Dwadzieścia dwa

979 98 14
                                    

  When we were eighteen
---------------------

Wizyta Liama nie należała do najłatwiejszych. Nie krył do mnie żalu przez to, co zrobiłem. Nie uniknąłem również wykładu na temat tego, jaki jestem nieodpowiedzialny jak na swój wiek i stanowisko, jakie zajmuję. Jedyną dobrą informacją było to, że nie powiedział o wszystkim Alicii. Wiedziałem, że gdyby się dowiedziała łańcuszek informacji poszedłby dalej aż w końcu by dotarł do naszej mamy, która nie przeżyłaby tego. Nienawidziła używek, które ja przez ostatni czas praktykowałem. Nie chciałem jej zawieść, ale na to było raczej już za późno. Pocieszałem się jedynie tym, że czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal.

**

Po trzech dniach leżenia w tym miejscu byłem znudzony do granic możliwości. Louis siedział u mnie coraz krócej albo wcale nie przychodził. Głupie z mojej strony było oczekiwanie tego od niego, skoro musiał przejąć wszystkie sprawy, które należały do mnie. Prawdę mówiąc siedemdziesiąt dwie godziny, które tak przeleżałem pod kroplówką nie były najgorsze, więc nie powinienem narzekać. Nie ciągnęło mnie również do alkoholu, mimo że dużo myślałem. O mojej przeszłości. Teraźniejszości. Przyszłości. Rzeczach, które zrobiłem i których nie zdążyłem. 

Podczas porannego obchodu dowiedziałem się, że dzisiejszego dnia będę mógł wrócić do domu. Szczerze mówiąc, było to dla mnie obojętne. Nieważne czy siedziałem sam w szpitalu, czy w czterech ścianach, które potencjalnie należały do mnie. Wiedziałem, że nie będzie tam na mnie czekał Niall Horan - osoba, której chciałem się oświadczyć, dopóki nie pojechaliśmy do jego rodziców. 

Po obiedzie przyszła do mnie młoda pielęgniarka, z którą zdążyłem się zaprzyjaźnić. Była dla mnie wielkim wsparciem, gdy siedziałem sam. Wiadomo, że nie przebywała ze mną godzinami, ale nawet pięć minut, które poświęciła na wymienienie kilku zdań ze mną, wiele dla mnie znaczyło. Nie obyło się również bez skwitowania, że jestem idiotą, psując coś takiego.

- No, panie Malik, wychodzimy dzisiaj - powiedziała z wielkim uśmiechem na ustach. 

- Nadszedł mój czas, Mia.

- Mówisz tak, jakbyś miał umrzeć. Nie masz nawet trzydziestki, a już Cię chyba dopada kryzys wieku średniego - zachichotała, wyciągając wenflon. 

Uśmiechnąłem się delikatnie na jej słowa, bo jednak miała rację. Przeżywałem kryzys, ale nie wieku średniego, lecz niepoprawnego zakochania. Chwilami na myśl przychodziła mi walka o nasz związek, który popsułem, ale przypominałem sobie wtedy reakcję Nialla. Skrzywdziłem go tak bardzo po raz drugi. Nie mogłam prosić go o kolejną szansę. Wiedziałem, że nie potrafiłby mi znowu zaufać, co wiązałoby się z ciągłym zamartwianiem się tym, co przyniesie następny dzień. 

Gdy spakowałem wszystkie swoje rzeczy, które przywiózł mi Louis pierwszego dnia pobytu tutaj, byłem gotowy wrócić do pustego i smutnego domu. Nie poinformowałem o niczym Tomlinsona, bo nie chciałem mu się naprzykrzać. Zadzwoniłem po taksówkę, opuszczając salę, w której spędziłem kilkadziesiąt ostatnich godzin.

Wychodząc z oddziału, odnalazłem wzrokiem Mię, skinając do niej i wysyłając całusa w powietrzu. Próbowałem pokazać jej, że wszystko było już w porządku, aby dała spokój z ciągłymi pytaniami. Wiedziałem, że i tak prędzej czy później zjawi się w moim domu w celu zbadania sytuacji, jak sama zapowiedziała. Była bardzo serdeczną osobą i z szacunkiem odnosiła się do pacjentów, nawet takich jak ja. Miała w sobie coś, co skłaniało mnie do opowiedzenia jej całego mojego życia, co oczywiście zrobiłem. Nie pozostawiła ona tego bez odpowiedzi. Wręcz przeciwnie. Porozmawiała ze mną o wszystkim. Czasem nawet zostawała wyłącznie dla mnie po godzinach, abym poczuł się lepiej i choć przez chwilę nie myślał o Irlandczyku. Próbowała nie poruszać jego tematu, za co byłem wdzięczny. 

Wsiadłem do taksówki, cicho witając się z kierowcą. On tylko mnie zmierzył, zadając pytanie o cel podróży. Podawałem mu właśnie adres, gdy drugie drzwi z tyłu zamknęły się z trzaskiem. Zdziwiony kogoś zachowaniem, popatrzyłem w tamtą stronę. Prawie pół metra ode mnie siedział Niall, przyglądający się mi swoimi niebieskimi tęczówkami. Nie wiedziałem, czy był to przypadek, czy szczęście od losu. 

Coś wewnątrz mnie nie potrafiło się powstrzymać. Przybliżyłem się do niego, łapiąc jego twarz w dłonie i łącząc nasze wargi. Nie poczułem żadnej - nawet najmniejszej - oznaki sprzeciwu, dlatego pogłębiłem pocałunek. Kierowca z przodu fuknął coś pod nosem, jednak ruszył z miejsca. Nie zwróciłem uwagi na jego zachowanie, bo w tamtym momencie nie było to najważniejsze. Był przy mnie chłopak, którego kochałem od kiedy miałem osiemnaście lat. 

♡♡♡
Hejo!
Ziall w końcu się spotkał. 😍 Jak myślicie, tak miało być, czy trochę los im pomógł?
Postanowiłam, że już się to stanie, gdyż miałam - nadal mam - dobry dzień. 💕 Mam nadzieję, że Wy również❣️
Zabieram się za osłuchanie płyty Nialla, bo czekałam aż odbiorę płytę z Empika, ale okazało się, że deluxe będą dopiero 24.😌

Eighteen • Ziall✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz