Prolog

1.9K 215 19
                                    



      Niebieskie.

      Wszystko było niebieskie.

       Paskudnie błękitne. Zniszczone.

       To, co kiedyś nazywał domem teraz przypominało stertę ogromnych śmieci. Ogień nie był łaskawy, pochłonął wszystkie, zrobione z drewna, ściany. Sufit stopniowo walił się, jego ogromne części miażdżyły meble, ludzi i blokowały drogi ucieczki. Płomienie unosiły się wysoko, dosięgały drzew i je również powoli trawiły.

       Ludzie panikowali. Ich głosy niosły się po całym lesie, ale on zdawał się kompletnie głuchy na nie. Ci wszyscy ludzie byli dla niego kolorowymi plamami. Zjawami, które pojawiały się i znikały, gdy szedł w stronę domu.

       Płonące ciała miały paskudny, mdły zapach, od którego nie dało się uciec. Raz dostał się do nozdrzy i już zalegał, sprawiał, że człowiek dusił się i trząsł, kiedy powstrzymywał wymioty. Ale i tego nie dostrzegał. Zupełnie, jakby jego zmysły były wyłączone. Albo zepsute. Zniszczone jak ten dom.

       Otoczony ludźmi, mając przed sobą wciąż rozgrywającą się tragedię, chaos, nie potrafił nic zrobić. Nie potrafił krzyczeć, głos uwiązł w gardle. Ani jedna łza nie spłynęła po jego policzku. Nie lamentował nad losami rodziny.

        W tym piekle potrafił jedynie myśleć o zemście, gdy wściekłość zalewała jego ciało, wyciszała inne uczucia, odbierała zdolność logicznego myślenia.

        Jego oczy nie widziały tych płomieni.

        Widziały jedynie paskudny błękit zesłany przez demona. 

[D1]DEPRAVITY FALLSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz