~16~

1.3K 70 5
                                    


Wszedł do gabinetu opiekuna swojego domu nawet nie pukając. Severus siedział swym zwyczajem, ze szklaneczką whisky w ręku, wygodnie ułożony w fotelu. Wyglądał jakby spał, jednak Deimon wiedział, iż gdyby zamiast niego weszła tu osoba nieproszona to teraz znajdowała by się prawdopodobnie przyciśnięta do ściany z różdżką wbitą w krtań. Cóż w końcu to tylko takie zboczenie zawodowe.

- Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.

- Nawet gdybyś przeszkadzał to byś sobie nie poszedł – mruknął mężczyzna leniwie podnosząc powieki i spoglądając na niego, a jego twarz zastygła w grymasie przerażenia. Jakimś cudem w jednej chwili siedząc na fotelu w następnej boleśnie wylądował na ziemi. Najwyraźniej nawet nie zdawał sobie z tego sprawy zajęty wpatrywaniem się w podopiecznego z otwartymi ustami. Deimon uśmiechnął się tylko zastanawiając się jak zareagują inni.

- Mógłbyś się już podnieść - stwierdził.- Nie w smak mi kiedy ktoś wije mi się pod stopami.

Mężczyzna jakby dopiero teraz zrozumiał co się stało i wolno poniósł się na fotel mrucząc pod nosem coś co brzmiało jak przekleństwa i groźby rzucane pod adresem niebezpiecznych dla społeczeństwa ludzi. Snape jeszcze raz spojrzał na niego wzrokiem kręcąc głową oraz zaciskając usta w wąską linię najwyraźniej chcąc powstrzymać się od komentarza.

- Chciałbym, abyś dziś wybrał się ze mną do Kanionu Dusz.

- Kanionu dusz?

- Ta… mam tam umówione spotkanie, jednak po nim prawdopodobnie nie będę w stanie sam wracać. Dlatego muszę mieć jeszcze kogoś.

Severus wpatrywał się w niego w zamyśleniu. W umyśle szukał wszelakich wzmianek o tym tajemniczym miejscu. Jedyne co mu się z tym skojarzyło to zamek szalonego krzyku, w którym mieszkała pani spokojnych huraganów.

- Wampirzyca o stu twarzach – rzekł młodzieniec przerywając mu rozmyślania.- Widać jednak czegoś was tam uczą w zaświatach.

- Ty się naszej szkoły nie czepiaj.

- Jakżebym śmiał… - odparł podchodząc do drzwi i już stojąc na korytarzu dodał:- Do zobaczenia, staruszku!

Śmiał się w duchu słyszą stłumiony huk odpadającego gruzu, ponieważ mężczyzna musiał użyć dość perfidnego zaklęcia. Już z daleka słyszał gwar Wielkiej Sali, gdy jednak wszedł do środka wszystko umilkło. Ze zdziwieniem stwierdził, że wszyscy wpatrują się w niego, a niektórzy leżą płasko na ziemi lub po prostu siedząc jakby nogi się pod nimi ugięły. Wzruszył tylko ramionami kierując się w stronę przyjaciół. Z satysfakcją stwierdził, iż ich również zamurowało.

-Smoczku, zamknij te usteczka, bo ci muszek nawpada i nasza bogini nie będzie cię już chciała – rzekł. Jego słowa ich otrzeźwiły, bo wrócili do przerwanej rozmowy co jakiś czas jednak patrząc na niego, ale tak jak Severus nie skomentowali jego stroju. Zastanawiał się co oznacza ta zmowa milczenia bynajmniej nie przestrzegana przez resztę szkoły. Co rusz słyszał jak jakieś dziewczyny szeptały za nim po cichu co chwila wybuchając śmiechem. Sam się roześmiał, gdy usłyszał jak jakaś siódmoklasistka z Hufflepuff’u mówi, że w tych spodniach ma jeszcze bardziej zgrabny tyłek niż w czarnych, które zwyczajowo nosił. Doprawdy nie sądził, iż wygląd jego tyłka jest tematem dyskusji pośród dziewczyn. Co prawda słyszał, że na szóstym i siódmym roku ustawiano zakłady, która zaciągnie go do łóżka szybciej, ale… pokręcił głową z rezygnacją. W ekspresowym tempie wręcz załatwił sprawę wysłania kogoś do Ministra Magii, a dokładniej w niedemokratycznym głosowaniu oraz w akcie odwetu za nie przespane noce miał się tym zająć Dario. Niestety nie trafił w czas i Kimantsi niestety spała. Zostawił dzieciaki samym sobie w Hadesie, a sam skierował się w stronę Wrzeszczącej Chaty jednak nie zatrzymując się koło niej, a ruszając dalej. Jednak już po jakimś czasie wyczuł, że coś jest nie tak. Jego zmysły od czasu przemiany wyostrzyły się jeszcze bardziej i należały do najsilniej obciążonych teraz w jego DNA, a z człowieka było może pięć procent. Jednak reszta były to pozostałości po przodkach z wszelakich rodzajów nieludzi. Czasem ciężko było zapanować nad nową naturą, lecz w takich momentach dziękował za to. Zwłaszcza, iż został otoczony przez prawie cały Wewnętrzny Krąg. Miał co prawda szanse uciec, ale już po chwili poczuł jak jednocześnie uderza w niego piętnaście zaklęć. Upadł ciężko na ziemie, a po kilku sekundach poczuł jak ktoś chwyta go za ramię przenosząc do jakiejś wielkiej mrocznej sali. Skupił się na jednym punkcie starając się odzyskać władze nad ciałem w takich chwilach dziękował za to, że niewiele pozostało w nim już z człowieka. Podniósł się z ziemi dyskretnie rozglądając się wokół i szacując szansę na ucieczkę. Pomieszczenie było ogromne, jednak prowadziło do niego tylko jedno wejście teraz zatrzaśnięte magicznymi wrotami. On sam stał otoczony przez krąg Śmierciożerców. Popatrzył przed siebie, gdyż na wielkim tronie zasiadał nie kto inny jak sam Lord Voldemort. Uśmiechnął się do siebie, ponieważ wiedział, że szanse ucieczki stad są minimalne, a skoro nie można uciec to przynajmniej można sprawić jak najwięcej kłopotu.

HP I Historia PradawnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz