Hobie: Kochanie- szepnął mi do ucha, delikatnie klepiąc w tyłek- Zrobiłem nam śniadanie, wstawaj szybko
Ja: Nie mam siły- jęknęłam- Boli mnie wszystko- dalej narzekałam
Hobie: To ja cię zniosę na dół dobrze?
Ja: Yhmmm...ale załóż mi bluzę i tamte spodnie- wskazałam palcem, podniosłam się do siadu i wyciągnęłam ręce w górę. Brunet wziął swoją bluzę z fotela i ubrał mi ją, po czym ubrał mi też spodnie, podniósł mnie i zniósł na dół.
BenJi: A tej co?
Hobie: Źle się czuje...- posadził mnie na krześle
Ja: Niee...po prostu wszystko mnie boli, wczoraj dużo miałam roboty w kawiarni
BenJi: Aaaaa...zapomniałbym! Był wczoraj ten rudowłosy półgłówek i pytał się o ciebie
Ja: Mogłeś mu powiedzieć, że już tu nie mieszkam- warknęłam krzywiąc się
BenJi: Powiedziałem, że pojechałaś do chłopaka....bo jesteście razem nie?
Ja: Wtedy jeszcze nie byliśmy- zaśmiałam się- Dobra nie ważne, ja muszę iść do pracy, Hoseok pożyczam twoją bluzę- uśmiechnęłam się słodko, wciskając się między niego a blat kuchenny, pocałowałam go czule, po czym sprawnie się wyślizgnęłam i podeszłam do brata i pocałowałam go w policzek
Ja: Zostaniesz dzisiaj z Hobiem, bądź grzeczny- uśmiechnęłam się
BenJi: Nie jestem małym dzieckiem!- krzyknął zanim wyszłam z domu....PaniP: Shin HyeRin!- wrzasnęła widząc moją mordę w drzwiach. Podskoczyłam ze strachu i spojrzałam na staruszkę- Musimy porozmawiać!- podeszłam bliżej, po czym usiadłam na krzesło przy barze
Ja: Coś się stało?
PaniP: Tak! I to bardzo dużo! Wylatujesz!
Ja: Dlaczego?- zdziwiłam się...tak szczerze to wcale się nie zdziwiłam, wiedziałam, że ten tępak naskarży mamie
PaniP: Za to białe świństwo!
Ja: Słucham? Jakie białe świństwo?- gra aktorska poziom 1000000000000000000000....
PaniP: Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi!
Ja: Babuniu, ale ja naprawdę nie wiem
PaniP: Pokaż torebkę- wyrwała mi ją z ręki i wysypała jej zawartość na blat- A więc....nic nie wiesz?...No dobrze, miłej pracy- odłożyła moją torebkę na blat, po czym wyszła z kawiarni, zaśmiałam się cicho i zabrałam się za robotę*******
Zbliżała się przerwa obiadowa, więc przewróciłam tabliczkę na drzwiach i usiadłam do stolika, aby zjeść obiad, który przyniósł mi Hobie. Jednak kiedy miałam zamiar skosztować trochę, to drzwi kawiarni otworzyły się z hukiem, a do środka wparował rudowłosy, targając mojego brata za ubrania
Jimin: Wiesz co ten mały gnojek zrobił?- modliłam się w duchu żeby tylko nic nie ukradł- Wlazł mi na pasy, a kiedy wysiadłem aby go zdyscyplinować to trzasnął w mój samochód z pięści i napluł mi pod nogi- HAHAHA moja krew
BenJi: Miałeś czerwone frajerze!
Ja: BenJi! Powiedziałeś Hobiemu, że wychodzisz?- chłopak pokiwał przecząco głową
Jimin: To wy się znacie?
Ja: To jest mój brat przyjebie- burknęłam łapiąc brata za nadgarstek i zaprowadziłam go tam gdzie wcześniej siedziałam- Siadaj...jesteś głodny?- chłopak jedynie pokiwał twierdząco głową, a ja podsunęłam mu mój obiad pod nos
BenJi: Dziękuję- mruknął, zabierając się za jedzenie. Oparłam głowę na łokciach czekając Bóg wie na co, dziwnie się czułam z faktem, że mój brat splunął pod nogi Jimina, znaczy....sama chciałam to zrobić, ale jednak.
Hobie: HyeRin! BenJi....- wbiegł do kawiarni- Ty mały gnojku, wiesz jak się wystraszyłem?- usiadł koło niego i zmierzwił jego włosy, po czym wstał i przeszedł dookoła stołu, aby usiąść obok mnie.
Ja: Martwię się....- zwróciłam się do brata- Dlaczego stałeś się taki wulgarny?
BenJi: Co? Dobrze się czujesz? - już miałam mu odpowiedzieć, ale przerwał mi telefonNumer nieznany
Ja: Tak słucham
- Panna Shin HeyRin?- głos mężczyzny był na tyle przerażający, że nie wiedziałam jak się mam wysłowić
Ja: Tak...
- Dzwonię ze szpitala w Anyang, Pani mama trafiła do nas w ciężkim stanie, po wypadku samochodowym
Ja: Jakim wypadku...a Pan Shin? Czy był z nią ktoś jeszcze?- spytałam drżącym głosem
- Z tego co mi wiadomo to jakiś mężczyzna...proszę o jak najszybsze dotarcie do szpitala- dopowiedział po chwili i rozłączył się. Ja byłam tylko ciekawa co oni kombinowali z ojcem, że jechali samochodem z Busan do Seulu, przecież to dwa końce Korei i kawał drogi
Ja: Jadę do Anyang...- mruknęłam pod nosem, po czym wstałam i pokierowałam się w stronę zaplecza. Zabrałam swoje rzeczy i wręczy wybiegłam z kawiarni, a za mną JiJi i Hobie
Hobie: Co się stało?
Ja: Moi rodzice mieli wypadek!- wrzuciłam torebkę do samochodu, po czym usiadłam za kierownicą- Zajmij się moim bratem, wrócę niedługo- wcale nie zamierzałam wracać ,,niedługo'' chciałam zostać przy mamie jak długo się tylko da!
BenJi: Nie ma mowy! Jadę z tobą!- wsiadł do samochodu....potem to już tylko kwestia czasu a byliśmy prawie na miejscu. Zostawiłam samochód na najbliższym parkingu i wybiegłam z niego zapominając nawet o kluczykach, biegłam ile sił w nogach, czując, że prawie wcale się nie poruszam. Wbiegłam do szpitala i ledwo oddychając zwróciłam się do recepcjonistki
Ja: Gdzie leży Pani Shin Seomin?
- Pierwszy korytarz, trzecie drzwi po lewej- uśmiechnęła się do mnie, ale ja nie miałam humoru na jakiekolwiek uprzejmości, po prostu chciałam być przy mamie. Stanęłam przed wielkim oknem i na łóżku dostrzegłam mamę, była cała posiniaczona i w strupach, twarz miała siną, a całą szyję dziwnie przetartą i posiniaczoną. Wbiegłam do sali od razu siadając obok niej, miła zimne ręce, a jej klatka piersiowa prawie się nie poruszała, mimo iż wszystkie badania wskazywały na to, że będzie z nią dobrze.
Ja: Mamo- szepnęłam nie mając siły wydobyć z siebie nic więcej. Wyglądała tak spokojnie i niewinnie, uśmiechała się...miałam wrażenie jakby zaraz miała otworzyć oczy, jednak wiedziałam, że nie nastąpi to tak szybko. Z oczu cały czas ciekły mi łzy, a ja sama cała się trzęsłam, jednak kiedy w sali rozległ się głośny pisk, a na kardiomonitorze pojawiła się ciągła linia, zaczęłam krzyczeć jak opętana, wybiegłam z sali i zaczęłam wołać o pomoc, jednak lekarz uspokoił mnie i wbiegł do sali aby pomóc mamie. Wbiegłam za nim i klęknęłam przy łóżku, szarpiąc mamę za rękę
Ja: Mamoooo! Błagam nieee! Błagam nie zostawiaj mnie! Nie dam sobie rady!- krzyczałam na cały szpital, a kiedy pielęgniarka wyprowadziła mnie z sali siłą, wpadłam w jeszcze gorszą histerię. Padłam na kolana i zaczęłam błagać Bogów, aby ratowali moją mamę, jednak ci chyba naprawdę muszą mnie nienawidzić, bo to zasrane urządzenie nadal piszczało
Hobie: Rin!- klęknął obok mnie- Csiiii, już spokojnie, będzie dobrze- ale po co on oszukuje samego siebie!
Ja: Nie dam sobie rady bez niej! Po prostu zginę i skończę jako dziwka, nie będzie mnie stać na nic!
BenJi: Przestań!- krzyknął stojąc sztywno na środku korytarza. Miałam ochotę powiedzieć, że to wszystko to tylko głupi żart na pryma aprilis, ale mieliśmy dosłownie tydzień do wakacji, co oznaczało, że już dawno po tym święcie i daleko przed, więc w takim razie co? Mama odwdzięcza się za te wszystkie lata mordęgi ze mną?
-Panno Shin...- głos lekarza zmusił mnie do spojrzenia w górę- Niestety nie udało nam się uratować Pańskiej mamy- rzekł tak jakby śmierć człowieka była mu obojętna, jednak dla mnie to było naprawdę wiele. Wstałam z podłogi, aby po ujrzeniu martwej mamy, znów paść na podłogę głośno płacząc....PRZEPRASZAM! Naprawdę przepraszam, ale mama HeyRin nie będzie jedyną uśmierconą osobą w tym opowiadaniu....dlatego przywyknijcie, albo od razu mnie ukrzyżujcie XD Mam nadzieję, że rozdział się podobał, a po śmierci Pani Seomin jakoś się pozbieracie ;*
~Wilczek
CZYTASZ
King of life | Jimin [Zakończone]
FanficŻycie jest jak gra, grasz w nią cały czas, czasem potrzebujesz telefonu do przyjaciela, a czasem radzisz sobie sam, jednak jedna zła decyzja może spowodować utratę ważnej osoby.....a jeszcze gorsze znajomości doprowadzają do twojego przykrego i bole...