Rozdział 37

411 40 120
                                    

Teddy

Policzek, który dostałem od ojca nie boli mnie w sensie fizycznym, bardziej każda komórka czuje się upokorzona.

- Będziesz miał siniaka - stwierdza Soffia, kiedy jedziemy pociągiem, z powrotem do Erudycji. - Już pociemniało...

- Szczerze? W tej chwili nie interesuje mnie moja twarz. Ten skurwiel zdradza moją matkę. Kurwa mać, on bzyka jej przyjaciółkę! - Uderzam pięścią z całej siły w ścianę wagonu. Czuję okropną bezsilność. - Co mam teraz powiedzieć mamie? Tak po prostu złamać jej serce? Ona rodzi mu dziecko, cierpi przywiązana do łóżka przez zagrożoną ciążę, a on nawet jej nie odwiedza, bo „niby" pracuje - prycham. - Założę się, że oblech posuwa ją od tego czasu, gdy zaczął ją „pocieszać" po śmierci Petera i Vicky.

- Twoja mama nie zaczęła nic podejrzewać?

- Nie wiem - kręcę głową. - Zostawiłem ją samą z tym potworem!

- To nie twoja wina - mówi stanowczo Soffia.

- Co ja mam zrobić? - Powtarzam, myśląc gorączkowo. Mama pewnie umiera ze zmęczenia, wydając na świat moją siostrę. Mam jej powiedzieć, że jej mąż w tym samym czasie zabawia się z Christiną? Czy mam prawo ją aż tak zranić?

- Kiedyś musisz powiedzieć jej prawdę, ale dzisiaj sobie daruj. Ona nie ma siły na taką wiadomość.

- Wiem... - osuwam się po ścianie i siadam na podłodze. Soffia kuca obok mnie. - Wiesz co jest najlepsze? Że Tyler zawsze jest z mamą, kiedy ona tego najbardziej potrzebuje. Wiem, że ją kocha, ale mama jest z ojcem i nie mogą być razem. Chciałbym, żeby mama zostawiła tego sukinsyna i wyjechała z Tylerem. Mogę na nim polegać, wiem, że się nią zaopiekuje.

- Twoja mama chyba też coś do niego czuje - zauważa Soffia.

- Tyler był dla mnie jak ojciec w pierwszych latach życia - zamyślam się. - A Cztery starał się być moim ojcem później i nawet dobrze mu szło, ale widzę, że zaczyna zmieniać się w swojego ojca, który katował żonę i dziecko - nagle coś sobie uświadamiam i narasta we mnie gniew. - Uderzył mnie, więc równie dobrze może zacząć bić mamę i małą.

- Myślisz, że byłby do tego zdolny?

- Bardzo się zmienił. A jeśli uderzy moją mamę albo siostrę, zabiję go gołymi rękami - warczę. - Muszę pogadać z Tylerem. Niech zabierze je stąd jak najdalej, on przynajmniej kocha moją mamę. Nigdy by jej nie zranił.

Niektóre dzieci nie chcą, żeby ich rodzice się rozstali. U mnie jest odwrotnie - to moje marzenie.

>>>

Wchodzimy na salę, więc staram się, by moja twarz wyglądała normalnie. Na łóżku leży moja mama, trzymając w rękach małe zawiniątko w różowym kocyku, a obok niej siedzi Tyler i Caleb.

- Poznaj swoją siostrę, Teddy, to jest Rue, Rue, to jest twój brat Teddy - mówi mama z ogromnym uśmiechem. Macha do mnie malutką rączką mojej siostry, a ja się rozczulam.

- Cześć Rue - gładzę jej malutką piąstkę. - Ale jesteś śliczna, za kilkanaście lat będę musiał znaleźć sposób, żeby odpędzać od ciebie tłumy chłopaków - dodaję żartobliwie.

Mama zerka za mnie, ale nikogo już tam nie ma. Soffia stwierdziła, że zostawi nas samych, bo to rodzinna chwila.

- Gdzie Tobias? - Pyta mama.

- On, eeee... miał bardzo ważną rzecz do załatwienia w pracy, ale powiedział, że przyjedzie najszybciej jak to możliwe - kłamię, wyzywając się w myślach od tchórzy. Ale jak mam jej to teraz powiedzieć? „Hej mamo, fajną siostrę mi urodziłaś, przy okazji ojciec jest chujem i regularnie bzyka Christinę"?

- No tak - spuszcza głowę, starając się nie pokazać jak bardzo ją to boli. Jest mi jej tak żal, że postanawiam nie marnować więcej czasu.

- Tyler, możemy pogadać? - Pytam, a on zaskoczony kiwa głową i wychodzi za mną z sali.

- Co się stało? - Patrzy na mnie wyczekująco.

- Kochasz moją mamę? - Pytam wprost, a on robi się zmieszany.

- Teddy...

- Dobra, mniejsza, wiem, że tak. Jeśli naprawdę ją kochasz, zabierz ją stąd, ją i Rue - mówię błagalnie. - Zabierz ją jak najdalej od Cztery.

CDN.

Muszę się uczyć! 😣

Seria „ODRZUCONA": Powrót do Chicago (6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz