Dysząc ciężko, zatrzymałam się przed wejściem do zamku. Po unormowaniu oddechu, pchnęłam delikatnie drzwi i weszłam do środka. Zdziwiona rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znalazłam. Podłoga była pokryta białym puchem, prószył śnieg, a w różnych miejscach rozstawieni byli skamieniali Narnijczycy. Przełknęłam głośno ślinę i opatulając się szczelniej futrem, ruszyłam w głąb budynku. Widząc statuetki zwierząt, podchodziłam do nich i zrzucałam z ich głów warstwy śniegu. Kiedy zaczęłam strzepywać puch z kolejnego zwierzęcia, warknęło, ukazując ostre kły. Cofnęłam się gwałtownie i potknąwszy się o mniejszą figurkę, upadłam na posadzkę. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam spanikowana na zbliżającego się wilka.
— Leż, bo już nigdy nie wstaniesz! — ostrzegł. — Co tutaj robisz? Nie umiesz mówić? — zapytał, kiedy nie otrzymał odpowiedzi. — O twoim losie zadecyduje królowa. Chodź za mną i nie próbuj uciekać, jeśli ci życie miłe — Ruszył przed siebie, kierując się w stronę lodowych schodów. Posłusznie poszłam w jego ślady.
— Więc czemu przychodzisz sam?! — Rozbrzmiał ostry, mrożący krew w żyłach głos.
— Wasza Wysokość — odezwał się mój towarzysz, otworzywszy pyskiem drzwi, prowadzące do sali tronowej. Mój wzrok spoczął na wysokiej kobiecie o niezmiernie bladej, niemalże białej, cerze. Była ubrana w długą, sięgającą do ziemi suknię, a jej spięte blond włosy stały niczym igła z tyłu głowy, na której widniała korona stworzona z sopli. W dłoni trzymała różdżkę.
— Laura? — Edmund zdziwiony moją obecnością, uniósł wysoko brwi.
— To twoja siostra? — Na ustach Czarownicy zagościł sztuczny uśmiech. — Witaj, słonko — Podeszła do mnie i chwyciła mój podbródek.
— Nie jestem jego siostrą — burknęłam.
— Więc to ty jesteś tą przyjaciółką, o której Edmund tyle mówił. Gdzie zostawiłaś swoich przyjaciół?
Nie odpowiedziałam. Nie chciałam wkopywać ich w jeszcze większe kłopoty. Wszyscy jesteśmy już i tak w niebezpieczeństwie.
— Gdzie oni są?! — wrzasnęła, celując we mnie końcem różdżki.
— Są w połowie drogi! W domku przy tamie. U państwa Bobrów. Zostaw ją, proszę!
— Edmund stał się o wiele rozmowniejszy odkąd tu jesteś — zauważyła. — Ginarbryk, zaprowadź naszych gości do lochów i weź dziewczynie ten płaszcz. Nie potrzebuje go — zarządziła, a karzeł podszedł do mnie i zaczął szarpać moje ubranie, a gdy skończył, przyłożył sztylet do moich pleców. — Maugrim! Wiesz, co robić.
Wilk stojący obok tronu wiedźmy zawył przeraźliwie i już po chwili w pomieszczeniu roiło się od jego kompanów. Sama nie wiedziałam, co bardziej mnie przerażało. To, że wokół mnie były dziesiątki wilków, czy to, że za chwilę wyruszą w świat, szukać pozostałych członków rodziny Pevensie. Zanim zdążyłam to przemyśleć, zostałam popchnięta w nieznajomym mi kierunku. Sługa Czarownicy prowadził nas przez cały zamek, aż doszliśmy do lochów. Pchnął nas z całej siły, tak że oboje wylądowaliśmy na twardej posadzce. Jęknęłam z bólu, pocierając obolałe miejsca. Nie mogłam uwierzyć, że Edmund tak perfidnie nas zdradził. Powiedział Czarownicy, gdzie jest reszta, a teraz wilki będą ich ścigały po całej Narnii.
— Nic ci nie jest? — zapytał czarnowłosy, wpatrując się ze zmartwieniem w moją twarz. Pokręciłam przecząco głową, opierając się plecami o zimną ścianę i zaczęłam szarpać swoje brązowe loki.
— Jak mogłeś? — Spojrzałam na niego spode łba, a w moim głosie można było usłyszeć nutę złości. Nie rozumiałam tego człowieka. Miał rodzeństwo, które go kocha, a on podstępnie ich wydał w ręce kobiety, chcącej nas wszystkich wykończyć. — Wszyscy ryzykują za ciebie życie, a ty tak się odwdzięczasz? Oni są w stanie za ciebie zginąć Ed! A ty mówisz tej wiedźmie, gdzie oni są?! Grozi im teraz śmiertelne niebezpieczeństwo!
CZYTASZ
Don't Leave [Piotr Pevensie]
FanficLaura jest zwykłą 16-letnią dziewczyną. Kiedy Londyn zostaje atakowany przez Niemców, matka wysyła ją na wieś do profesora Kirke. Nie jest jednak jedyną osobą, która szuka tam schronienia. Co się stanie, gdy Laura spotka rodzeństwo Pevensie? OPIS DR...