Dwanaście

1.2K 121 2
                                    

We can live in love, in slow motion
----------------

Zayn's POV

Nie widziałem się z Niallem od prawie tygodnia przez natłok pracy. Na kancelarię spadła sprawa zamachowca, który podpalił kilka budynków ambasad i spowodował przy tym dziesięć ofiar śmiertelnych oraz ponad siedemdziesiąt poparzonych w stanie krytycznym.

Spoczęła na nas wielka odpowiedzialność. Musieliśmy przejść proces i skazać winnego, jednak to było trudniejsze niż mogłoby się zdawać. Nie mogliśmy przy tym stworzyć afery międzynarodowej, która mogłaby zaszkodzić całej kancelarii.

Wszyscy pracownicy zasuwali jak maszyny bez chwili przerwy, aby zakończyć to najszybciej, jak tylko się da. Chcieliśmy mieć to za sobą i nie martwić się o każdy krok, jaki wykonamy. Oprócz sprawiedliwości musieliśmy brać pod uwagę bezpieczeństwo obywateli. Wypuszczenie go na wolność bądź skazanie mogło prowadzić do kolejnych zamachów.

Sfrustrowany westchnąłem, czytając po raz kolejny w ciągu ostatnich trzydziestu minut akta. Nie czułem się dobrze w tej sprawie przez korzenie, jakie posiadałem. Widziałem prześmiewcze spojrzenia pracowników z innych działów. Nie wstydziłem się tego, po prostu było mi z tym niekomfortowo, że inni ludzie nie pozwalają mi cieszyć się z tego, kim jestem.

Zauważyłem szybko przemieszczającego się Louisa przez szklane ściany gabinetu, który musiał być czymś bardzo przejęty. Taranował wszystkich na swojej drodze, co chwilę komuś docinając. Doskonale słyszałem każde jego słowo, co bardzo mnie bawiło.

- Zamykamy sprawę, Zayn.

- Co? Jak to?

- Nie żyje.

Popatrzyłem zdziwiony na Louisa, ale nie ukrywałem ulgi, która się we mnie zrodziła. Nie musieliśmy już tak ciężko charować, dodatkowo będę mógł każdą wolną chwilę przeznaczać na Irlandczyka, za którym bardzo tęskniłem.

Podniosłem się z krzesła, pakując swoje rzeczy. Zebrałem kilka teczek pod rękę i zmierzałem do wyjścia biura. Louis nie za bardzo rozumiał, co robiłem, bo stał w miejscu i przyglądał się wszystkiemu. Dopiero gdy złapałem za klamkę, drgnął.

- Zayn, czekaj! Thomson chciał..

- Nie obchodzi mnie to - odkrzyknąłem przez uśmiech, przeciskając się między innymi pracownikami.

Pędziłem ulicami Londynu, aby móc w końcu przytulić Nialla. Liczyłem na to, że tego dnia miał wolne, bo planowałem gdzieś go zabrać.

Stanąłem pod drzwiami jego mieszkania i zastukałem parę razy. Po drugiej stronie usłyszałem stłumione "już otwieram", przez co automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- W czym mogę.. Zayn!

Niall wskoczył w moje ramiona, całując mnie po całej twarzy. Byłem szczęśliwy, że dla kogoś znaczyłem tak wiele.

- Zbieraj się, Nialler. Pojedziemy w jedno miejsce - mruknąłem do jego ucha, następnie przejeżdżając językiem po linii szczęki.

Pisnął uradowany, zeskakując z moich bioder. Zniknął w jednym z pokoi, więc udałem się do kuchni po szklankę wody, której wtedy tak potrzebowałem.

Po paru minutach stanął przede mną w czarnych, obcisłych rurkach i białej koszuli w kropki, które tworzyły różne kształty. Lubiłem jego teraźniejszy styl ubierania. Wyglądał tak męsko i pociągająco.

Chwyciłem jego dłoń i zaprowadziłem do auta, które zaparkowałem niedaleko klatki.

Przez całą drogę Niall próbował dociec, gdzie zmierzamy. Jednak nie chciałem mu tego zdradzać przez sentyment, jaki łączył mnie z tym miejscem. Miałem nadzieję, że jego też. Kiedyś była to nasza strefa ucieczki od codziennej rutyny i problemów.

Będąc na miejscu, zasłoniłem oczy Nialla i zacząłem go prowadzić. Co chwilę z jego ust padał uroczy chichot, spowodowany podekscytowaniem daną sytuacją.

Gdy stanęliśmy na środku wielkiego mostu, łączącego dwa rezerwaty, o których inni zapomnieli, zabrałem dłoń z jego oczu. Niall od razu podskoczył z radości przez co moje serce urosło do niewyobrażalnie dużych rozmiarów. Wtulił się we mnie i nagrodził wielkim, czułym pocałunkiem.

- Nie zauważyłeś najważniejszego, Ni - mruknąłem, zakładając dłuższy kosmyk jego włosów za ucho.

Wskazałem na metalową konstrukcję mostu, na której widniała wielka, biała kłódka, oznaczona "N&Z. Na zawsze".

Dostrzegłem, jak z jego oczu zaczynają wypływać łzy. Wziąłem twarz Nialla w swoje dłonie i scałowałem każdą słoną kropelkę na jego bladej skórze. Uśmiechnąłem się do niego, zmniejszając dystans między nami.

W końcu musnąłem jego usta swoimi, wplatając palce w brązowe włosy, które kiedyś były uroczo jasne. Trwaliśmy w namiętnym pocałunku, dopóki Niall go nie przerwał. Popatrzył głęboko w moje oczy i uśmiechnął się lekko.

- Możemy żyć już tak zawsze.

- Jak? - zapytałem, unosząc brew.

- W miłości bez żadnego pośpiechu.

Eighteen • Ziall✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz