Następnego dnia rano siedziałem w pokoju wspólnym i czekałem na Chloe. Byłem przygotowany na jej wyrzuty – zamiast się zainteresować tym, jak się czuje, dałem się ponieść emocjom i wybrałem bójkę ze Snape'em. Miała prawo być zła i podejrzewałem, że była. Jednak nie doczekałem się jej. Zamiast niej podeszła do mnie wzburzona Lily i upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu, wyszeptała do mnie:
– Myślę, że powinieneś wejść do naszej sypialni. Chloe od rana siedzi w łazience i wymiotuje – ton jej głosu był bardzo sugestywny i pełen nagany, gdy dodała: – Mam nadzieję, że nie zrobiliście czegoś skrajnie głupiego?
Zmroziły mnie jej słowa, ale nie zamierzałem z nią dyskutować. Wiedziałem, co miała na myśli i poczułem, że mi też jest niedobrze. Głównie dlatego, że dopiero teraz pomyślałem o tym, że rzeczywiście byliśmy nieodpowiedzialni. Szkoda, że nie przyszło mi to do głowy we właściwym momencie! Chociaż? Może to wina eliksiru, który Chloe wypiła? Pokrzepiony tą myślą zerwałem się z miejsca i popędziłem w kierunku schodów wiodących do dormitorium dziewcząt. Niecierpliwie przeczekałem kiedy zmieniły się w ślizgawkę i przytrzymując się poręczy wspiąłem się na sam szczyt wieży.
– Gratuluję, Black – sarknęła Dorcas mijając mnie w progu.
Wzruszyłem ramionami i na drżących nogach podszedłem do drzwi łazienki. Chloe siedziała na podłodze z głową opartą o ścianę. Była blada i wymęczona, miała półprzymknięte oczy, a grzywka lepiła jej się do spoconego czoła.
– Wyjdź stąd – jęknęła, gdy mnie dostrzegła.
– Nie ma mowy – mruknąłem.
Usiadłem na wprost niej i długo zbierałem się w sobie, żeby spytać:
– Chloe, błagam, powiedz, że to tylko skutki uboczne tego eliksiru?
– A co? Chyba nie pomyślałeś, że jestem w ciąży? – spytała zaczepnie, ale zaraz opadła z sił.
– To Lily tak pomyślała – wyjaśniłem. – I tak mi zasugerowała...
– Spokojnie, Black, to wina eliksiru, a nie naszej głupoty – stwierdziła spokojnie Decker. – A teraz, z łaski swojej, wyjdź stąd, bo ja jeszcze nie skończyłam.
– Masz prawo być zła, ale nie zostawię cię samej – zaprotestowałem.
– Idź i pogadaj z Lily, bo umrze z niepewności – uśmiechnęła się blado. – I powstrzymaj Meadows zanim poinformuje wszystkich, że zaliczyliśmy wpadkę.
– Jesteś pewna? Może mógłbym ci się na coś przydać?
– Poradzę sobie – odparła z godnością. – Jak mi się przestanie kręcić w głowie, to wrócę do łóżka i postaram się przespać.
Nie miałem wyboru. Zostawiłem ją samą i poszedłem do Wielkiej Sali na śniadanie. Usiadłem obok Evans i szeptem wygarnąłem jej, co myślę o niej i jej podejrzeniach. A później stanowczo odmówiłem odpowiedzi na pytanie o to, czym struła się Chloe. Zignorowałem też zaczepki ze strony Meadows, która usilnie starała się dowiedzieć, czy jej przypuszczenia były słuszne. Próbowała mnie zagadywać nie tylko podczas śniadania, ale także na każdej lekcji, co skończyło się tym, że na Obronie zgłosiłem się do demonstracji zaklęcia, żeby tylko się od niej uwolnić. I wpadłem z deszczu pod rynnę, jak mawiają mugole.
Elizabeth przetrzymała mnie na środku sali aż do końca lekcji i pomimo tego, że wszystkie jej polecenia wykonałem prawidłowo, nie dała mi żadnych punktów. Kiedy chciałem wrócić na miejsce po swoje rzeczy, zatrzymała mnie i kazała zostać po lekcji. Musiałem jej posłuchać, chociaż bardzo mi się spieszyło, żeby dowiedzieć się, co z Chloe.
– Możesz mi powiedzieć, gdzie jest moja siostra? – wysyczała Lizzy, gdy już zostaliśmy sami.
– Źle się czuła i została w dormitorium – wyjaśniłem uprzejmie.
– I nie poszła do pani Pomfrey? – zdziwiła się kobieta. – Pytam, bo podsłuchałam ciekawą rozmowę na wasz temat.
– Słuchasz plotek? Nieładnie – zganiłem ją. – Chloe czymś się struła.
– Czarownica powalona przez zatrucie pokarmowe? – zakpiła. – Mam w to uwierzyć?
– Skoro potrafiłaś uwierzyć w plotkę, że Chloe jest w ciąży, to widocznie łatwo ci wmówić każdą bzdurę – stwierdziłem złośliwie.
– Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co jej jest? – spytała Elizabeth.
– Dlatego, że to nie twoja sprawa – skwitowałem. – Jeśli tak bardzo chcesz się dowiedzieć, to spytaj Chloe, kiedy się zobaczycie.
Kobieta wyglądała na wściekłą, ale o nic więcej już mnie nie pytała, tylko gestem odprawiła mnie z klasy. Wybiegłem z niej, zanim zdążyła zmienić zdanie. I zaraz za drzwiami wpadłem na Snape'a, który stał tam oparty o ścianę – był ponury, dziwnie przygarbiony, ale zdeterminowany.
– Jak się czuje Decker? – spytał.
– Źle – odparłem.
– Tak podejrzewałem – mruknął Snape i wyciągnął w moją stronę rękę z fiolką pełną jakiegoś eliksiru. – Po tym powinna poczuć się lepiej.
– Dlaczego nas nie uprzedziłeś? Dlaczego nie dałeś jej tego od razu? – naskoczyłem na niego, ale schowałem fiolkę do kieszeni.
– Nie widziałem takiej potrzeby dopóki nie ujawniły się skutki uboczne – wyjaśnił mi, a ja pomyślałem, że zupełnie nie łapię jego toku myślenia. – Powinna to wypić jak najszybciej. I powiedz jej, żeby nie przejmowała się tym, co opowiada o niej Meadows, ja to załatwię.
Skinąłem mu głową i wbiegłem na schody, a później, wciąż biegiem, wpadłem na korytarz przed naszym dormitorium. Tu jednak przyhamowałem i jak gdyby nigdy nic wszedłem do pokoju wspólnego. Dobrze zrobiłem, bo salon pełen był uczniów, a wszyscy oni patrzyli na mnie wyczekująco. Chyba liczyli na jakąś informację, na potwierdzenie plotek, które Meadows pewnie już rozniosła po całej szkole. Dorcas siedziała pośród nich i uśmiechała się drwiąco. No cóż, przy takiej widowni nie mogłem niepostrzeżenie dostać się do pokoju dziewczyn, więc podszedłem do Meadows i szepnąłem jej tylko:
– Nie igraj ze smokiem, jeśli nie wiesz, skąd zionie ogniem.
Nie wiem, czy zrozumiała, czemu przywołałem akurat to powiedzenie, ale przynajmniej ją uprzedziłem. Miałem naprawdę dość jej zagrywek, więc nie czułem się źle z myślą o tym, że to Snape wymierzy jej sprawiedliwość. Wszedłem do swojego pokoju i ze zdziwieniem zauważyłem śpiącą w moim łóżku Chloe.
Usiadłem obok niej i pogłaskałem jej policzek. Był lodowato zimny. Przestraszyłem się i potrząsnąłem jej ramieniem.
– Obudź się, Decker – prawie krzyczałem.
– O co chodzi? Czemu tak wrzeszczysz? – mruknęła niezadowolona.
– Bałem się, że coś ci się stało – wyznałem z ulgą. – Jesteś strasznie zimna i blada.
– Chciałam na ciebie zaczekać, ale zasnęłam – powiedziała i dotknęła swojego czoła. – Rzeczywiście zimne.
– Snape dał mi to dla ciebie – podałem jej fiolkę z eliksirem.
– Niemożliwe – parsknęła. – I nie pozabijaliście się przy tym?
– Wyjątkowo nie – mruknąłem ze wstydem przypominając sobie wczorajsze zajście. – Przepraszam.
– Już się przyzwyczaiłam, że przy Snape'ie głupiejesz – zaśmiała się.
Spojrzała w końcu na buteleczkę, którą jej wręczyłem, odkorkowała ją i powąchała zawartość.
– Mięta – szepnęła zdziwiona i jednym haustem wypiła cały eliksir. – To chyba ekstrakt, wzmocniony jakimś alkoholem. Zaskakująco smaczne.
– Podejrzane – mruknąłem. – Zawsze myślałem, że wszystkie eliksiry są paskudne w smaku.
– Większość jest – powiedziała i nagle ziewnęła potężnie.
Położyła się i przykryła się kołdrą, a po kilku sekundach już spała. Uśmiechnąłem się lekko. Na jej policzki wróciły kolory, więc miałem nadzieję, że eliksir od Snape'a zadziałał. Szczerze mówiąc trochę mnie zdziwiło to, że przejął się losem Chloe, ale starałem się nie wnikać w przyczyny jego postępowania. Położyłem się obok śpiącej dziewczyny i wsłuchiwałem się w jej równy oddech. Poczułem wszechogarniający spokój – Decker była wolna od swojej dziwnej przypadłości, a ja wiedziałem, że już nic nie jest w stanie nas poróżnić.
CZYTASZ
Pamiętnik Syriusza
FanfictionDo czego człowieka może doprowadzić chwila zazdrości? Długo się nad tym zastanawiałem. Może czasami uważałem się za lepszego od Jamesa, przynajmniej w pewnych kwestiach, ale nigdy niczego mu nie zazdrościłem. Aż do teraz. On miał odwagę przyznać, cz...