na dalszą egzystencję, postanawia poprowadzić kurs gotowania dla opornych. Zoro, z różnych powodów, na owy kurs się zapisuje.