Tris
Nadchodzi dzień Ceremonii Wyboru. W nocy nie zmrużyłam oka, zbyt przejęta tym, co miało dzisiaj nastąpić. Nie jestem na to gotowa, ale chyba nigdy nie zdołałabym się na to przygotować.
Tobias wstaje cicho z łóżka, uważając, żeby mnie nie obudzić, choć i tak nie śpię. Zaciskam oczy, mając nadzieję, że da się oszukać i chyba działa - Tobias ubiera się i wychodzi do Christiny, jak co rano. Od śmierci Petera i Victorii, spędza z nią dużo czasu, tłumacząc, że musi się nią zaopiekować, bo ona też zaopiekowała się Teddym, kiedy nas zabrakło. Nie zmienia to faktu, że czuję się dziwnie, kiedy mój własny mąż spędza z nią więcej czasu niż ze mną.
Siadam na łóżku i kładę rękę na zaokrąglonym brzuszku. Moja córeczka chyba śpi, bo nie czuję jej ruchów. Uruchomi się, kiedy zjem śniadanie - wtedy jest wulkanem energii.
Zanim idę do kuchni, uchylam drzwi do pokoju Teddy'ego. Zauważam, że siedzi na łóżku i rozgląda się po pokoju, w którym panuje idealny porządek. Nigdy nie było tu tak czysto i czuję ukłucie w sercu, bo podejrzewam co to oznacza.
Siadam obok niego i przez dłuższą chwilę milczymy.
- Mamo - zaczyna niepewnie Teddy.
- Wiem - odpowiadam tylko. - Zawsze wiedziałam, ale wciąż nie mogę się z tym pogodzić.
- Muszę to zrobić.
- Oczywiście, synku - biorę go za rękę. On i Tobias mają identyczne dłonie. - Rozumiem, ja też to zrobiłam. Ale to nie zmniejszy mojego cierpienia, chyba każdy rodzic to czuje, kiedy jego dziecko odchodzi.
- Chcesz żebym został?
- Najbardziej na świecie, ale nie mam prawa cię o to prosić - spoglądam na jego twarz. Przypomina Tobiasa z Altruizmu, a nie z Nieustraszoności. Uśmiecham się z trudem. - To twoje życie i musisz myśleć przede wszystkim o sobie, a nie o tych, którzy będą za tobą tęsknić. Czasami musimy być trochę samolubni, wiesz?
Teddy przytula się do mnie, a ja przez moment czuję się tak, jakbyśmy cofnęli się w czasie o kilkanaście lat. W Meksyku był moim małym synkiem, a Ceremonia Wyboru wydawała się taka odległa. Nawet nie śniłam o tym, że kiedykolwiek weźmie w niej udział - mieliśmy już na zawsze być więźniami Evelyn.
Między mną a Teddym już na zawsze będzie silna więź, taka, której Tobias nigdy z nim nie nawiąże.
- Kocham cię mamo - mówi zduszonym głosem. - Wiem, że sobie poradzisz, bo jesteś silna.
- Ja ciebie też, synku.
Teddy po chwili odsuwa się ode mnie i marszczy brwi.
- Dlaczego tata codziennie spędza tyle czasu z Christiną? - Pyta.
- Christina straciła rodzinę, nie może być sama - tłumaczę, choć ogarniają mnie wątpliwości.
- Rozumiem, ale powinien zająć się swoją ciężarną żoną - odpowiada Teddy, który wygląda teraz na rozzłoszczonego. - Wiesz, czasami mam przebłyski z Meksyku i... wujek Tyler nie był taki rozproszony.
Zerkam szybko na syna i zastanawiam się, co chciał przez to powiedzieć, ale słyszymy, że wrócił Tobias. Nie mam czasu już go zapytać o to, co miał na myśli...
>>>
Jedziemy pociągiem na Ceremonię Wyboru, razem z innymi Nieustraszonymi. Coraz ciężej podróżuje mi się tym środkiem transportu, bo duży brzuszek utrudnia mi wskakiwanie do pociągu.
Stoję obok Tobiasa i Teddy'ego. Nasz syn zerka co chwilę na Soffię, która stoi sama na końcu wagonu. Wydaje się całkiem spokojna, ale również... samotna. Gdzie jej ojciec? Nie pojechał razem z nią?
W wagonie jest jeszcze bardziej hałaśliwie niż zwykle - niedziwne, skoro jadą nim sami Nieustraszeni. Nasza rodzina jednak stoi w ciszy. Przypominam sobie swoją Ceremonię Wyboru i rozterki, jakie przeżywałam. Czy Teddy przechodzi właśnie przez to samo?
Tobias chce chwycić mnie za rękę, żeby pomóc mi w wyskoczeniu z pociągu, ale Teddy jest szybszy. Lądujemy gładko, bez komplikacji. Tobias dogania nas po chwili. Zgodził się poprowadzić grupę Nowicjuszy wraz z Christiną, która chce w końcu wrócić do pracy. Oczywiście, nie wiem tego od niej osobiście, tylko Tobias mi to przekazał. Nie rozmawiałyśmy z Christiną od śmierci Petera i Victorii.
Kiedy docieramy na miejsce, kierujemy się do odpowiedniego segmentu sali. Oboje z Tobiasem milczymy, więc nie pasujemy zbytnio do naszego hałaśliwego towarzystwa. Rozdzielamy się, bo Tobias jako jeden z instruktorów, musi usiąść niżej, przy Nowicjuszach. Siadam w wyższym rzędzie i próbuję zlokalizować Teddy'ego w tłumie nerwowych nastolatków. W końcu go zauważam, stoi razem z Soffią.
Ceremonię Wyboru prowadzi Caleb. Wygłasza przemowę, po czym zaczyna odczytywać nazwiska.
- Collins Soffia - dziewczyna podchodzi do mis, bez wahania nacina skórę, a jej krew spływa do wody. - Erudycja!
Rozlegają się oklaski, a ona siada w środkowym segmencie.
- Eaton Ted - mówi Caleb i zauważam, że zerka na mnie kątem oka. Teddy podchodzi do mis i również spogląda na mnie przez ramię. Nacina skórę, po czym przez dłuższą chwilę spogląda na misy.
Mimowolnie zamykam oczy.
- Erudycja - słyszę głos Caleba i ukrywam twarz w dłoniach.
CDN.
👋🏿
![](https://img.wattpad.com/cover/118995337-288-k823302.jpg)
CZYTASZ
Seria „ODRZUCONA": Powrót do Chicago (6)
FanficPrzed zapoznaniem się z opowieścią, zapraszam do przeczytania serii „Odrzucona" (ODRZUCONA, SZUKAJĄCA, ROZDARTA, INNA, TEDDY EATON). Życzę miłej lektury ;)