~5~

2.8K 122 14
                                    

Noc minęła spokojnie i nastał nowy dzień, a dla niektórych zaczęło się piekło. 
Deimon obudził się bardzo wcześnie, jak na niego, gdyż zegar wskazywał trzecią nad ranem, a zajęcia miały się rozpocząć dopiero o piątej. Może nie będą to tyle zajęcia, bo jak stwierdzili jego krewniacy to miało być sprawdzanie jego umiejętności. On sam, choć zaklinał się na wszystkie nie święte świętości, nie mógł uwierzyć jak bardzo się tym wszystkim denerwował. Wiedział już, że na pewno nie zaśnie, a leżenie i gapienie się w sufit było dziś ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę. Wstał i stojąc pod prysznicem długo spływały po nim strumienie lodowatej wody, a gdy jego ciało zaczęło protestować poszedł się ubrać. Założył na siebie swój zwykły w ostatnich czasach strój, czyli czarne spodnie i biały podkoszulek. Kiedy już wykonał te wszystkie rutynowe czynności, które zwykle go uspokajały i pozwalały rozjaśnić umysł. 
#Deimon# 
Dalej do cholery nie wiem co mam ze sobą zrobić 
- Agr... – to chyba z mojego gardła wyrwało się to ciche warkniecie. 
Nigdy nie pozwoliłbym sobie na tak ewidentny i dostrzegalny brak opanowania przy kimś, ale teraz na szczęście jestem sam. Hmm... mam wielką ochotę coś rozwalić, ale gdzie? Rozglądam się po komnacie i wiem, że gdzieś tu ukryta została odpowiedź. A to co, zadał sobie w duchu pytanie patrząc na zwykłe niczym nie ozdobione drzwi, które wisiały na prostych staroświeckich zawiasach. 
Tam znajdziesz swoje ukojenie… no przynajmniej się wyładujesz… 
Znów ten głos w mojej głowie, a co ciekawe czy się do tego kiedyś przyzwyczaję. Hmm... kiedyś słyszałem taką jedną piosenkę, z której nie wiedzieć czemu przypomniał mi się, i dlaczego akurat teraz, jeden wers „szatan powiedział Ci”, aż zaniósł się śmiechem. 

Ruszył do drzwi, a one otworzyły się lekko. Za nimi znajdowała się duża sala z podłogą wyścieloną matą oraz ze ścianami ozdobionymi... różne odmianami broni białej. Przynajmniej zrozumiał, o co chodziło „głosikowi” jak zaczął go nazywać. Nigdy nie trzymał w ręku szabli lub miecza, no może poza mieczem Godryka Gryffindor’a w Komnacie Tajemnic, ale to była walka o życie. Postanowił, że warto spróbować, bo przecież i tak w końcu będzie musiał się tego nauczyć. W oko wpadła mu jedna szabla, która była prosta, ale jej ostrze wyglądało jakby ktoś wcześniej złożył ją w rulon. 

#Deimon# 
Jest wykonana bardzo starym sposobem dziś już zapomnianym, ale taka broń jest bardzo wytrzymała. 
Dobrze wiedzieć „głosiku” {stwierdził w myślach przyglądając się jeszcze raz ostrzu}. Zaraz co to za napis wygrawerowany na głowni. 

- „Pilnuj gęby, bo wytnę zęby” – przeczytał i roześmiał się, a po chwili stwierdził: - Ten kto cię zrobił musiał mieć poczucie humoru. 
Próbował zadać parę ciosów wymyślonemu przeciwnikowi i o dziwo nie szło mu to tak najgorzej. Szabla cięła gładko powietrze, gdy on wyprowadzał atak. Przez cały czas czuł na sobie wzrok osoby, która weszła do sali. Tamten mężczyzna prawdopodobnie myślał, że go nie usłyszał, a Deimon nie zamierzał wyprowadzać go z błędu i nawet nie miał ochoty za bardzo był pochłonięty swoim nowym zajęciem. 
- Masz wrodzony dar, Harry. 
- Deimon. 
- Słucham... 
Młodzieniec odwrócił się do intruza i stwierdzi, że jest nim już nie młody mężczyzna z siwymi włosami i ciemną karnacją skóry. 
- Moje imię brzmi Deimon, ale nie sprowadza tu pana chyba chęć podziwiania moich umiejętności. W przyszłości radziłbym tak głośno nie stąpać, gdy chce pan by pana nie zauważono. 
Przybysz tylko pokręcił głową. 
- Przyszedłem, bo czeka na ciebie Lao. 
- Już... która tak właściwie jest godzina. 
- Za kwadrans piąta - stwierdził.- Lao czeka na ciebie w Sali treningowej, która mieści się w drugim skrzydle zamku. Zabierz szable ze sobą, bo prawdopodobnie dziś będziecie walczyć na broń białą, a jak widzę ta – wskazując na trzymaną przez młodzieńca - przypadła ci do gustu. 
Spojrzał na broń w swoim ręku i stwierdził: 
- Można tak powiedzieć. 

HP I Historia PradawnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz