12

1.5K 105 12
                                    

Trzy dni później

- HyeRin wstawaj!- usłyszałam krzyk brata z drugiego końca pokoju. Otworzyłam oczy i skierowałam wzrok na bruneta
- Czego chcesz?- warknęłam okrywając się kołdrą po uszy
- Telefon ci dzwonił- rzucił nim we mnie
- Spadaj gnomie!- wrzasnęłam, odblokowując telefon. Jak się okazało dzwonił właściciel mieszkania, w którym miałam zamieszkać z Hobiaszem, odetchnęłam z ulgą, po czym wstałam i wybrałam ponownie numer starszego pana, odczekałam trzy sygnały, a kiedy usłyszałam w słuchawce ,,Halo?'', zaczęłam mówić
- Dzień dobry, przepraszam, że nie odebrałam, ale nie zdążyłam
- Rozumiem, ja chciałem tylko powiedzieć, że mieszkanie będzie wolne już od jutra...o godzinie dwunastej zapraszam, na miejscu podpiszemy umowę- oczy zaświeciły mi się jak dwie żaróweczki
- Dziękuję bardzo, na pewno będziemy- rozłączyłam się i odłożyłam telefon na bok, nadal nie wierząc, że w końcu będę miała wolność! Będę mogła paradować po mieszkaniu w samej bieliźnie, będę mogła bez skrępowania uprawiać seks w kuchni, w łazience, w salonie....gdzie tylko chcę! Podskoczyłam z radości, po czym przytuliłam brata do siebie krzycząc mu do ucha, ten zaś nie oganiając o co chodzi zaczął bić mnie po całych plecach, chcąc wymknąć się z mojego uścisku, jednak kiedy już prawie mu się to udało, puściłam go i biegiem ruszyłam na dół, aby pochwalić się rodzicom mojego chłopaka. Zajrzałam do każdego jednego pomieszczenia, jednak po małżonkach ani śladu, zdziwiona udałam się do kuchni gdzie jak się okazało, siedział Hoseok
- A ty co latasz jak poparzona?- upił łyk herbaty, którą robił sobie około trzeciej w nocy, kiedy wróciłam z pracy
- Dzwonił właściciel mieszkania! Jutro o dwunastej mamy tam jechać i podpisać umowę!- wskoczyłam na blat, a Hobie zrobił oczy jak pięć złoty, po czym pierdaknął telefon na bok i podszedł do mnie, namiętnie całując. 
- HyeRin...Było miło i na pewno skorzystam drugi raz, ale teraz już się zmywam...- po minie brata mogłam poznać, że nic dobrego się nie szykuje...
- Co Ty kombinujesz?- spojrzałam na niego krzywo 
- Nic takiego...po prostu wracam do domu, a potem idę z kolegami- przewrócił oczami
-.....Nie chcę słyszeć, że brałeś udział w nielegalnych wyścigać, że korzystałeś z usług pań do towarzystwa, że upiłeś się do nieprzytomności, że zdewastowałeś komuś auto, ogród, dom, czy inne badziewie- pogroziłam mu palcem, ten jedynie przytaknął i zwyczajnie wyszedł z domu.
- To teraz jesteśmy sami...- chwycił mnie za tyłek i podniósł do góry
- W takim razie...świętujemy?- zaśmiałam się, patrząc brunetowi prosto w oczy, ten jedynie złączył nasze usta w pocałunku i ruszył w stronę swojego pokoju, obijając się o wszystkie możliwe ściany, szafki i inne pierdoły. Postawił mnie przy drzwiach, ale kiedy chciał mnie znów pocałować, ja wyślizgnęłam się z jego uścisku i podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej dwa krawaty, po czym złapałam Hobiego za nadgarstek i podeszłam do łóżka, popychając go na nie. Związałam mu ręce i zawiązałam oczy, po czym zaczęłam zdejmować z niego ubrania
- Co zamierzasz?- spiął wszystkie mięśnie, kiedy pocałowałam go w czuły punkt, jakim jest miejsce tuż nad pępkiem
- Obiecałam ci wynagrodzenie prawda?- odpięłam pasek, a brunet jedynie kiwnął głową- Więc dotrzymuje obietnicy, wiem, że to lubisz- gwałtownym ruchem ściągnęłam z niego spodnie, a zaraz po nich bokserki. Przejechałam palcem wskazującym od ust do podbrzusza, po czym nachyliłam się nad jego przyrodzeniem i wzięłam je do buzi, dopieszczając go czule, ssałam, oblizywałam, a to co nie mieściło mi się do ust dopieszczałam ręką. Brunet wygiął się i jęknął głośno, po czym znów napiął wszystkie mięśnie
- Przestań już!- wrzasnął będąc blisko spełnienia. Od kiedy zaczęliśmy się spotykać, powtarzał, że nie lubi kiedy laski robią mu loda, bo wtedy trudno mu się powstrzymać, a nie lubi spuszczać się im do ust, wszystko przez to, że jak miał piętnaście lat, jego wielka miłość stwierdziła, że może zrobić mu loda, ale jeżeli się powstrzyma, była starasz, więc też bardziej doświadczona, tak jak powiedziała zrobiła mu dobrze, jednak ten nie dał rady i spuścił się prosto w jej usta, a ta z kwaśną miną plunęła mu w twarz i wyszła z mieszkania już więcej się z nim nie kontaktując. Zakończyłam pieszczoty tak jak prosił, po czym odwiązałam mu oczy, sięgnęłam papierosy, usiadłam na nim okrakiem, zdjęłam koszulkę i odpaliłam papierosa. Wzięłam bucha, odchyliłam głowę w tył i wypuściłam dym
- Ja mam coś lepszego- zaśmiał się brunet, po czym wskazał na komodę obok łóżka. Podeszłam do mebla i otworzyłam drugą szufladę od dołu, zaczynając grzebać po całej powierzchni, aż w końcu znalazłam to czego szukałam
- Ale stój! Pozwolę ci zapalić, jeżeli ja też mogę- uśmiechnął się głupio, wiercąc się na łóżku
- Ale wtedy musiałabym cię rozwiązać- zrobiłam słodką minkę-.....No dobrze- podeszłam do łóżka i rozwiązałam ręce Hobiego, podałam mu jointa, włożył go do ust, po czym odpalił i wziął bucha. Spaliliśmy do końca i wróciliśmy do zabawy, chłopak przewrócił mnie na plecy i zaczął całować każdy możliwy skrawek mojego cała, a kiedy zjechał niżej, to już była kwestia czasu, a jego dwa palce znajdowały się w moim wnętrzu....

****

Po około trzech godzinach później, dostałam telefon od Jimina, z prośbą o spotkanie, na co niechętnie się zgodziłam. Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i ruszyłam w stronę ,,kawiarni'', w której miałam spotkać się z rudowłosym. Dojście tam zajęło mi jakieś dziesięć minut i do tego jak się okazało byłam pierwsza. Usiadłam przy ostatnim stoliku, uprzednio zamawiając moją ulubioną kawę.
- Przepraszam za spóźnienie, babcia mnie dłużej dzisiaj przetrzymała- wysapał zdyszany, a ja uniosłam jedną brew do góry 
- Po co mnie tu ściągnąłeś?- upiłam łyk kawy
- Chciałem Cię przeprosić....
- Za co?- zdziwiłam się 
- Bo to ja tam podłożyłem te narkotyki- powiedział w prost
- Słucham? Pozbawiłeś mnie pracy, doskonale wiedząc w jakiej sytuacji się znajduję? Jesteś nienormalny?- mój ton głosu mimo zdenerwowana nie podniósł się ani trochę 
- Może i jestem, ale nie gniewaj się na mnie...byłem na Ciebie tak wkurzony, że zrobiłem to nieumyślnie
- Nieumyślnie to powstałeś imbecylu!- wrzasnęłam, po czym wyszłam z kawiarni i skierowałam się w stronę domu
- Poczekaj HyeRin! Ja zrobię wszystko, abyś wróciła do kawiarni- chwycił mój nadgarstek 
- Nie potrzebuję twojej pomocy, znalazłam już pracę.
- Gdzie?- zdziwił się
- Nie twój interes, nara- warknęłam wyrywając rękę z jego uścisku. Wróciłam do domu, zrobiłam obiad, posprzątałam i zdążyłam nawet pół godziny się wyspać zanim ruszyłam do pracy, a Hobie cały dzień leżał na kanapie i się boczył, miałam go powoli dość, więc wyszłam dzisiaj trochę szybciej, co nie zmienia faktu, że w klubie byłam idealnie na ustaloną godzinę. Założyłam fartuch, wzięłam ścierę i ruszyłam w stronę stolików, stojących w tylnej części klubu
- Zmyłem już stoliki- męski głos dotarł do moich uszu
- A sprawdziłeś czy w toaletach jest papier?- rzuciłam sarkastycznie, ten chłopak powoli zaczynał mnie denerwować, mieliśmy dzielić się pracą na pół, a on przychodził szybciej i wszystko robił za mnie, z zaplecza przynosił alkohol i uzupełniał barek, ustawiał szklanki, zmywał stoliki, obchodził całą salę i sprawdzał czy wszystko gra.
- JungKook jestem.- wyciągnął rękę w moją stronę, ignorując mój sarkazm. Przymrużyłam oczy i spojrzałam na niego dokładnie lustrując tą młodą twarzyczkę
- HyeRin- uścisnęłam jego dłoń i ruszyłam za bar- Dziś ja rozlewam alkohol- śmieję się cicho, bo wiem jakich zboków się spotyka na sali. 
- Właśnie miałem Ci to zaproponować, ciekaw jestem jak wytrzymasz tłuczenie szkła- zaśmiał się głośno
- Wiesz co? Już Cię nie lubię, ale ciesz się, bo to dobry znak- machnęłam ręką, zerkając na zegarek wiszący nad barem...zostało pięć minut, otworzyłam drzwi, gdzie stała już dosyć duża grupa ludzi
- Otwarte!- wrzasnęłam otwierając drzwi na oścież, po czym biegiem ruszyłam za bar.
Po około trzech godzinach miałam totalnie dość tej trzody chlewnej, dosłownie tak się zachowywali, rozlewali, pluli, dobrze, że nie rzygali, bo wtedy ja bym im zwymiotowała na twarz. 
- Shin!- usłyszałam głos JungKooka- Szef każe ci iść do pokoju numer piętnaście na piętrze- oh tu jest ta kruszynka, zaśmiałam się w myślach, ściągnęłam fartuch i ruszyłam dumnym krokiem w stronę schodów, wdrapałam się na pierwsze piętro, stanęłam przed drzwiami z numerem piętnaście, zapukałam, po czym weszłam do środka, jednak ciemność uniemożliwiła mi zobaczenie czegokolwiek, drzwi zamknęły się z hukiem i ktoś je zakluczył, wyrzucając klucz gdzieś w ciemność......

King of life | Jimin [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz