Bruise

810 126 26
                                    

- Ty jebany szmaciarzu! - usłyszałam wrzask Camili, a następnie dostrzegłam jej coraz szybciej zbliżającą się sylwetę. Wyglądała na wściekłą. I taka zresztą była. - Zabiję cię, cipo! - gdy podeszła bliżej, byłam w stanie zobaczyć jej rozwścieczone oczy. 

- Uspokój się, lala. - Brad zaśmiał się z kpiną w głosie. 

- Jesteś zwykłą brudną szmatą! - popchnęła go, przez co zachwiał się i mimowolnie usiadł na ławce. Brunetka zawsze była drobniutka, ale siły miała za kilku. Nie wiedziałam, o co chodziło, ale widok był genialny. Postanowiłam się nie wtrącać i pozwolić jej zbesztać chłopaka. 

- Odpierdol się, kurwo! - syknął przez zaciśnięte zęby. 

- Nie mów tak do niej. - odparłam, stając bliżej przyjaciółki. 

- Jak mogłeś ją uderzyć?! - wyprowadziła cios w jego stronę, ale niestety nie trafiła w twarz. 

- Kogo?! - szczerze się zdziwiłam. 

- No ciebie, idiotko. - Camila w sekundę opanowała nerwy i wtuliła we mnie swoje drżące ciało. Od razu mocno ją objęłam, nadal nie rozumiejąc, co miała na myśli. 

- Nikogo nie uderzyłem! - bronił się Simpson. 

- Camz, nie uderzył mnie. - szepnęłam w jej włosy, pocierając dłonią ramiona dziewczyny. - Chodzi ci o tego siniaka? - odsunęłam się od niej, aby wskazać na posiniaczony fragment mojej skóry tuż nad obojczykiem. 

- Mhm. - mruknęła smutno. 

- Camzi. - uśmiechnęłam się do niej szczerze. - Naprawdę mnie nie uderzył. - nie kłamałam. - Przywaliłam w drzwiczki od szafki na buty, jak schylałam się po trampki. - to nie była wymówka. Naprawdę tak było. 

- Nie kłamiesz? Nie kryjesz tego fiuta? - zapytała, ignorując jego obecność. 

- Chodź, przejdziemy się na spacer. - złapałam ją za rękę i ruszyłam w pierwszym lepszym kierunku. 

- Żartujesz sobie?! - krzyknął za mną, ale się tym nie przejęłam. 

- Do jutra! - odparłam tylko, nie zatrzymując się. 

 Szłyśmy w ciszy przez kilka minut, ale żadnej to nie przeszkadzało. Myślałam o tym, jak Camila się zachowała. Bardzo się przejęła i stanęła w mojej obronie. Nie ważne, że nie miał z tym nic wspólnego. Dla mnie liczył się sam fakt jej interwencji. 

- Lauren... - odezwała się w końcu. - Przepraszam. - stanęła w miejscu. 

- Nie masz za co przepraszać. - zapewniłam ją. - To urocze, że się martwisz. Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem. 

- A ty jesteś najlepsza pod księżycem. - odparła, po czym znowu się do mnie przytuliła. 

- Pod księżycem? - zaśmiałam się. - Dlaczego?

- Nie ważne. - mruknęła, zaciskając palce na materiale mojej rozpinanej bluzy. 

MISTAKE | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz