3x05: KOSZMARY

2.4K 103 34
                                    

— Co miałeś na myśli, mówiąc, że uczyniłeś ich niewidzialnymi dla ich dobra? — zapytałam, przemierzając długi korytarz. Gospodarz zdawał się nie przywiązywać wagi do odpowiedniego oświetlenia, ponieważ w całym domu było bardzo ciemno.

— Zrobiłem to, aby ich chronić przed siłami zła — powiedział. Spojrzałam niepewnie na Edmunda, który od razu zadał następne pytanie.

— Masz na myśli tę mgłę?

— Raczej to, co się za tą mgłą kryje — odparł, przepuszczając mnie w drzwiach. Powolnym krokiem weszłam do pomieszczenia. Ściany zastawione były regałami wypełnionymi po brzegi książkami. Piotrek stanął obok mnie, rozglądając się podejrzliwie po wnętrzu. Kiedy wszyscy weszliśmy już do pokoju, mężczyzna rozwinął mapę, układając ją na podłodze.

— Jaka wspaniała — Spojrzałam zdziwiona na Eustachego, który wpatrywał się w kartę. Owszem, mapa była piękna, lecz słyszeć takie słowa od tego wiecznie niezadowolonego blondyna było szokiem. — Jak na mapę nieistniejącego świata — dodał pospiesznie, widząc nasze zszokowane spojrzenia. Pokręciłam głową z uśmiechem, wpatrując się w poruszający się malunek, przedstawiający nasze starcie z Białą Czarownicą.

— Oto źródło wszystkich kłopotów. Wyspa Mroku — odezwał się Koriakin, pokazując nam na mapie miejsce, o którym mówił. — Tam właśnie lęgnie się zło. Potrafi przybrać najróżniejsze postaci. I spełnić najstaranniej skrywane pragnienia. Usiłuje zbrukać wszystko, co szlachetne. Wykraść światło naszego świata.

— Jak temu zapobiec? — zapytał Piotrek, obejmując mnie delikatnie ramieniem.

— Przezwyciężając jego magię. Takich mieczy jak twój istnieje jeszcze sześć — powiedział, wskazując palcem miecz Edmunda, który otrzymał od Kaspiana. Dał mu go, po tym, jak sam otrzymał go od jednego z lordów, który zatrzymał się na Samotnych Wyspach.

— Widziałeś je? — spytał czarnowłosy.

— Tak.

— Sześciu lordów. Przepływali tędy? — odezwał się Kaspian, łącząc ze sobą fakty.

— O tak.

— Dokąd się udali?

— Tam, dokąd ich wysłałem. By zdjąć zły czar, podążajcie za Błękitną Gwiazdą aż do Wyspy Ramandu. Stoi tam stół Aslana, na którym złożycie wszystkie siedem mieczy. Dopiero wówczas zbudzi się drzemiąca w nich siła. Lecz strzeżcie się. Każde z was zostanie poddane próbie — powiedział, mierząc każdego wzrokiem.

— To znaczy? — Marszcząc brwi, podniosłam wzrok znad mapy, przenosząc go na mężczyznę.

— Dopóki nie złożycie wszystkich mieczy na stole, złe moce są nad nami górą — wytłumaczył. — Dołożą wszelkich starań, by zwieść was na pokuszenie. Bądźcie silni. Nie dajcie się omamić. Aby pokonać mrok wokoło, trzeba pokonać ciemność w sobie — Przełknęłam głośno ślinę, spoglądając na Piotra, który się delikatnie do mnie uśmiechnął.

— Damy radę — zapewnił mnie, pocierając lekko moje ramię w celu dodania otuchy. Poskutkowało, bo już po chwili poczułam, jak moje spięte mięśnie się rozluźniają, a ja bardziej wtuliłam się w bok blondyna. — Razem stawimy temu czoła. My kontra świat, prawda? — Spojrzał na mnie, przywołując moje słowa sprzed wielu lat.

— Prawda — odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach. To było nasze powiedzenie przed każdą walką, jaką stoczyliśmy. Słowa, które tak wiele znaczą. Każdą przeciwność losu pokonamy razem, ramię w ramię. Spojrzałam ostatni raz na Błękitną Gwiazdę, po czym odwróciłam się, ruszając za Piotrem w stronę wyjścia z posiadłości maga. Blondyn wziął Riliana na ręce i żwawym krokiem skierowaliśmy się do „Wędrowca do świtu".

Don't Leave [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz