Przed zapoznaniem się z opowieścią, zapraszam do przeczytania serii „Odrzucona" (ODRZUCONA, SZUKAJĄCA, ROZDARTA, INNA, TEDDY EATON).
Życzę miłej lektury ;)
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Tris
- Tris! - Słyszę krzyk z łazienki. - TRIS!
Niechętnie podnoszę się z łóżka i kieruję się do łazienki. Co on tak wrzeszczy, ducha zobaczył?
Wchodzę do środka i widzę Tobiasa, który trzyma w ręce mój pozytywny test ciążowy. Tak, myślałam, że bardzo dobrze go ukryłam, ale widocznie mój mąż ma coś z Erudyty i ciekawość zwyciężyła. Albo po prostu czegoś szukał i znalazł przy okazji mój test...
- Co się stało? - Pytam.
- Co się stało?! Dlaczego nie mówiłaś, że jesteś w ciąży? - Woła, wyraźnie podekscytowany. Jego twarz rozjaśnia uśmiech, wygląda tak, jakby na tę wiadomość czekał całe życie. Nie wie, że ciąża to nie jest czas usłany różami, że kobieta przez większość czasu czuje się jak gówno i jedynym pocieszeniem dla niej jest to maleństwo, które się w niej rozwija. Ale skąd on to może wiedzieć, nie było go przy mnie, kiedy pierwszy raz byłam w ciąży. Wtedy Tyler pomagał mi się z tym wszystkim uporać.
- Chciałam to zrobić bardziej uroczyście - kłamię. - Wiesz, jakaś kolacja...
Tobias podchodzi do mnie i unosi mnie, po czym zaczyna kręcić się wokół własnej osi, śmiejąc się głośno. Od razu wszystko podchodzi mi do gardła i błagam go, żeby przestał, bo zaraz puszczę pawia.
- Przepraszam, nie pomyślałem - mówi przepraszającym tonem i kładzie rękę na moim brzuchu. - Tak strasznie się cieszę i tak bardzo cię kocham! Nie do wiary, że będziemy mieli kolejne dziecko!
- Tak, to niesamowite - udaję, że odwzajemniam uśmiech.
Dlaczego nie jestem taka szczęśliwa jak Tobias? Powód jest prosty...
Nie wiem, czy ojcem dziecka jest Tobias czy Tyler, co spędza mi sen z powiek. Jak mam to sprawdzić? Obu panów zaprowadzić na badania genetyczne do Erudycji? Tego akurat zrobić nie mogę... A gdybym poprosiła Carę? Nie, to zły pomysł. Cara powiedziałaby Calebowi, a ten chyba przestałby mnie uważać za swoją siostrę po czymś takim.
- Co tu taka radość? - Pyta Teddy, który wchodzi do łazienki i przeciera zaspane oczy.
- Będziesz miał rodzeństwo! - Woła wesoło Tobias.
Teddy rzuca mi spojrzenie, a na jego twarzy pojawia się uśmiech. Jednak po jego oczach widzę, że jest smutny.
- Gratuluję, poważnie. Fajnie, że moja rodzina się powiększa, bo jeszcze rok temu byłem zupełnie sam - mówi.
- Teddy...
- Muszę iść, spóźnię się do szkoły... - i wychodzi pospiesznie z łazienki.
- Przejdzie mu - stwierdza Tobias i zaczyna mnie całować.
- Idę do pracy, później - odpycham go i pokazuję, że ma wyjść.
Tobias tylko przewraca oczami i wychodzi.
***
Moje dzisiejsze zadanie w pracy wymaga wizyty w Erudycji. Mam porozmawiać z przywódcą o zmniejszeniu ilości Erudytów, którzy idą pracować do Agencji. Choć od lat Chicago żyje z Agencją w symbiozie, ostatnio coraz więcej mieszkańców postanawia wynieść się z naszego miasta. Problem dotyczy głównie Erudytów, bo innym frakcjom nie zależy na pracowaniu dla Agencji.
Amar i inni przywódcy z Nieustraszoności obawiają się, że ludzie z Chicago oprócz swojej pracy, mogą nas szpiegować i przekazywać poufne informacje ludziom z Agencji.
- Cześć Beatrice - wita się ze mną Caleb. - Mogłabyś wpaść z Tobiasem do nas na kolację, a nie że widzę cię tylko w związku z pracą.
- Jasne, kiedyś przyjdziemy. Jesteśmy ostatnio trochę zajęci, Teddy też ostatnio jest jakiś dziwny...
- Witamy w świecie problemów.
- Taaa... Słuchaj, Nieustraszonym nie podoba się to, że tak wielu Erudytów przeprowadza się z Chicago do Agencji. Nie możemy im do końca ufać, że nie zdradzą sekretów naszego miasta...
- Wiem, to duży problem. Większość nowicjuszy wybiera Erudycję, żeby później pracować w Agencji. Szczerze mówiąc, zaczyna brakować nam ludzi. Frakcja nam topnieje.
- A nie możesz tego na razie zablokować?
- Musiałbym zwołać zebranie i zaprosić na nie przywódców wszystkich frakcji, takiej decyzji nie mogę podjąć sam. Myślę, że powinniśmy teraz zupełnie zablokować możliwości wyjazdu.
- Chcesz zamknąć miasto? - Marszczę brwi.
Nie zobaczę Tylera...?
- Nie mówię, że na zawsze... Ale wyjazdy będą kontrolowane i przez bramę przejadą tylko ci ze specjalnym zezwoleniem. Innego rozwiązania na razie nie widzę i takie stanowisko przedstawię innym przywódcom na zebraniu.
- Może to dobry pomysł - wzruszam ramionami.
Może wtedy w końcu skupię się na małżeństwie z Tobiasem?
- No to sprawa załatwiona - stwierdzam. - Będę się już zbierać...
- Zostań jeszcze chwilę, pójdziemy razem na lunch, ja, ty i Cara.