2x07: I'm an american.

4.3K 171 15
                                    

Na samym początku chciałam podziękować @perfxhoran która zrobiła tą przecudną okładkę. Można u niej zamawiać, więc jeśli potrzebujecie okładkę to naprawdę polecam❤

*LAURA POV*

- Dawno się wybudziłaś? - zapytał chłopak, nie odstępując mnie na krok.

- Jakieś dwa lata temu. Nie był to najlepszy czas w moim życiu. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem, wokół mnie były same ruiny. Mój brzuch wyglądał jak balon. Szukałam schronienia, aby urodzić w przyzwoitych warunkach, a nie sama gdzieś w lesie i tak znalazłam zamek Miraza. Zgodził się mi pomóc pod warunkiem, że zostanę ich służącą. I tak spędziłam dwa lata. Poniżana, bita... - zaczęłam opowiadać. Domyślałam się, że będzie o to pytał.

- Co z naszym dzieckiem?

- Urodziłam syna, dałam mu na imię Rilian. To tak naprawdę jedyna rzecz na jaką mi pozwolili. Później nie mogłam go widywać. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie Kaspian i profesor. Kaspian zabierał czasami Riliana, abym mogła go zobaczyć - pociągnęłam nosem. Pierwszy raz wypowiedziałam wszystko na głos. Uświadomiłam sobie również, że powinnam jeszcze raz podziękować brunetowi. Dziękowałam mu zdecydowanie za mało. - Przepraszam cię - zwróciłam się do blondyna i wycierając policzki, przyspieszyłam kroku, aby dogonić Kaspiana. Odciągnęłam go na bok i przytuliłam do siebie z całej siły.

- Hej - zaczął gładzić mnie po włosach. - Nie płacz. Co się stało?

- Chciałam ci podziękować za to, że umożliwiłeś mi ujrzenie mojego syna. Gdyby nie ty, nie wiedziałabym nawet jak wygląda.

- Wiedziałem jakie to dla ciebie ważne... tylko obawiam się, że twój mąż mnie za chwilę zabije - szepnął mi do ucha. Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam słabo przez łzy. Odwzajemnił uśmiech, który był pełen troski, po czym podniósł dłoń, aby wytrzeć z moich policzków słoną ciecz. Kiedy się odwróciłam zauważyłam, że Piotr zrobił się nieco czerwony na twarzy.

- Musisz się wyżyć Laura i wiem już dokładnie jak - powiedział spokojnie, choć mogłam zobaczyć, że rozluźnia pięści.

- Chodźcie już! - krzyknęła brunetka. Po dziesięciu minutach marszu naszym oczom ukazał się Kopiec. Wokół zielona trawa, w tle las.

- Nie muszę mówić, że jestem najszybsza, prawda? - odezwałam się.

- Nie musisz, bo to nieprawda - powiedział Piotr.

- Uważasz, że jesteś szybszy? - zapytałam, a on przytaknął głową. - Udowodnij. - wzięłam suknię w dłonie i zaczęłam biec w stronę fortecy. Byłam już w połowie drogi, gdy poczułam, że lecę do przodu przez napierający na mnie ciężar. Wylądowałam na ziemi, śmiejąc się wniebogłosy, a na mnie leżał blondyn, uśmiechając się od ucha do ucha. Chwycił kosmyk moich włosów i założył mi je za ucho. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu chłopak odchrząknął i zaczął powoli wstawać.

- Wybacz - wyciągnął w moją stronę rękę, oferując pomoc. Otrzepałam się w trawy, po czym wraz z resztą rodzeństwa oraz Kaspianem skierowaliśmy się do wejścia. Wzdłuż niego ustawiły się w dwóch rzędach centaury. Wyjęły swoje miecze i stworzyły z nich coś w rodzaju tunelu. Blondyn chwycił mnie za rękę i razem z Zuzanną, Edmundem i Łucją ruszyliśmy pierwsi. Po drodze zauważyłam młodego centaura. Jego miecz był niżej niż reszta, lecz zanim do niego doszliśmy, prawdopodobnie ojciec chłopca poprawił go. Uśmiechnęłam się na ten widok, mrugając kilkakrotnie, aby powstrzymać zbierające się w moich oczach łzy. Miałam wielką nadzieję, że już wkrótce pokonamy Miraza i będę mogła pochwycić w ramiona mojego syna. Bez obawy, że ktoś mi go zabierze. Wiedząc, że jest z rodziną. Część Narnijczyków musiała wrócić podczas naszego spotkania w lesie. Kiedy weszliśmy do głównej izby już ciężko pracowali.

Don't Leave [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz