❁bike❁

2K 230 36
                                    

Po około dziesięciu minutach drzwi od domu otworzyły się i pojawił się w nich Andrew, który wyrzucił Luke'a na podwórko. Chłopiec przewrócił się, a obok niego upadł niedopięty plecak. Mężczyzna rzucił jeszcze na ziemie kilka pognieciony ubrań, książki i malutkie pudełeczko, które uderzyło blondyna w głowę.

–Masz się więcej tutaj nie pokazywać skurwysynie – warknął i zatrzasnął drzwi.

–Jejku, skarbie, wszystko w porządku? – Mike niemal natychmiast podszedł do leżącego chłopca, odgarniając mu z twarzy kosmyki włosów.

–Z-zamieszkam najprawdopodobniej pod m-mostem albo na jakimś przystanku – wychlipał, a z jego oczu popłynęły kolejne łzy.

–Luke, proszę nie płacz – wyszeptał starszy, samemu będąc na skraju łez. – Zabiorę cię do siebie, wszytko będzie dobrze – uspokajająco gładził jego plecy.

–A-ale ty nic nie rozumiesz – mocniej zacisnął dłonie na jego koszulce.

–Wszystko rozumiem, kochanie, a teraz już nie płacz. Twój ojciec to kutas, ale już go tutaj nie ma, tak? – starł łzy z jego policzków. – Chodź, pomogę ci pozbierać twoje rzeczy – chwycił książkę i włożył ją do czarnego plecaka leżącego na płytkach. Luke pokiwał głową, sięgając po koszulkę i jakieś spodnie. Złożył je w kostkę, próbując wcisnąć do plecaka, ale niestety nie było tam już miejsca.

Pozbierali resztę przedmiotów, których było całkiem sporo i ułożyli je na zimnej ziemi.

–Lukey, nie zabierzemy się z tym – westchnął Mike pomagając chłopcu wstać z kostki.

–S-spokojnie, poradzę sobie – pociągnął nosem, idąc w stronę furtki.

–Hej, ale gdzie ty idziesz? – Michael złapał go za rękę, odwracając w swoją stronę.

–N-nie wiem, narazie jakaś ławka powinna wystarczyć – wzruszył lekko ramionami.

–Żartujesz sobie, prawda? Jedziemy do mnie do domu. Zamieszkasz tam.

–N-nie, Mike, naprawdę, poradzę sobie. Nie chcę cię obciążać, poza tym nie miałbym jak ci płacić.

–Skarbie, nie chcę brać od ciebie żadnych pieniędzy, po prostu chcę żebyś był szczęśliwy, a na ulicy napewno taki nie będziesz – westchnął, łapiąc jego twarz w dłonie. – Poczekaj tutaj. Przyjadę samochodem i zabierzemy te wszystkie rzeczy do mnie, dobrze?

–M-możesz wziąć mój rower, stoi tam – chłopiec wskazał palcem na czarny pojazd.

–Świetnie, będę za dosłownie dziesięć minut. Stój tutaj i nie waż się nigdzie ruszyć – mruknął, chcąc go pocałować, jednak młodszy w ostatniej chwili się odsunął.

–Jestem cały zasmarkany – wyjaśnił. Starszy przewrócił oczami i cmoknął go w czoło, wyprowadzając rower na ulicę.

❁flower boy; muke❁✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz