11

1.7K 114 9
                                    

29 września

Jakieś trzy dni temu dzwonił do mnie BenJi błagając wręcz, abym to ja z nim poszła na zakończenie roku szkolnego, dlatego więc latam po domu już dobrą godzinę szykując się jak żaba na zastrzyk,potknęłam się kilka razy, rozdarłam prawie sukienkę, połamałam szpilki i pobiłam szklaną figurkę w korytarzu. Wzdychnęłam głośno i weszłam do kuchni, aby zjeść coś skoro BenJi jeszcze nie dotarł, wyciągnęłam z szafki szklankę na sok, a ona tak po prostu wysunęła mi się z ręki upadając z hukiem na marmurowy blat, a następnie na podłogę
- Cholera! Pieprzona kaleka!- warknęłam sama do siebie klękając przed szkłem
-Co się stało?- do kuchni wparowała mama Hoseoka- Boże HyeRin słońce! Nic ci nie jest?- klęknęła koło mnie zabierając mi z rąk to co pozbierałam
- Przepraszam za ten hałas, ale stresuję się i wszystko leci mi z rąk- zaczęłam zbierać najmniejsze kawałeczki szkła i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, co oznaczało, że mój braciszek dotarł
- Otworzę- podbiegłam do drzwi, od razu wpuszczając barta do środka, weszłam z bratem do kuchni i uśmiechnęłam się do kobiety, która mierzyła wzrokiem, to mnie, to mojego brata- To jest mój młodszy brat BenJi- uśmiechnęłam się 
- Dzień dobry- ukłonił się nisko
- Dzień dobry chłopcze, HyeRin...nie jesteście podobni ani trochę- zaśmiała się- Usiądźcie zrobię śniadanie
- Nie nie Panno Jung, śpieszymy się, ale za to jak wrócę to zrobię obiad- uśmiechnęłam się zakładając buty- A i jakby pani mogła, to proszę powiedzieć Hobiemu, że wzięłam jego auto- załapałam kluczyki od BMW Janga i wyszłam z domu. 
- Jak tam w domu?- zaczęłam rozmowę po dłuższej chwili
- A jak ma być? Wieczne awantury- mruknął niezadowolony
- To nie pyskuj do niego, to będzie spokój
- Ale ja się nawet do niego nie odzywam! Nie mówię nic na temat jego lenistwa i tego, że powoli bankrutuje, to on sam wygrzebuje jakieś bezsensowne kłótnie- warknął niezadowolony, jednak w środku płakał jak małe dziecko 
- Ja ci ni nie poradzę słońce, musisz z nim przetrwać, wezmę cię na wakacje, jeżeli w końcu będę mogła zamieszkać sama, bo jak na razie właściciel mieszkania kręci i mataczy- wzdychnęłam parkując samochód pod szkołą. Zabrałam torebkę, po czym wysiadłam z samochodu udając się w stronę szkoły
- HyeRin do cholery! - warknął za mną BenJi- Trzymaj się mnie, bo ci wszyscy napaleńcy pożrą cię wzrokiem i głupimi tekstami- chwyciła mnie za nadgarstek
- Hahaha...to chyba nie mój przedział wiekowy
- Beni!- usłyszałam krzyk za plecami- Ziom co to za dupa? Bo nie wierzę, że to twoja mama, babcia, albo ciocia- zaśmiał się, mierząc mnie wzrokiem
- HyeRin...jestem siostrą BenJiego- zaśmiałam się, a po chwili ruszyłam w stronę budynku szkoły. 

**********

- To co idziemy na zakupy i jedziemy do Hobiego okej?- zapytałam wychodząc ze szkoły po apelu 
- Jak chcesz- chłopak wzruszył ramionami i wsiadł do samochodu, a ja zaraz po nim. Nie minęło trzydzieści minut, a byliśmy już w domu. Przygotowałam obiad i zawołałam wszystkich domowników, wszyscy razem zasiedliśmy do posiłku
- Beni....masz jakieś plany co do kolejnej szkoły?- Hoseok podniósł wzrok na mojego brata, ten jedynie przełknął ślinę i zwiesił głowę
- Nawet jeśli, to nie mamy pieniędzy na nic...- zrobiłam duże oczy i od razu kopnęłam brata w kostkę, nie chciałam żeby ktokolwiek mi pomagał, sama zapracuje na książki dla brata. Wiedziałam, że nie ma ratunku dla naszego szczęścia, jednak wierzyłam, że jakimś szczęśliwym trafem, znajdę pracę, lub zacznę chodzić na wyścigi, Jung dobrze wie ile szmalu można zarobić na tym gównie, więc lepiej niech milczy. Wstałam z miejsca, odłożyłam talerz do zlewu i udałam się w kierunku garażu, uprzedzając, że pozmywam jak wrócę. Przy samochodzie zostało mi nie wiele do zrobienia więc stwierdziłam, że jak nie teraz to nigdy, zresztą co miałam ze sobą zrobić, moim jedynym pretekstem wyjścia z domu była naprawa samochodu. 
- HyeRin...- głos brata wyrwał mnie z zamyśleń 
- Czego?- warknęłam
- Przepraszam, nie chciałem abyś się wstydziła...zawsze krzyczałaś na mnie, że mam być szczery...
- I udzieliło ci się to dopiero teraz? Nie bujaj młody...chyba lepiej jak odprowadzę cię do domu- podniosłam się z ziemi- Ale jeszcze muszę się przebrać- przebranie zajęło mi jakieś dziesięć minut, a po kolejnych trzydziestu byliśmy już pod domem mojego taty.
- Trzymaj się młody, nie pyskuj i pamiętaj, że jak tylko zadzwonisz to przyjadę po ciebie- przytuliłam brata na pożegnanie i odeszłam w kierunku centrum miasta.  Idąc jedną z większych ulic, w oczy rzuciła mi się dosyć duża kartka z napisem ,, Szukam barmanki, z przywilejami''. Nie do końca interesowało mnie, to jakie mają być te przywileje, bardziej połasiłam się na prace, weszłam do środka i od razu zapytałam o właściciela lokalu, dosyć wysoki, dobrze zbudowany blondyn zaprowadził mnie do jakiegoś podejrzanego korytarza i bez słowa wskazał mi, do których drzwi mam zapukać.  Wzięłam trzy głębokie wdechy i zapukałam kilkukrotnie, a po usłyszeniu dosyć głośnego ,,proszę'', weszłam do środka
- Dobry wieczór, ja w sprawie pracy
- Ahhh...no to proszę usiąść- poczyniłam tak jak powiedział- Więc jakie masz wykształcenie?
- Nauczyciel...- mruknęłam cicho
- Więc czego tu szukasz?- zaśmiał się kpiąco
- Pracy...to chyba proste
- Dobrze zaczniesz od jutra....otwieramy o 22, Ty zaś bądź o 20:30- ukłoniłam się nisko, po czym wyszłam z klubu....

*****************

Kucnęłam po raz kolejny dziś przy tym przeklętym samochodzie i zaczęłam wyklinać. Nie mam już siły do tego pojazdu, sprzedam go w cholerę i będę jeździć rowerem, bo dłużej tak nie dam rady
- Co się stało kochanie?- do garażu wparował Jung
- Nienawidzę tego samochodu! Jeszcze ostatnio ta część tu pasowała, a teraz po chuju nie chce wejść!- warknęłam, rzucając kluczem o ziemie. Hoseok rozsiadł się na kanapie w tylnej części garażu, po czym krzyknął do mnie:
- Chodź tu mój złośniku!- poklepał się po udzie, a ja podeszłam do niego i usiadłam na jego udach okrakiem
- Jesteś moją księżniczką misiaczku- mruknął mi do ucha, a po moim ciele przeszły ciarki
- Ja ciebie też kocham...- przystawiłam czoło do jego- Jesteś czasem wkurzający, ale wybaczę ci to...troszczysz się o mojego brata, a to dla mnie bardzo ważne- złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Dobra skarbie...ja zmykam do pracy, a Ty dokończ moje autko- zaśmiałam się- Żartowałam, ale pamiętaj, że Beni przychodzi dziś na noc
- Czyli z seksu nici?- mruknął zawiedziony
- Niestety....ale obiecuję ci, że będziesz miał wynagrodzone.....

King of life | Jimin [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz