Hobie: Już spokojnie, spokojnie...obiecuję, że będzie dobrze- tulił mnie cały czas i nie zamierzał puścić
Ja: Co dzisiaj mamy?
Hobie: Sobotę...23 czerwca, a czemu?
Ja: No zajebiście! Wybrałaś sobie odpowiedni moment na umieranie!- wrzasnęłam tłukąc w drzwi za którymi leżała mama. Hoseok spojrzał na mnie krzywo, a ja wpadłam w kolejną histerię
Hobie: Co się stało?
Ja: JiJi ma jutro szesnaste urodziny!! Nienawidzę jej! Jak mogła mu to zrobić!- krzyknęłam, podnosząc się z podłogi, popatrzyłam przez tą wielką szybę na łóżko, ale nie mogłam już zobaczyć jej twarzy, bo pielęgniarki zakryły ją białym prześcieradłem, zbierając wszystko, aby po uprzątnięciu sali, wywieźć zwłoki. Kopnęłam krzesło stojące na przeciwko drzwi, po czym doprawiłam jeszcze pięścią w ścianę, a racji, że ściana była wyłożona tynkiem żwirowym, a uderzenie wcale nie było lekkie, z moich kostek polała się krew, ale miałam to w poważaniu, nie obchodził mnie ból, bo i tak już wystarczająco zadała mi go mama swoim wybrykiem.
BenJi: Hye...kupiłem ci kawę- usiadł koło mnie na krześle
Ja: Skąd miałeś pieniądze?
BenJi: Miałem jeszcze trochę kieszonkowych- wymusił uśmiech
Ja: Jesteś kochany- przyciągnęłam go do siebie- Wisz, że wynagrodzę ci te zjebane urodziny prawda?
BenJi: Wszystkie twoje były zjebane, więc to jest rewanż za to, że ja tobie zawsze wszystko psułem
Ja: Przestań, nie mam ci za złe tego, że podrywałeś moje koleżanki w tamtym roku- zaśmiałam się- A twoje urodziny będę jednymi z najlepszych....przysięgam- przytuliłam go jeszcze bardziej do siebie i dopiero wtedy zauważyłam, że mój duży chłopiec płacze. Odkąd skończył 12 lat nie płakał ani razu, nawet jeżeli dostawał od kolegów porządne manto, trzymał się skubany, aż byłam zdziwiona jak można wytrzymywać takie tortury. Wszędzie miał strupy, posiniaczone ręce, nogi, twarz, a raz też zdarzyło się, że starsi chłopcy przywiązali go do słupa na boisku i tłukli go kamieniami po plecach, od czasu do czasu przejeżdżając czymś twardym po kręgosłupie, co spowodowało, że przez dobre dwa tygodnie ledwo się ruszał...nawet wtedy nie uronił nawet małej łezki.
Hobie: Może pójdziemy zobaczyć co z waszym ojcem?
Ja: Dobrze- mruknęłam podnosząc się z krzesła, jednak kiedy zauważyłam jak wywożą mamę z sali, rzuciłam się w stronę łóżka, szarpiąc za zwłoki
Ja: Obudź się! Proszę! Ja naprawdę błagam! Chuj ze mną i tak skończyłabym jako dziwka, ale nie rób tego swojemu synowi! Nie rób mu tego!- krzyczałam
- Proszę się odsunąć, bo będę zmuszona wezwać ochronę- burknęła stara pielęgniarka
Ja: A wzywaj sobie Pani co chcesz! Ciekawe co byś zrobiła na moi miejscu! Wie Pani jak to jest wychowywać nastolatka? Do tego z ojcem, który ma wszystko kompletnie w dupie?- no i moja maniery strzelił chuj, obszczały je psy i obsrały gołębie, bo jak tu być kulturalnym w takiej sytuacji?
- Nie mam pojęcia jak to jest, a ja tylko próbuje wykonywać swoją pracę, której Ty na pewno nie masz- rzuciła jadem w moją stronę, czego już naprawdę nie wytrzymałam
Ja: Smaż się w piekle, bezduszna szma....- Hobie zakrył mi usta ręką, po czym ukłonił się lekko i odszedł jak najdalej. Usadził mnie na krześle i kucnął przede mną
Hobie: Mogłabyś się uspokoić?- syknął
Ja: Nie! Nie mogę!- wrzasnęłam podrywając się z krzesła, przez co Hoseok stracił równowagę i upadł na podłogę
BenJi: Rin....tata cię woła- z wrogą miną spojrzałam na mojego chłopaka, po czym ominęłam go i weszłam do sali na, której leżał tata. Podeszłam do jego łóżka i spojrzałam na niego krzywo, siadając na brzegu łóżka
Tata: Panno Shin...
Ja: Tylko na tyle cię stać? Panną Shin mogłam być w podstawówce, chciałabym usłyszeć jak wymawiasz moje imię
Tata: Shin HyeRin...
Ja: Bez nazwiska
Tata: HyeRin...wiem, że ciężko ci po stracie mamy, ale- przerwałam mu
Ja: Dopiero co ją wywieźli z sali, a Ty już twierdzisz, że mi ciężko? A może ciężko było mi całe życie?- syknęłam wstając z miejsca
Tata: Córciu...damy sobie radę, będzie dobrze, będę się starła...
Ja: Nie...już teraz nie będziesz się musiał starać...wyprowadzę się- mruknęłam pod nosem, po czym odwróciłam się na pięcie i miałam zamiar wyjść, ale zatrzymał mnie głos brata
BenJi: Dlaczego?
Ja: JiJi...porozmawiajmy...- wyprowadziłam go z sali i posadziłam na krześle
BenJi: Dlaczego mi to zrobisz?
Ja: BenJi....ja nie mogę dłużej tam zostać, ojciec nie rozumie, że jestem dorosła...
BenJi: To weź mnie ze sobą...
Ja: To nie takie proste, przecież masz jeszcze jednego z rodziców, a ojciec ma bzika na twoim punkcie...obiecuję, że będziesz mnie odwiedzał co weekend
BenJi: Rin! On mnie zniszczy, dobrze wiesz, że mnie nie interesuje piłka nożna, siatkówka, hockey czy inne durne gry...jedyne co toleruje to koszykówka, bo Yoongie zabierał mnie często na swoje zajęcia- spuściłam głowę- Rin...proszę
Ja: JiJi to nie takie proste jak myślisz, naprawdę nie proste- zerwałam się z miejsca i weszłam ponownie do sali gdzie leżał ojciec
Tata: Panienko Shin, twoje zachowanie było skandaliczne....- chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale przerwał mu lekarz
- Pani jest córką?- kiwnęłam głową- Więc Pani ojciec musi zostać u nas na krótkiej obserwacji, mimo iż z badań wynika, że wszystko w porządku
Ja: W takim razie...mogę zabrać brata do domu?
-Jak najbardziej, przyda mu się trochę spokoju po tym co się wydarzyło, a Pani tata wyjdzie za trzy dni- uśmiechnął się ciepło po czym odszedł
Ja: Potrzebujesz coś?
Tata: Kupiłabyś mi jakąś piżamę?- ja jedynie przytaknęłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Udałam się do pierwszego lepszego sklepu z ubraniami i kupiłam najzwyklejszą czarną piżamę, po czym zahaczyłam jeszcze o spożywczy i kupiłam mu coś do jedzenia. Zostawiłam wszystko, pożegnałam się i razem z Hobiem i JiJinem wróciłam do domu.
Ja: Boże....nie mam już siły na nic- mruknęłam upadając na kanapę
Hobie: Kochanie....może wspólna kąpiel?- zrobiłam kwaśną minę i przecząco pokiwałam głową
Ja: Nie mam ochoty- mruknęłam cicho, ale kiedy miałam zamiar coś dopowiedzieć przerwał mi dzwonek do drzwi, wstałam więc z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi, powoli otworzyłam je i wbiłam wzrok w osobę stojącą za drzwiami
Jimin: Możemy porozmawiać?
Ja: Ty chcesz ze mną rozmawiać?- prychnęłam- Śnisz konfidencie...
Jimin: Proszę....słyszałem co się stało- spuścił głowę- Przepraszam cię, wiem, że nie jest prosto utrzymać się w tych czasach
Ja: Nic nie wiesz! Myślisz, że jak moi rodzice są bogaci, to tego iphona mam za darmoszkę!- wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodnik- Nie! Nie mam go za dramo! Sama sobie na niego musiałam zarobić! Sama muszę sobie zarobić na to, aby żyć
Jimin: Wiem....
Ja: A iphon? To nie bogactwo...to rzecz, której tak naprawdę nie potrzebuję! Nie potrzebuję tego pieprzonego telefonu- zrobiłam krok w przód, przez co chłopak musiał się cofnąć, a kiedy znalazł się kawałek ode mnie, pieprznęłam telefonem o kamienną ścieżkę, która prowadziła do drzwi domu, przez co cały się potrzaskał- A pieniądze?...Po chuj komu pieniądze! I tak już ich praktycznie nie mam!- powyciągałam ze wszystkich możliwych kieszeni pieniądze, które miałam i rzuciłam mu nimi w twarz, przez co ten tylko spuścił głowę po raz kolejny i stał nieruchomo
Jimin: Chciałem tylko powiedzieć, że współczuję...pójdę już...
Ja: Stój! To nie koniec!
Jimin: HyeRin ja już naprawdę pójdę
Ja: Powiedziałam stój! Nie rozumiesz mnie! Nie wiesz jak to jest stracić matkę! Wiesz jak to jest oglądać jej sine ciało!?- padłam na kolana rycząc jak głupia
Jimin: Wiem! Myślisz, że dlaczego jestem skazany na babcię?! Dlaczego? Zamordowali mi matkę! Na moich oczach ją zabili, torturowali, przebijali nożami!- wrzasnął klękając przede mną
Ja: Więc czemu jesteś pieprzonym zjebem, dlaczego kurwa dlaczego udajesz złamanego chuja skoro w środku jesteś miękki?
Jimin: Bo to do chuja nie takie proste! Myślisz, że jeździłbym na te zjebane wyścigi, gdybym miał matkę?
Ja: A czy to jakaś różnica? Ja to po prostu kocham...
Jimin: A ja potrzebowałem pieniędzy!- i właśnie w tym momencie z domu wybiegł mój chłopak, podnosząc mnie z ziemi i przytulając do siebie
Hobie: Park...po chuja tu przylazłeś?- warknął
Jimin: Żebyś mógł zadać pytanie Hoseok- syknął wstając z ziemi- To ja już pójdę- odwrócił się na pięcie i odszedł, a ja z płaczem pozbierałam pieniądze i wzięłam tego jebanego iphona, po czym w domu trzasnęłam nim o ławę kładąc się na kanapie. Leżałam tak jakieś 30 minut, a po chwili moje oczy zamknęły się.....Ok tu też zjebałam :/ ale naprawię to w kolejnych rozdziałach 💕💕kochu was~ •Wilczek
CZYTASZ
King of life | Jimin [Zakończone]
FanfictionŻycie jest jak gra, grasz w nią cały czas, czasem potrzebujesz telefonu do przyjaciela, a czasem radzisz sobie sam, jednak jedna zła decyzja może spowodować utratę ważnej osoby.....a jeszcze gorsze znajomości doprowadzają do twojego przykrego i bole...