~8~

3.3K 122 47
                                    

- Niezmiernie mi przykro, iż jestem zmuszony przerwać wam to słodkie gruchanie gołąbeczki, gdyż musimy już stąd spadać. 

Mężczyźni spojrzeli na niego nienawistnym wzrokiem, lecz nic nie powiedzieli i zaczęli szybko zbierać swoje rzeczy. Kiedy mieli już zamiar ruszyć ku wyjściu z sali Deimon bezceremonialnie pociągnął ich w swoją stronę, a po chwili nieświadomych tego co się dzieje przeniósł do domu Severusa. Bez zbędnych ceregieli zostawił na środku pokoju oszołomionych i zdezorientowanych podczas, gdy sam skierował się do barku i nalał im solidne porcje koniaku. Zajęło mu to tyle czasu, że zdążyli w miarę dojść do siebie. Słyszał jak starsi mężczyźni opadają na kanapę. „Może i Śmierciożercy, ale nerwy to mają jak Orleańskie Dziewice” – pomyślał kręcąc jednocześnie głową i biorąc drinki, aby im je podać. Chętnie zostałby z nimi oraz pobawił się jeszcze trochę w dręczenie, lecz lepiej było pozwolić tej słodkiej parze dojść do siebie. Zresztą on sam był umówiony z Nemi w Oslo. Zobaczył, że zaczynają do siebie dochodzić, więc mógł zostawić ich samych bez obawy, iż coś sobie zrobią. 

Kilka minut później Deimon pojawił się w stolicy Norwegii, gdzie mieściła się siedziba Grupy W. Podszedł do Nemezis, która wyglądała niczym jest mitologiczna imienniczka, lecz w jej oczach płonęła żądza mordu. 

- Gdzieś ty był? - Zapytała głosem zimniejszym od ciekłego azotu, a to już samo w sobie stanowiło niebezpieczeństwo dla jego ciała. 

- Wybacz, siostrzyczko, ale musiałem zająć się Severusem, gdyż Tom odkrył, że jest szpiegiem. To ściągnęło nam dyrektora na kark. 

Nemi prychnęła jak rozjuszona kotka, lecz jej wzrok złagodniał. Po chwili wzięła go pod ramię i wyprowadziła z prywatnych apartamentów. 

- Miałam ci przekazać, że musisz podpisać dokumenty dotyczące kupna tej winnicy na południu Francji, a przy okazji to po co ci ona? – Rzekła uśmiechając się do niego rozbrajająco, ponieważ była pewna dlaczego ją kupił. 

- Sama bardzo dobrze wiesz jak bardzo lubię wina spod szyldu Gaston’ów, a ty też za nimi przepadasz i jest jeszcze jeden plus bardzo piękne położenie – mówił idąc obok niej. 

Doszli do jego gabinetu na samym szczycie wieżowca i zmuszeni byli przerwać rozmowę, gdyż w gabinecie czekał na młodzieńca asystent z papierami gotowymi do podpisania. Przez cały czas załatwiania formalności Nemi obserwowała go siedząc wygodnie na białej kanapie. Cały pokój był w jasnych kolorach zwłaszcza bieli, a meble były antyczne z ciemnego drewna. Całości dopełniały dwa obrazy, jeden z nich przedstawiał tygrysa narysowanego węgle oraz drugi będący dziełem Harmen Evertz van Steenwijck zatytułowany „Vanitas”. Deimon kochał sztukę, ale tylko Nemi wiedziała, iż rysuje, a jeszcze bardziej od tego lubił grę na skrzypcach. Podczas jednej z nocy, którą spędzili z siostrą w Cytadeli usłyszał dziwną muzykę trafiającą bezpośrednio do umysłu jakby narządy słuchu nie istniały. Była strasznie smutna i gdyby nie to, że tak dobrze nad sobą panował to melodia prawdopodobnie wpędziłaby go w otchłań rozpaczy. Spotkał wtedy ją mającą trudności z logicznym myśleniem, a ona poinformowała go, iż to Dario, Ulvhedin i Lao grają na swych ukochanych skrzypcach, a także, że ich muzyka jest w stanie nawet doprowadzić do śmierci. Dla niego jednak to było coś pięknego, więc poszedł na tą wieżę i stał wpatrzony w trzy sylwetki spowite w nocy, które prawie niewidocznie wygrywały swój upiorny sonet. Jego obecność po pewnym czasie odkrył Ulvhedin lekko się denerwując, że nie potrafi wraz z resztą wyczuć jego obecności, gdyż w przypadku innej osoby od razu by dostrzegli. Uśmiechał się jak zawsze, lecz nie w tej chwili, a w zamian skinął im głową na powitanie i dalej stał oparty niedbale o basztę przysłuchując się ich muzyce, którą bał się zagłuszyć nawet wiatr. Dario spojrzał na niego zamyślonym wzrokiem, a po krótkim zastanowieniu wskazał mi ruchem głowy na coś leżącego na kamiennej posadzce na prawo od niego. Deimon popatrzył we wskazanym kierunku i dostrzegł w tamtym miejscu cztery futerały na skrzypce, a jeden zamknięty. Młodzieniec spojrzał wówczas pytająco na mężczyznę, a gdy ten potwierdził to skinieniem głowy podczas, gdy pozostali zrobili mu miejsce w kręgu. Nie wahał się dłużej i wziął delikatnie, niemal z czcią, skrzypce wykonane z ciemnego drewna. Głosik powiedział mu, iż należały one do jego przodków w prostej linii. Uśmiechając się trochę ironicznie stanął pomiędzy Dariem a Lao. Ustawił instrument w odpowiedniej pozycji i podniósł smyczek wykonując wszystko dokładnie tak jak radził mu głos, aby w końcu zdać się na instynkt, który bezbłędnie prowadził jego rękę. Mężczyźni tylko uśmiechnęli się z aprobatą, a młody Merweredo sam nie pamiętał co go opętało, lecz był pewny, iż grali tak, aż do wschodu słońca. Kiedy pierwsze promienie ukazały się ich oczom bez słowa rozeszli się do swoich zajęć. Sam nie wiedział dlaczego teraz mu się to przypomniało, ale znów skupił swoja uwagę na słowach asystenta. Ucieszyła go wiadomość, że sprawa winnicy została zakończona i chyba jeszcze bardziej to, iż mógł już kupić „Czerwoną Różę”. Stary dwór z mroczną historią, który od wieków stał pusty, gdyż ciążyła nad nim klątwa, która zabijała wszystkich starających się tam mieszkać. Dworek zbudował Kaoru Yokasinawa dla zamożnego angielskiego księcia, jednak gdy skąpiec nie chciał mu zapłacić architekt w akcie zemsty za urażona dumę, gdy nie został on jeszcze zamieszkały wykonał pewien bardzo mroczny i od wieków zakazany rytuał. Dzięki niemu tchną życie w ten dom, a od tamtego czasu przepełnia go nienawiść twórcy do wszystkich właścicieli posesji. Deimonowi spodobała się historia domostwa oraz atmosfera tam panująca. Dobrze pamiętał, gdy był tam pierwszy raz wyczuł ogromną wrogość domu skierowana przeciwko sobie, lecz i tak spacerował po nim godzinami, ponieważ dom ten nigdy nie ukończył budowania się, a przez lata rozrósł się do niebotycznych rozmiarów. Przez cały czas coś budował jednocześnie duchy, całkiem inne niż te zamieszkujące w Hogwarcie, bo raczej upiory, starały się go uśmiercić. Dopiero później dom uznał jego dominacje i podporządkował mu się. Nie potrafił się oprzeć chęci posiadania go, więc zlecił sprawdzenie stanu prawnego „Czerwonej Róży”. Teraz ten dom należy do niego, czyli najwyższy czas zrobić parapetówkę jak to mówią mugole. Kiedy załatwił wszystkie formalności i usiadł wygodniej odchylając się na krześle zaczął wpatrywać się w Nemi spokojnie sączącą wino. 

HP I Historia PradawnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz