*PIOTR POV*
Chodziliśmy już dobre kilka godzin. Szedłem na przedzie, prowadząc moje rodzeństwo i karła. Cały czas rozmawiali, śmiali się, a ja w ciszy, pochłonięty myślami, kierowałem się przed siebie.
— Tej drogi nie pamiętam! — krzyknęła Zuzanna.
— Bo kobiety nie mają kompasu w głowie! — odkrzyknąłem, uśmiechając się.
— Kompas mieści się tylko w pustej głowie — zaśmiała się złotowłosa. Kąciki moich ust uniosły się lekko. Laura odkąd pamiętam była dla niej autorytetem. Teraz przypominała mi ją na każdym kroku. Sam nie wiedziałem czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony, czułem się, jakby była blisko mnie, jednak z drugiej wiedziałem, że jest to tylko złudzenie. Laura nie żyła. Chwyciłem za swój palec serdeczny i przejechałem kciukiem po złotej obrączce. A może jest jakaś szansa, że jednak nie umarła? Jesteśmy w magicznej krainie, pełnej najróżniejszych stworzeń, którą znaleźliśmy rok temu w szafie. Nic nie jest niemożliwe... Być może jest szansa, aby ją odzyskać... Stanąłem w miejscu, rozglądając się we wszystkie strony. Nie pamiętałem tych skał.
— Nie zbłądziłem — mruknąłem cicho pod nosem.
— Skąd. Wybrałeś tylko zły kierunek — odparł karzeł, który jakimś cudem usłyszał co powiedziałem. Odwróciłem się w jego stronę.
— Widziałeś Kaspiana w Drżącej Puszczy. Musimy przejść przez Bystrą Rzekę! — oburzony, uniosłem głos.
— Jeśli mnie pamięć nie myli, tutaj nie ma brodu.
— No to jasne - pamięć cię myli — warknąłem zdenerwowany i obróciwszy się, ruszyłem przed siebie. Co za głupek. Znam Narnię na tyle dobrze, żeby trafić do celu. To prawda, zmieniła się trochę, ale to nie znaczy, że automatycznie nie umiem się orientować w terenie. Dokładnie wiem gdzie mam iść. Po godzinnej wędrówce zatrzymałem się nad przepaścią.
— No tak. To się naukowo nazywa "erozja". Woda stopniowo...
— Och, zamknij się — mruknąłem do Zuzy. Zawsze musiała się odzywać. Wtrącać swoje uwagi tam, gdzie nie były potrzebne.
— Jak się tam dostać? — zapytał Ed, spoglądając na Zuchona.
— Spadając.
— Nie zgubiliśmy się - broniłem się.
— Na Berunie jest bród. Macie ochotę popływać?
— Chodzenia mam już dość — powiedziała brunetka. Niechętnie ruszyłem za resztą.
— Aslan? To Aslan! To Aslan, tam! — odwróciłem gwałtownie głowę i spojrzałem w kierunku, który pokazywała. — Nie widzicie? Jest... tam — dodała. Zmarszczyłem brwi. Nikogo tam nie było. Łucja cały czas o nim mówiła. Ja już nie wierzę w jego pomoc. Nie liczę na nią. Nie po tym jak straciłem Laurę. Od tego momentu straciłem wiarę.
— Widzisz go jeszcze? — głos Zuchona wyrwał mnie z moich myśli.
— Nie zwariowałam. Był tam. Chciał, byśmy za nim poszli.
— Tu na pewno są i lwy. Tak jak niedźwiedzie — powiedziałem łagodnie.
— Myślę, że potrafię rozpoznać Aslana.
— Słuchajcie, nie skoczę w przepaść za wytworem fantazji — spojrzałem na niego karcąco. Mimo tego, iż sam nie pokładałem już w lwa nadziei, wiedziałem jak ważny był dla Łusi.
— Kiedy ostatnio Łucji nie uwierzyłem, wyszedłem na głupka... — wstawił się za siostrą Edmund. I w tym miał trochę racji. Ale czy to może zmienić moje zdanie? Nie. Ludzie się zmieniają, każdy się zmienia. Skąd pewność, że wciąż jest taki sam? Czy gdyby mu na nas zależało, dopuściłby do takiej sytuacji? Pozwoliłby, żeby wybuchła wojna, tak jak w Anglii? Pozwoliłby na to, abyśmy opuścili Narnię? Aby moje dziecko wychowywało się bez ojca? Aby Laura została sama?
CZYTASZ
Don't Leave [Piotr Pevensie]
FanfictionLaura jest zwykłą 16-letnią dziewczyną. Kiedy Londyn zostaje atakowany przez Niemców, matka wysyła ją na wieś do profesora Kirke. Nie jest jednak jedyną osobą, która szuka tam schronienia. Co się stanie, gdy Laura spotka rodzeństwo Pevensie? OPIS DR...