Co ta Decker ze mną zrobiła? Jeśli wcześniej wydawało mi się, że wszystkie objawy zakochania miną mi, kiedy już ją zdobędę, to teraz byłem pewien, że ten stan tylko się pogłębia! Dopóki była obok, funkcjonowałem normalnie, ale wystarczyło, że znikała mi z pola widzenia, a zaczynałem świrować!
Na przykład dzisiaj, gdy Slughorn kazał jej zostać po zajęciach, bo nie poradziła sobie z jakimś eliksirem, a osobą, która miała nadzorować jej pracę, znowu był Snape! Byłem wściekły, ale przecież nie mogłem siedzieć jej nad głową... No okej, chciałem, ale wychodzący po zajęciach profesor, wyrzucił mnie z pracowni. Czekałem jak głupi, pod drzwiami, obracając w dłoni różdżkę i nasłuchując jakiegokolwiek odgłosu, który świadczyłby o tym, że Chloe dzieje się krzywda. Wyszła w końcu stamtąd cała, zdrowa, ale blada i przygnębiona.
– Coś ci zrobił? – spytałem zerkając w stronę pracowni, żeby upewnić się, że Snape nie wymknie się niepostrzeżony.
– Nie... nie, wszystko w porządku – próbowała się uśmiechnąć. – Chodźmy na kolację.
Jej dłoń była lodowato zimna, więc rozcierałem ją lekko, żeby się rozgrzała.
– Nie musiałeś na mnie czekać – powiedziała, gdy dotarliśmy do swojego stołu i usiedliśmy tam, gdzie zwykle.
– Musiałem – odparłem stanowczo. – Nie ufam temu dupkowi. I nie podoba mi się, jak na ciebie patrzy.
– Jesteś zazdrosny? – spytała wyraźnie ucieszona.
– Możliwe – przyznałem z niewinnym wyrazem twarzy.
Rzuciła mi się na szyję i pocałowała delikatnie. A później, jakby nigdy nic, wróciła do nakładania sobie pieczonych ziemniaków na talerz. Czyżby moje wyznanie aż tak ją ucieszyło? Nie dane mi było się nad tym zastanowić, bo nagle zbliżył się do nas Snape i z okropnym, krzywym uśmiechem podał Chloe jakąś książkę.
– Przeczytaj to, Decker, może unikniesz takich wpadek jak dzisiaj – wysyczał.
– Dz–dziękuję, Severusie – wyjąkała przestraszona Chloe.
Snape odszedł tak samo bezszelestnie jak się pojawił, a Decker drżącymi rękami rozpinała torbę, żeby schować do niej książkę. Nie podobało mi się to, że się do niej odezwał . Nie podobało mi się to, jak zareagowała. Poczułem klepnięcie w ramię. Odwróciłem się w tamtą stronę i napotkałem pełne zrozumienia spojrzenie Jamesa. Jak zwykle nie musieliśmy się naradzać, zwłaszcza, gdy chodziło o Snape’a.
Obserwowaliśmy go podczas posiłku i później, gdy wychodził z Wielkiej Sali. Potter poszedł za nim i wrócił z informacją, że Snape jest w bibliotece. Teraz musieliśmy to dobrze rozegrać, bo tam również wybierała się Chloe. Przynajmniej Lily mieliśmy z głowy, bo już zdążyła pójść do dormitorium.
– Idziecie ze mną? – zdziwiła się moja dziewczyna.
– No wiesz, czasami zdarza nam się odrabiać prace domowe – odpowiedział jej James.
– Nie dało się tego zauważyć – roześmiała się.
W bibliotece Chloe zajęła swój ulubiony stolik, rozłożyła na nim przybory do pisania i poszła szukać jakiejś brakującej książki.
– Musimy przyuważyć, jak Snape zacznie wychodzić – szepnął James. – Zaczaimy się na niego w sąsiednim korytarzu.
– To bierz się za ten esej, bo musimy go skończyć przed Chloe, żeby nie nabrała żadnych podejrzeń – odszepnąłem.
Wyciągnąłem swoją w połowie odrobioną pracę domową i udawałem, że w skupieniu piszę jej dalszy ciąg. I tak zamierzałem ją zrobić dziś w nocy. Decker wróciła do stolika i zupełnie nie zwracała na nas uwagi. Już nie dekoncentrowała się tak łatwo, gdy byłem obok niej. Chyba się do mnie przyzwyczaiła.
– Skończyłem – oznajmił James z szelmowskim uśmiechem na twarzy. – I spadam stąd. Idziesz ze mną?
– Jeśli Chloe nie ma nic przeciwko – odparłem.
Spojrzała na mnie półprzytomnie i pokiwała głową.
– Idźcie, ja tu skończę i też zaraz będę się zbierać – stwierdziła wracając do pracy.
Wychodząc dostrzegliśmy jeszcze Snape’a, który szedł z nosem w książce i nie widział otaczającego go świata. Później minął naszą kryjówkę i chyba zorientował się, że coś się dzieje, bo odwrócił się gwałtownie i wyciągnął różdżkę.
– Mogłem się tego spodziewać – mruknął.
Nie musieliśmy mówić mu, za co tym razem oberwie. Już dawno przestaliśmy mu tłumaczyć, co o nim myślimy. Zaatakowaliśmy go równocześnie. Był szybki. I znacznie bardziej pewny siebie niż kiedyś. Odbił nasze zaklęcia i uśmiechając się wrednie przeszedł do kontrataku. Cholera, dobry był. Na szczęście my też byliśmy nieźli. Moje Zaklęcie Żądlące trafiło go prosto w twarz. Wtedy przestał się uśmiechać. Podniósł różdżkę, wyprostował się i spojrzał na mnie z nienawiścią.
W ferworze walki żaden z nas nie pomyślał, że właśnie tą drogą będzie przechodzić wracająca z biblioteki Chloe.
– Sectumsempra! – ryknął Snape celując we mnie.
Niczego nieświadoma dziewczyna wkroczyła pomiędzy nas, prosto pod mknący w jej stronę promień. Snape, o dziwo, zareagował pierwszy:
– Decker, nie! – jęknął błagalnie.
Chloe spojrzała na niego zdziwiona, ale błyskawicznie oceniła sytuację.
– Protego! – krzyknęła.
Jej tarcza była na tyle mocna, że odbiła jego zaklęcie z powrotem w niego. Snape zdążył uskoczyć, a później słyszeliśmy już tylko jego oddalające się kroki. Podbiegłem do Chloe, złapałem ją za rękę i pociągnąłem, żeby ruszyła się z korytarza, zanim pojawi się w nim jakiś nauczyciel. We trójkę pobiegliśmy do naszej Wieży, nie oglądając się za siebie. Dopiero kiedy byliśmy bezpieczni, przytuliłem ją mocno.
– Nic ci nie jest – szeptałem.
– Nie... ale, co tam się działo? – spytała przejęta.
– Nic takiego... nieważne... grunt, że jesteś cała – wykręcałem się od odpowiedzi.
– Dlaczego z nim walczyliście? – Decker nie dała się zbyć tak łatwo.
– To już tradycja – mruknąłem.
– Syriusz, puść mnie – rozkazała.
Posłuchałem jej, choć bardzo niechętnie. Było mi głupio, że naraziłem ją na takie niebezpieczeństwo, ale nie chciałem jej mówić, o co tak naprawdę nam poszło.
– Czemu się na mnie wściekasz? – spytałem. – Snape dostał to, na co zasłużył.
– Nie jesteś ze mną szczery – powiedziała ze smutkiem.
– Dobra, Decker, powiem ci wszystko, ale nie tutaj – poddałem się.
Zaprowadziłem ją do swojego pokoju, posadziłem na łóżku i zamknąłem drzwi. Chloe obserwowała mnie bez słowa. Usiadłem obok niej i wziąłem jej dłonie w swoje ręce.
– Słuchaj. Nie jest tajemnicą, że ja i James nie lubimy Snape’a. Od samego początku szkoły zawsze znajdujemy pretekst, żeby go dopaść. Ale dzisiaj... przesadził. Dlatego z nim walczyliśmy.
– Co wam zrobił? – spytała poważnie.
– Przystawia się do ciebie – stwierdziłem ponuro.
– Słucham?
– Dobrze słyszałaś – mruknąłem. – Wpadłaś mu w oko i próbuje ci to jakoś pokazać. W innym wypadku nie pożyczyłby ci swojej drogocennej książki.
Zaczęła się śmiać. A później przytuliła mnie i, wciąż chichocząc, powiedziała:
– Zostaw go w spokoju. I nie bój się, nie jestem nim zainteresowana.
– Raczej chodziło mi o to, że on będzie cię prześladował.
Poczułem wszechogarniającą ulgę. Przytuliłem się do niej mocniej, żeby niczego nie odczytała z wyrazu mojej twarzy. Pocałowałem ją w czubek głowy.
– Będę na niego uważać – zapewniła mnie.
– Obiecujesz? – odsunąłem się, żeby na nią spojrzeć.
– Obiecuję – szepnęła przysuwając się, żeby mnie pocałować.
Usłyszeliśmy kroki na schodach i dźwięk naciskanej klamki. Odruchowo zaciągnąłem kotary wokół łóżka.
– Nie bój się, Chloe – szepnąłem.
– W ogóle się nie boję – uśmiechnęła się do mnie.
Położyłem się i czekałem, aż się do mnie przytuli. Widziałem, jaką walkę ze sobą stoczyła, ale w końcu jej się udało. Oparła mi głowę na ramieniu i tylko zadrżała leciutko, gdy ją objąłem.
Ktokolwiek wszedł do sypialni, nie zakłócał nam spokoju. No cóż, moi współlokatorzy byli przyzwyczajeni do tego, że nie zawsze sypiałem sam. Decker chyba też to zrozumiała, bo udało jej się rozluźnić. No i spojrzała na mnie jakoś inaczej. Po chwili zaskrzypiały sprężyny materaca, a damski głos zaśmiał się nisko, zmysłowo.
Chloe zarumieniła się i odwróciła wzrok.
– Zazdrościsz im? – spytała cicho, wskazując przy tym w kierunku, z którego dochodziły głosy.
– Trochę – przyznałem przyciągając ją do siebie. – Nie myśl o tym.
– Nie chcę, żebyś naprawdę zaczął żałować – wyszeptała ze wstydem.
– Chloe, czy ty myślisz, że mi chodzi tylko o jedno? Że tylko na tym mi zależy? – spytałem czując, że jeśli nie zaprzeczy, to chyba trafi mnie szlag.
– No coś ty. Nie myślę tak – odparła szybko.
– Na pewno? – szepnąłem jej do ucha.
– Na pewno – odchyliła głowę, żeby na mnie spojrzeć.
Pocałowałem ją delikatnie i przesunąłem się tak, żeby wylądowała na plecach. Pogłaskałem ją po policzku. Położyłem się obok patrząc na nią z uczuciem, którego nawet nie umiałem ukryć.
– Nie chcę, żebyś do czegokolwiek się zmuszała – powiedziałem ciepło.
– To nie tak – stwierdziła czerwieniąc się lekko. – Ja... ja bym chciała...
– Ale się boisz – dokończyłem za nią. – Naprawdę to rozumiem.
– Boję się, to prawda – przyznała, a czerwień na jej policzkach przybrała głębszy odcień. – Ale nie o to mi chodzi...
– To o co? – spytałem, żywo zainteresowany tematem.
– O to, że... może jednak nie tutaj... – powiedziała bardzo cicho. Odwróciła się, żeby ukryć przede mną, że wstydzi się swojego wyznania.
Strasznie chciało mi się śmiać. Jakim cudem ta niewinna i nieśmiała dziewczyna jako pierwsza poruszyła ten temat?
– No, rzeczywiście, bardzo śmieszne – mruknęła. Najwidoczniej nie udało mi się ukryć rozbawienia.
– Nie śmieję się z ciebie – uspokoiłem ją. – I... w zasadzie masz rację. To nie jest właściwe miejsce.
– Pokój Życzeń także odpada – uśmiechnęła się odgadując moje myśli.
Tym razem nie powstrzymywałem się od śmiechu. Chloe przez chwilę wyglądała na nadąsaną, ale w końcu rozpogodziła się. Naprawdę, ta dziewczyna sprawiała, że zachowywałem się zupełnie inaczej, niż kiedyś. I było mi z tym dobrze.
CZYTASZ
Pamiętnik Syriusza
FanfictionDo czego człowieka może doprowadzić chwila zazdrości? Długo się nad tym zastanawiałem. Może czasami uważałem się za lepszego od Jamesa, przynajmniej w pewnych kwestiach, ale nigdy niczego mu nie zazdrościłem. Aż do teraz. On miał odwagę przyznać, cz...