Odebrałem od barmana zamówione piwo i odwróciłem się tyłem do baru. Nonszalancko oparłem się o blat tuż obok Jamesa, który rozglądał się nerwowo dookoła.
– Myślisz, że przyjdzie? – spytał mnie chyba po raz setny.
– Przyjdzie, przyjdzie. Przecież obiecała – odpowiedziałem tak, jak odpowiadałem za każdym razem, gdy o to pytał.
– To czemu się spóźnia?
– A skąd ja mam to wiedzieć? Ty się z nią umawiałeś – mruknąłem.
Tego wieczoru miałem robić za przyzwoitkę dla Jamesa i Lily, która wreszcie, po tylu bezskutecznych próbach Rogacza, zgodziła się z nim spotkać. Domyślałem się, że moja rola skończy się, gdy tylko Evans zaszczyci nas wreszcie swoją obecnością i z niecierpliwością czekałem na ten moment. Głównie dlatego, że przy stoliku niedaleko nas siedziała całkiem atrakcyjna szatynka w sukience z dużym dekoltem. Tak, właśnie dlatego zwróciłem na nią uwagę. Co jakiś czas dziewczyna zerkała na mnie i odrzucała na plecy swoje długie włosy. Uśmiechała się przy tym zachęcająco.
– Przepraszam za spóźnienie, musiałam spławić moją siostrę, która uparła się iść ze mną – powiedziała lekko zakłopotana Lily.
– Nic nie szkodzi – wydusił z siebie Potter i zamilkł, wpatrzony w zielone oczy Evans.
– Patrz, jak to się robi – klepnąłem go w ramię i z uśmiechem zdobywcy ruszyłem w stronę szatynki. – Mogę się przysiąść?
– Jasne – roześmiała się. Miała lekko chropowaty, ale przyjemny głos.
– Syriusz – przedstawiłem się.
– Angie – odparła podając mi dłoń, którą natychmiast pocałowałem.
– Powiedz mi, co taka ładna dziewczyna, robi tutaj sama?
– To ostatni dzień wakacji, wyszłam się zabawić.
– To świetnie się składa – roześmiałem się. – Chodź.
Podałem jej rękę i wyciągnąłem na parkiet. Kątem oka obserwowałem poczynania Jamesa, który w końcu się odblokował i zaczął rozmawiać z Lily. Odetchnąłem z ulgą. Od początku obawiałem się, że przez cały następny rok szkolny będę musiał wysłuchiwać o jego nieudanej randce z Evans, ale chyba jednak się na to nie zanosiło.
Angie cały czas próbowała wciągnąć mnie w rozmowę. Odpowiadałem jej półsłówkami, co jakiś czas szepcząc na ucho różne komplementy. Chyba nie oczekiwała niczego więcej, bo uśmiechała się promiennie i coraz śmielej przytulała się do mnie w tańcu. I o to mi chodziło.
– Odprowadzisz mnie? – spytała, gdy zegar wybił dziesiątą. Patrzyła przy tym na mnie z jakąś taką zachłanną nadzieją.
– Z przyjemnością – mruknąłem jej do ucha.
Zadrżała lekko i pozwoliła mi się objąć. Szliśmy niespiesznie ulicami mugolskiego miasta, w którym byłem pierwszy raz w życiu.
– Nie jesteś stąd, prawda? – spytała dziewczyna, widząc, że rozglądam się ciekawie dookoła.
– Nie. Mieszkam w Londynie – odparłem z miną światowca, licząc, że to powstrzyma ją od dalszych pytań.
– Och, jak ja ci zazdroszczę! Chętnie wyrwałabym się z tej dziury – stwierdziła ze smutkiem. – Nigdy nawet nie byłam w stolicy.
– Koniecznie musisz się tam wybrać, to piękne miasto – mówiłem cokolwiek, żeby tylko podtrzymać rozmowę, chociaż mój umysł zaprzątnięty był czymś zupełnie innym.
Dziewczyna nie miała nic przeciwko temu, że moja ręka zsunęła się z jej biodra na pośladek. Przeciwnie. Zachichotała i zrobiła to samo, wsuwając mi dłoń do tylnej kieszeni spodni.
Doszliśmy w końcu pod jej dom. W żadnym z okien nie świeciło się światło, więc domyśliłem się, że jej rodziców nie ma w środku.
– Może wejdziesz na chwilę? – szepnęła namiętnie.
– Jasne – przynajmniej nie musiałem udawać, że nie chodzi mi o coś więcej niż o szybki numerek.
Angie trzęsły się ręce, gdy otwierała drzwi wejściowe. Była strasznie niecierpliwa i od razu pociągnęła mnie za sobą po schodach na górę. Wprowadziła mnie do typowo dziewczęcej sypialni. Ledwie zdążyłem zamknąć za sobą drzwi, a już zostałem do nich przyciśnięty przez napaloną laskę.
Całowała mnie z wielką wprawą, jednocześnie rozpinając mi guziki koszuli. Przyciągnąłem ją do siebie i zarzuciłem sobie jej nogę na biodro. Jedną dłonią pieściłem jej udo, a drugą próbowałem dobrać się do całkiem sporych piersi, które aż się prosiły, by uwolnić je z więzów sukienki.
Angie bez ceregieli złapała mnie za krocze i zaczęła je masować, gdy nagle od strony schodów doszły nas hałasy i ostry, męski głos krzyknął:
– Angela, jesteś w domu?
– O cholera! – w panice odepchnęła mnie od siebie i błyskawicznie doprowadziła się do porządku – Tak, tato, już schodzę! – odkrzyknęła, a do mnie szepnęła: – Uciekaj.
Popchnęła mnie lekko w stronę okna. Roześmiałem się cicho, ale zwinnie wskoczyłem na parapet i przecisnąłem się przez wąskie okienko na dach garażu.
– Zobaczymy się jeszcze? – spytała Angela na pożegnanie.
– Pewnie – skłamałem.
Zsunąłem się po rynnie na wybetonowany podjazd i podbiegłem do ogrodzenia, przez które przeskoczyłem z wielką wprawą. Nie pierwszy raz w pośpiechu wymykałem się od dziewczyny. Na ulicy zapiąłem guziki koszuli, przeczesałem włosy i wbiłem ręce w kieszenie. Rozbawiony, pogwizdując pod nosem, wróciłem do tego pubu, w którym zostawiłem Jamesa.
I zamarłem w progu widząc mojego przyjaciela tańczącego z wtuloną w niego Lily Evans. On coś do niej szeptał, a ona uśmiechała się łagodnie i kiwała głową. Byli tacy... dopasowani. Coś boleśnie skurczyło mi żołądek, gdy tak patrzyłem na nich, czując jednocześnie i smutek i radość. I jeszcze coś... Wzruszenie? A może zazdrość? Tak, zdecydowanie to drugie.
I ja śmiałem się z niego, że kompletnie nie potrafi postępować z kobietami? No to właśnie mi udowodnił, że byłem idiotą. James dopiął swego: znalazł sobie ideał i miał odwagę o niego zawalczyć pomimo wszelkich przeciwności. A ja? Wymknąłem się przez kolejne okno od kolejnej dziewczyny, której imienia za kilka dni nawet nie będę pamiętał.
Wyszedłem z pubu nie chcąc narzucać im swojego towarzystwa. To był dla nich ważny wieczór. Samotnie wróciłem do pokoju hotelowego, który wynajęliśmy z Jamesem na tę jedną noc.
Na szafce nocnej leżała paczka papierosów, więc zapaliłem jednego i w ubraniu położyłem się na łóżku. Patrzyłem na malownicze wzory, które tworzył błękitnawy dym unoszący się wokół mnie, a moje myśli, jak rozrzucone elementy układanki, tłukły się w głowie próbując wrócić na właściwe miejsce. Inaczej mówiąc – gonitwa myśli zmusiła mnie do przewartościowania pewnych kwestii. A wnioski, do których doszedłem, wcale nie wydawały mi się krzepiące.
Do czego może człowieka doprowadzić chwila zazdrości?
CZYTASZ
Pamiętnik Syriusza
FanfictionDo czego człowieka może doprowadzić chwila zazdrości? Długo się nad tym zastanawiałem. Może czasami uważałem się za lepszego od Jamesa, przynajmniej w pewnych kwestiach, ale nigdy niczego mu nie zazdrościłem. Aż do teraz. On miał odwagę przyznać, cz...