Eliksiry

264 9 0
                                    


Nikogo już nie było w dormitorium, spojrzała na plan, pierwsze były eliksiry, ale nie wiedziała gdzie są. Wybiegła po schodach i pognała lochem w kierunku wielkiej sali. Skręciła ostro za róg korytarza, zahaczyła ręką o pasek ,który pociągnął ja do tyłu. Wylądowała plecami na zimnej posadzę. Podniosła się na łokciach i pomasowała plecy, obok niej podnosił się jakiś chłopak.
- Hej, nic ci się nie stało? - zapytała nieśmiało.
- Haha, ja to chyba jestem na ciebie skazany! - zaśmiał się James.
- Matko ,strasznie cie przepraszam- wy piszczala przejęta Elaina, próbując spakować książki Jamesa do torby. - Przepraszam naprawdę ,ale muszę już lecieć.
Już przygotowywała się do sprintu w poszukiwaniu klasy, kiedy James złapał ją za rękę i zatrzymał.
- Jemaes naprawdę mi się śpieszy na....
- Na eliksiry, wiem, mamy razem lekcje i sądząc po twoim pośpiechu ,chyba nie chcesz się spóźnić - przerwał jej James uśmiechając się przyjaźnie - Jeśli poczekasz sekundę to pójdziemy razem.
- James ratujesz mi życie, w planie miałam biegać jak szalona po Hogwarcie by znaleźć sale od eliksirów.- Wyrecytowała niczym karabin maszynowy.
- Wow, chyba się nie dało tego szybciej powiedzieć.

- Jestem zdenerwowana i trochę się stresuje tym że pierwszy dzień a ja już się spóźnię.

- A ja myślałem że to z mojego powodu - uśmiechnął się szelmowsko i wstał z posadzki.
- Ta, na pewno
- No to co, idziemy.
Na początku Elaina chciała biegnąc do klasy ,ale powstrzymywał ja James ciągłym trzymanie za rękaw szaty. Po kilku próbach uwolnienia się, które i tak nie się nie udały Li podała się i zaczęła iść równo z nim.

Chłopak starał się ja zagadywać by ta przestała się denerwować i udało mu się. Elaina była tak pochłonięta rozmowa z nim, że zanim się obejrzała stali już przed starymi drewnianymi drzwiami.
- Spokojnie tylko się nie denerwuj - te słowa dodały Li otuchy.
Weszli do sporej sali podtrzymywanej przez kolumny, wszędzie stały w równych rzędach dwu osobowe ławki, biurko stało na podwyższeniu, na ścianie wisiała ciemno zielona tablica. Po lewej stronie stały wielkie półki z kolorowymi fiolkami i suszonymi roślinami.
- O Pan Potter i panna Greenbee, w pierwszy dzień spóźnienie - odparł obojętnym głosem Slughorn - Co panienka ma na sobie? To nie jest szata ,która nosi się po szkole.
- Km. Za spałam i szybko się ubierałam, więc wzięłam to co miałam pod ręką - Wydukała robiąc się blada na twarzy.
- Rozumiem, za to że jesteś nowa i to pierwszy dzień szkoły to ci datuje, ale następnym razem po mimo tego że Slytherin jest pod moją opieka to straci punkty. Siadajcie.
James usiadł w ławce z Blackiem tuż przy suszonych roślinach. Jedyne wolne miejsce jakie widziała to było koło tego samego chłopaka, obok którego siadła na kolacji wczoraj.
- Radzę Ci nie zadawać się z Potterem, on przysporzy ci kłopotów - wysyczał chłopak patrząc się na Slughorna. Elaina jedynie pokiwała głową i wyciągnęła podręcznik do eliksirów.
- Dobrze, zaczniemy dzisiaj od czegoś prostego. Przygotujcie mi eliksir wzrostu.
Cała klasa wyszeptał słowa protestu, ale Slughorn nic sobie z tego nie robił.
Po nie całych 10 minutach na każdej ławce stały po dwa kościółki i masa składników. Połowa osób szeptały między sobą by dowiedzieć się jak zrobić eliksir, reszta siedziała w skupieniu nad wywarem.
Elaina razem z chłopakiem obok, jako pierwsi skończyli, miała okazję przyjrzeć się innym w jej wieku.
-" James sobie nie radzi z taką prosta rzeczą? " - zdziwiła się widząc jak chłopak gimnastykuje się nad wywarem, a on w ogóle nie przypomina tego co powinien.-" Kurcze chciała bym mu pomóc, za to że on wiele razy mi pomagał, ale jak?"
- Panie profesorze... - Wyjąkała z ręką w górze, Slughorn odwrócił się do niej i czekał aż coś powie - Khm, chciałam się zapytać czy mogła bym pożyczyć parę roślin, jeszcze nie zakupiłam wszystkich potrzebnych rzeczy.
Chłopak obok dziwił się, po co to robi jak skończyła eliksir i ma wszystkie składniki.
- Na brodę Merlina. Oczywiście że tak. Proszę weź co ci potrzebne.
- Dziękuję.
Przemaszerowała w stronę półki, Slughorn śledził ja wzrokiem aż do suszonych roślin. Udało jej się przyjrzeć eliksirowi Jamesa i określić co będzie do niego potrzebne. Przez chwilę stała i przyglądała się półce by upewnić się że profesor zajął się innymi uczniami. Zebrała to co powinno przywrócić eliksir Jamesa do prawidłowego stanu. Wrzuciła wszystko do kociołka, zamieszała, przygasiła trochę ogień i znów wróciła do półki udając że czegoś szuka. W duchu modliła się żeby nie padły słowa za jej pleców " A co panienka Greenbee wyczynia? " ale na szczęście tak się nie stało. Spojrzała na profesora Slughorna który nic nie zauważy i dalej przyglądał się mikstura uczni. Odetchnęła, tym razem jej wzrok uciekł ku Jamesowi, na jego twarzy malowało się zdziwienie połączone z ulga. Chłopak pokazał palcem na Syriusza, który niczego nie zauważył i dalej siłował się z pokrojeniem ziaren, Elaina się skrzywiła nie chciała mu pomagać. On jej ani razu nie pomógł, ba nawet się z niej wyśmiewał, pokręciła przecząco głową. James zrobił błagalna minę i złożył ręce do proszenia. Westchnęła, trudno niech straci pomoże Syriuszowi, jego eliksir nie wyglądał tak tragicznie jak Jamesa. Chłopak w okularach szturchnął tego drugiego, by ten nie wydał z siebie żadnych protestów. Elaina obróciła się z składnikami, wrzuciła je do kotła, dwa z nich położyła na płycie pokazując że ma je utrzeć w moździerzu, zamieszała i szybkim krokiem wróciła do swojej ławki. Syriusz nie wiedział co się stało, ciągle patrzyła na Jamesa ,później na Elaine a na końcu na swój wywar i tak w kółko. Dziewczynę nawet to rozśmieszyło, że potrafiła tak zdezorientować chłopaka.
- Następnym razem jak zrobisz za nich eliksir, zgłoszę to Slughornowi.- Elaina odwróciła się do chłopaka z ławki, nie wyglądał na zadowolonego, wręcz kipiał z złości.
- Ale ja nic nie zrobiłam.
- Jak to nic, pomogłaś tym dwóm imbecyla.
- Pomogłam im tylko poprawić eliksir.
- Właśnie ,więc się przyznajesz że im pomogłaś, więcej tego nie rób. - Chłopak prawie na nią krzyczał, Elaina skurczy się w sobie bo właśnie sobie uświadomiła, że prawdziwy Ślizgon nie pomógłby Gryfonowi,brawo.

LiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz