Rozdział 5.1

24 5 2
                                    

Tris

Nie mogę okazywać strachu ani zawahania, bo będzie po mnie. Muszę uważać. To coś w każdej chwili może na mnie skoczyć. A czym było to coś? Oślizgłym, łysym stworem z czterema rękoma, ogromnymi pazurami i szpiczastymi zębami. Dlaczego nie mam przy sobie mojego pistoletu?

Musiałam działać, zanim to coś mnie spostrzeże. Wydawało mi się, że mnie nie widzi. Jego oczy były całe czarne, ale mimo to cały czas "patrzył" prosto na mnie. Nie miałam wątpliwości, że inne zmysły są u niego nad wyraz rozwinięte. Musiałam uważać, żeby nie wykonać jakiegoś gwałtownego ruchu lub nie zrobić czegoś, co skończyłoby się głośniejszym odgłosem. Byłam pewna, że wtedy by mnie zaatakował.

Powoli zaczęłam się rozglądać dookoła w poszukiwaniu czegoś, co by mi pomogło. Jedyne, co widziałam, to drzewa i jakieś skały. Były za daleko ode mnie, żebym się tam schroniła, ale gdybym...

Jedna taka myśl wystarczyła, żebym podjęła decyzję. Powoli zaczęłam się wycofywać cały czas patrząc na tego stwora. Wiedziałam, że nie mam szans na atak frontalny. Nie miałam żadnej broni, a poza tym on był ode mnie dwa razy większy. Musiałam wykorzystać moją szybkość i zwinność. Oby on nie był zbytnio rozgarnięty i zwinny...

Kiedy natrafiłam na drzewo wiedziałam, że moja spokojna wędrówka się zakończyła. Cały czas patrzyłam na tego stwora i stwierdziłam, że on się nie ruszył nawet na krok, ale nadal patrzył w moją stronę. Był ode mnie wyższy o jakieś pół metra, z czego większość to były jego nogi.

Kiedy najmniej się tego spodziewał zaczęłam wchodzić po drzewie. Stwór od razu, kiedy usłyszał głośniejszy szelest wydobywający się z gałęzi, do której się uczepiłam zaczął iść w moją stronę. Udał o mi się wtedy pokonać jakieś pół metra w górę, kiedy on dopadł do drzewa. Nadal byłam za nisko i mógł mnie złapać. Zaczęłam jeszcze szybciej wchodzić na górę, a stwór zamiast łapać mnie zaczął wchodzić razem ze mną. Byłam wyżej od niego o metr, a moją przewagą było to, że on nie widział nic, więc trudniej było mu wchodzić na drzewo.

Moje serce bilo trzy razy szybciej, ale dalej wchodziłam nie patrząc za siebie. Wiedziałam, że jeżeli dobrze to rozegram, to mogę wyjść z tego cało, ale nie mogłam zacząć się trząść ze strachu. To mi tylko utrudni zadanie. Nie mogłam zrobić czegoś takiego, ale mimo tego wewnątrz cała się trzęsłam. 

Nagle jedna z gałęzi, jakich się trzymałam pękła, a ja wydałam z siebie zduszony pisk. I w tym momencie wiedziałam, że popełniłam błąd. Stwór od razu złapał mnie za moją nogę. Spojrzałam na niego, ale jedyne, co widziałam, to rząd przerażających zębów, który kłapał zaraz obok mojej nogi. Próbowałam ją wyswobodzić, ale nieskutecznie. W końcu zaczęłam oceniać wysokość. Taka powinna wystarczyć. 

Zeszłam niżej o jedną gałąź i mocno kopnęłam tego stwora swoją uwięzioną nogą. Nie przewidziałam jednak jednego. Kiedy spadał pociągnął mnie za sobą.

Zakapturzony oglądał monitory z coraz większym przerażeniem. Wierzył w swoich ludzi, ale oni również byli śmiertelni. Musieli uważać na siebie, a sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Najczęściej obserwował monitor ciemnowłosego chłopaka. Był czarny...

Igrzyska [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz