Tris
Kiedy Tobias ponownie chce mnie uderzyć, po tym jak mu oddałam, blokuję jego cios. Brunet dyszy ciężko i wpatruje się we mnie ze wściekłością.
- Wyjeżdżam - oświadczam stanowczo.
- Gdzie? - Prycha Tobias, śmiejąc się zimno. - Nie masz dokąd pójść.
- Wszystko jest lepsze niż mieszkanie z tobą!
- No to masz pecha, bo jestem twoim mężem.
- Nie chcę już z tobą być - odpowiadam, trzęsąc się z nerwów. - Odchodzę. Rozumiesz? Odchodzę! - Krzyczę mu w twarz, która wykrzywia się w grymasie.
- I gdzie pójdziesz? - Patrzy na mnie z politowaniem.
- Wyjadę z Chicago.
- Nie wyjedziesz.
- Niby kto mnie powstrzyma? Ty? - Rzucam mu kpiące spojrzenie. - Jeśli będę chciała, to to zrobię. I nie zatrzymasz mnie.
- Jesteś pewna? - Unosi brwi. Wyciąga z kieszeni telefon i wybiera jakiś numer. - Tu Tobias Eaton, prezydent Chicago. Proszę zamknąć wszystkie wyjścia z Chicago, zarówno te oficjalne jak i nieoficjalne. Od tej pory nikt nie ma prawa wyjechać z Chicago, ani do niego wjechać.
Rozłącza się i patrzy na mnie z nieskrywaną satysfakcją.
- Nie możesz zamknąć Chicago - mówię, przestraszona.
- Właśnie to zrobiłem - stwierdza z szerokim uśmiechem. - Nie cieszysz się, kochanie? - Próbuje mnie przytulić, ale mu się wyrywam.
- Nie zamkniesz mnie tutaj, i tak od ciebie ucieknę - zaczynam go szarpać, a on się tylko głośno śmieje. - Jesteś szalony! Odwołaj to, słyszysz?! - Nadal nim potrząsam, kiedy on nie przestaje dusić się ze śmiechu.
- Nic już nie zrobisz, moja kochana żono. Zostałem prezydentem, najważniejszym człowiekiem w tym mieście. Mam w swoich rękach władzę, a ty jesteś tutaj nikim. Mogę zrobić z twojego życia piekło i to nie tylko z twojego. Chcesz odpowiadać za koszmarne życie Teda i Rue? Zrób coś nie tak, a obiecuję ci, że cała wasza trójka pożałuje.
- Grozisz mi?
- Ostrzegam. Więc popraw tę skrzywioną minę i zacznij się uśmiechać, wszyscy chcą poznać moją żonę i córkę. Nie przynieś mi wstydu.
Chwyta mnie za ramię, ale się wyrywam.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. Ani ja, ani Rue.
Tobias podchodzi do wózka ze złością i gwałtownie wyciąga śpiącą Rue, która się natychmiast budzi i zaczyna płakać.
- Puść ją - warczę, oddychając z trudem.
- Tak? - Puszcza ją, ale udaje mu się ją złapać zanim mała upada na ziemię. Teraz krzyk Rue jest tak głośny, że dziwię się, że wciąż jesteśmy sami.
Zaczynają trząść mi się ręce, a serce na moment przestaje mi bić. Ze łzami w oczach, błagam Tobiasa, żeby mi oddał córkę.
- Czyli zrozumiałaś co masz robić? - Pyta, wciąż trzymając krzyczącą Rue.
- Tak - głos mi drży, wyciągam ręce po małą. Tobias w końcu mi ją podaje i patrzy na mnie z satysfakcją.
- Na twoim miejscu nie próbowałbym już się stawiać, jeśli ci na niej zależy.
Kiwam tylko głową i przytulam do siebie córkę. Jest tak wystraszona, że chyba nie przestanie płakać przez kilka godzin.
- Idźcie do domu, tak się wydziera, że zepsuje cały bankiet - rzuca Tobias i zaczyna odchodzić.
- Czy możesz powiedzieć komuś, żeby nas zawiózł? - Zdobywam się na odwagę, żeby go o to zapytać. Nie wskoczę do pociągu z tak małym dzieckiem i wózkiem...
- Żartujesz sobie? Myślę, że za to wszystko co niedawno powiedziałaś, powinnaś poradzić sobie sama. To i tak łagodna kara - stwierdza i tym razem wychodzi, a ja go nie zatrzymuję.
Rue nadal płacze, a ja nie wytrzymuję i do niej dołączam.
Dlaczego wcześniej nie posłuchałam Tylera i nie wyjechałam, kiedy jeszcze mogłam to zrobić? Byłam taka głupia i naiwna.
Na własne życzenie znalazłam się w pułapce bez wyjścia.
CDN.
Dobranoc! 😇
![](https://img.wattpad.com/cover/118995337-288-k823302.jpg)
CZYTASZ
Seria „ODRZUCONA": Powrót do Chicago (6)
FanficPrzed zapoznaniem się z opowieścią, zapraszam do przeczytania serii „Odrzucona" (ODRZUCONA, SZUKAJĄCA, ROZDARTA, INNA, TEDDY EATON). Życzę miłej lektury ;)