1X07: NA RATUNEK EDMUNDOWI

6.6K 246 55
                                    

Kiedy Piotr zabandażował moją głowę, wręczył mi wszystkie rzeczy, które przekazał mu święty Mikołaj. Chwyciłam je w swoje dłonie i ruszyłam z nimi w stronę pobliskiego wzgórza. Rozłożyłam je na ziemi, analizując każdy przedmiot z osobna. Piękny miecz z wygrawerowanym imieniem, bogato zdobiona szpada oraz mały sztylet, a na końcu każdej rękojeści była złota głowa lwa. Jednak nie skończyło się tylko na ostrzach. Do kompletu był także drewniany łuk i kołczan ze strzałami o czerwonych lotkach. Wyciągnęłam jedną z nich i okręciwszy ją w palcach, nałożyłam ją na cięciwę, którą następnie napięłam. Obrałam sobie za cel dziurę w drewnianej beczce i naśladując bohaterów filmów, wypuściłam strzałę. Ku mojemu zdziwieniu, trafiła w wyznaczony wcześniej cel. Odwróciłam się, spoglądając ponownie na prezenty. Brakowało jednej rzeczy...

— Szukasz tego? — Usłyszałam głos tuż przy moim uchu. Blondyn stał za mną, a ręka w której trzymał złoty naszyjnik z zawieszką o tym samym kształcie co głowice ostrzy, znajdowała się przed moimi oczami. Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam głową.

— Byłbyś taki dobry? — zapytałam, unosząc włosy. Przymknęłam nieco powieki, a moje ciało przeszył przyjemny dreszcz, kiedy poczułam jego ciepłe dłonie na swojej skórze, którymi zaczął później wodzić po moich plecach. Spojrzałam na niego przez ramię, a on uśmiechnął się do mnie delikatnie, unosząc tylko jeden kącik ust. Kiedy stanęłam do niego przodem, chwycił zawieszkę naszyjnika. Świeciła się na niebiesko. Przypominając sobie, co oznacza ten kolor, rozejrzałam się i zauważyłam kroczącego w naszą stronę Aslana.

— Widzicie tę budowlę? — przemówił, stając obok nas. — To Ker-Paravel, zamek pięciu tronów. Na dwóch z nich macie zasiąść wy, jako król i królowa — Chwyciłam się za głowę. Ja królową? Jeszcze o czymś nie wiem? Może jestem jeszcze czarodziejem? — Wątpicie w proroctwo?

— Nie — odezwał się Piotr. — Chodzi o to, że... Bierzecie nas za kogoś innego.

— Piotr Pevensie i Laura Smith z Finchley. Bóbr wspomniał też, że chcesz z niego zrobić czapkę — Kąciki ust chłopaka momentalnie powędrowały do góry, podobnie jak moje. Samo wyobrażenie blondyna z wielką futrzaną czapą było przekomiczne, a co dopiero, gdyby naprawde miał ją na sobie. — Krainą Narnii rządzą Wielkie Czary, siła potężniejsza od któregokolwiek z nas. Ta moc określa dobro i zło i rządzi naszym przeznaczeniem. Waszym i moim...

— Nie mam posłuchu nawet w rodzinie!

— A jednak przyszli z tobą aż tutaj — zauważył lew.

— Nie wszyscy — odparł, wpatrując się we mnie nieobecnym wzrokiem. Musiał intensywnie nad czymś rozmyślać, tymczasem poczucie winy rosło we mnie z każdą sekundą.

— Przepraszam — szepnęłam w końcu, wyrywając Piotra z zamyślenia. Przechylił lekko głowę w lewo, patrząc na mnie z niezrozumieniem. — Naprawde chciałam go stamtąd wydostać, ale... — Przerwałam na chwilę, przykładając sobie dłoń do czoła. — Kiedy tylko się tam pojawiłam, Czarownica zaczęła zadawać tysiące pytań, a kiedy nie chciałam jej odpowiedzieć, groziła mi różdżką. Później wtrąciła nas do lochów. Przyszła po kilku godzinach, ponieważ wilki was nie znalazły i kiedy chciałam zapobiec kolejnej wypowiedzi Edka, jeden z jej popleczników uderzył mnie z całej siły uchwytem siekiery, tak że straciłam przytomność, a gdy ją odzyskałam, Edka już nie było. Powiedział jej wszystko, co wiedział, tylko po to, żeby mnie nie zabiła — wyrzuciłam z siebie.

— Hej, cii... — Chłopak podszedł do mnie i chwycił za ramiona, delikatnie je pocierając. — Nie myśl, że cię o cokolwiek obwiniam. Jeśli odniosłaś teraz takie wrażenie to wybacz. To dla mnie bardzo dużo znaczy, że chciałaś mu pomóc. Znasz nas od tak niedawna, a jesteś gotowa się tak poświęcić. Nie każdy by się odważył — Otworzyłam usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale uniemożliwił mi to dźwięk rogu, na który blondyn od razu zerwał się z miejsca, krzycząc imię starszej z sióstr. Stałam przez chwilę, nie mogąc pojąć, co się stało, ale szybko wyszłam z tego stanu i zebrawszy z ziemi swoje prezenty, ruszyłam za nim. Aslan wyprzedził mnie i zanim dobiegłam do rzeki wraz z innymi Narnijczykami, lew przygniatał już jednego wilka łapą. Oreus wyciągnął swój miecz, chcąc zaatakować drugie zwierzę, a ja sięgnęłam po strzałę, ale powstrzymał nas głos Władcy.

Don't Leave [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz