9

1.7K 108 5
                                    

Kilka dni później odbył się pogrzeb mojej mamy. Przyszło wiele ludzi, ze względu na jej zawód, przyglądałam się dokładnie każdemu z osobna, ale jakoś żadna z tych parszywych mord nie wyglądała, ani miło, ani znajomo. Same snoby z branży aktorskiej lub znane modelki, udawały, że im smutno, ale w duchu i tak cieszyły się, że ze względu śmierci ich fotografki, będą miały krótką przerwę. 
- Wielkie kondolencje Panno Shin- usłyszałam głos za plecami, odwróciłam się powoli i widząc szefa mojej mamy, ukłoniłam się nisko. Wysłuchałam już wiele fałszywych kondolencji dziś, jednak wiedziałam, że te były naprawdę szczere, uwielbiam tego człowieka, jest bardzo miły i odkąd pamiętam był dla naszej rodziny wsparciem. No i znów wpadłam w histerię, po prostu nie potrafię pogodzić się z taką stratą, nie umiem wziąć tego na klatę, to wszystko mnie przerasta. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach, nadal szlochając
- Nie martw się skarbie- pocieszający głos Hobiego dobiegł do moich uszu- Znalazłem dla nas mieszkanie, za duże to ono nie jest, ale jednak...będziesz miała blisko do pracy, ja zresztą też...- okrył mnie swoją kurtką, po czym dodatkowo przytulił
- Hobie- szepnęłam- Dziękuję, że jesteś przy mnie- wtuliłam się w niego mocniej. Pozbierałam się w sobie i zaraz po pogrzebie udaliśmy się do domu taty, spakowałam wszystkie swoje rzeczy i zeszłam na dół, usiadłam w pokoju i czekałam, aż tata z BenJim wrócą do domu. Kiedy tylko usłyszałam otwierające się drzwi, wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę przedpokoju, stanęłam przed ojcem
- Wyprowadzam się- poinformowałam spłodziciela o moich zamiarach 
- Jak to?- zrobił duże oczy
- Tak normalnie, mam dwadzieścia lat! To chyba proste, że chcę się usamodzielnić co?
- HyeRin!- krzyknął mój brat- Błagam nie!
- JiJi! Proszę cię, nie histeryzuj...przecież będziesz mógł przychodzić do nas co weekend- przytuliłam brata do siebie, po czym wzięłam walizki i wyszłam z domu ignorując ciche wyklinanie mojego brata i nienawistne spojrzenie mojego ojca. Bolało mnie, że muszę zostawić młodego z tak nieodpowiedzialnym bucyfałem, jakim jest mój tata, ale nie miałam innego wyjścia. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu Hobiego, ponieważ to tam mieliśmy się zatrzymać przez najbliższe kilka dni, dziękowałam w duchu, że HoSeok ma cudownych rodziców i świetnie się z nimi dogaduje, bo gdyby było inaczej chyba bym zwariowała. Jak tylko dojechałam do domu rodziców Hobiego, wyciągnęłam walizki z bagażnika i weszłam do domu
- HeyRin kochanie! Tak bardzo mi przykro- mama mojego chłopaka przytuliła mnie mocno, jedynie spuściłam głowę i uśmiechnęłam się, dając znak, że wszystko w porządku. 
- Hobie...jedźmy zrobić jakieś zakupy- mruknęłam- Nie będę wyjadać wam z lodówki
- Ależ nie trzeba, jedzenia jest dużo, specjalnie byłam dziś na zakupach- i znów ten wspaniały uśmiech rozmiękczył moje serduszko, jednak nie mogłam żyć u nich nie dając nawet na kolejne zakupy, bo w końcu ja też z tego będę jadła. Wyciągnęłam z portfela ostatnie  trzydzieści tysięcy  won i wręczyłam je Pani domu. 
- Pokaż ten portfel!- mama Hobiego wyrwała mi przedmiot z ręki- Dziewczyno! Czy ty dajesz mi ostatnie pieniądze?!- pomachała mi pustym portfelem przed nosem, po czym włożyła pieniądze do portfela i oddała mi go. Wzdychnęłam głośno, po czym uśmiechnęłam się półgębkiem i przytuliłam się do kobiety
- Dziękuję, jest Pani dla mnie jak druga mama- mruknęłam cicho, a z moich oczu pociekły kolejne słone łzy.....

**********

- Wstajemy kochanie, nie będziemy spać wiecznie co?- ciepły oddech oplótł moją szyję. Podniosłam się z do siadu i przetarłam oczy, wyciągnęłam telefon z pod poduszki zerkając która godzina 
- Co? dwunasta?- zerwałam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Mimo, że mój stan psychiczny nie był najlepszy to i tak chciałam iść dziś do pracy, trochę kontaktu z ludźmi nie zaszkodziłoby mi, a może wręcz przeciwnie. Ubrałam czystą bieliznę, czyste spodnie i pierwszą lepszą bluzę Hobiego, pocałowałam go na pożegnanie i wyszłam z jego pokoju, zbiegłam na dół, z kuchni wzięłam sobie tylko jabłko i wybiegłam z domu. Wsiadłam w samochód i wręcz z piskiem opon odjechałam z pod domu. Wystarczyło dziesięć minut, a byłam na miejscu, zaparkowałam samochód i udałam się do kawiarni
- Dzień dobry babuniu- uśmiechnęłam się 
- Shin co ty tu robisz?- starsza pani wnet zawału dostała widząc moją osobę w drzwiach kawiarni 
- W głowę bym dostała, jakbym miała siedzieć cały czas w domu- starsza pani kiwnęła jedynie głową, a ja uradowana ruszyłam na zaplecze, otworzyłam swoją szafeczkę i schowałam do niej bluzę, bo było dosyć ciepło, wyciągnęłam tajemniczą białą reklamówkę i zerknęłam do środka, jednak szybko tego pożałowałam, ostatnie resztki towaru chyba nie są odpowiednim przedmiotem do trzymania w szafce w pracy co?  Schowałam reklamówkę głęboko do szafki i ruszyłam w stronę kasy, stanęłam przy blacie i zaczęłam obsługiwać klientów....

Około godziny szesnastej wyszłam sobie z SeoRin na obiad.....to ta dziewczyna co uratowała mnie przed Jiminem, myślałam, że jest wredną suką, bez serca, a ona okazała się być taka jak ja, zabawna, wkurwiająca, ładna i też kocha się ścigać...oczywiście skromność poziom 120 :D. Ogólnie to ona jest bardziej inteligentna niż mogło się wydawać, rozgryzła monie, wie o o tym, że sprzedawałam towar, wie dosłownie wszystko, ciekawa jestem tylko skąd posiada takie informacje.
- To jak wracamy?- wyciągnęłam się na krześle
- No raczej, musimy co nie?- uśmiechnęła się, wstając z krzesła. Weszłyśmy uradowane do kawiarni i miałyśmy zamiar zająć się swoimi obowiązkami, ale zatrzymał mnie głos babci
- Shin! Zwalniam cię!- warknęła uderzając pięścią o stolik- Nie będziesz robić z moje kawiarni sklepu z narkotykami- rzuciła reklamówką o blat...

Nie wypowiem się w ogóle na temat tego rozdziału, po prostu dramat~•Wilczek

King of life | Jimin [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz