Prolog

687 64 6
                                    

- Michael, daj spokój. Serio uważasz się za lalusia? - zapytał zdezorientowany Stefan, stając na palcach przed swoim kolegą z kadry.

- Czy to nie oczywiste? - blondyn wzruszył ramionami i usiadł na łóżko. - Widziałeś, jak na mnie patrzą, na tego blondasia.

- Nie gadaj bzdur - Kraft założył ręce. - Michi, pomyśl, kto z naszej dwójki bardziej pretenduje do tego tytułu

Michael przewrócił oczami powstrzymując chichot. Obaj byli skoczkami narciarskimi w drużynie austriackiej, ale poza tym, że obaj byli niesamowicie chudzi, wiele ich dzieliło. Różnił ich wzrost, temperament, start w życiu, gust co do ubrań, pomieszczeń, smaków, kolor włosów, zainteresowania. Kraft był tym narwańcem, który absurdalnie w ważnych chwilach umiał zachować zimną krew, podczas gdy Hayböck zazwyczaj miał nieskończoną cierpliwość, ale w stresujących chwilach wydawał się być najbardziej przewrażliwioną osobą pod słońcem. Jednak i mimo to stali się najlepszymi przyjaciółmi.

Wyższy z tej dwójki dotknął koniuszek nosa Stefana, na co tamten wyraził swoje zdziwienie zmarszczoną twarzą.

- A ty co? Nagle z ofiary stałeś się zgrywusem? - zapytał ciemnowłosy.

- Och, daj spokój - Michael westchnął.

Rozmowa ta toczyła się w pokoju starszego z nich, czyli właśnie Hayöcka. Na półkach poustawiane były figurki i miniaturki budynków, będące pamiątkami z wyjazdów. Na jednej z nich stał maleńki dzwonek z namalowanym zarysem granic Czech pochodzący z Pragi, koło niego mewa pochodząca znad Adriatyku. Poniżej dumnie stały dwie fotografie, gdzie Michael miał odpowiednio pięć i osiem lat. Na pierwszym siedział na żaglówce na jeziorze Attersee, gdzie często w młodości zabierał go ojciec. Na drugim siedział ze swoim bratem na skoczni narciarskiej w Hinzenbach, do której miał szczególny sentyment. Oba te zdjęcia szczyciły się specjalnym miejscem w sercu zarówno Hayböcka, jak i z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu Krafta.

Stefan usiadł na łóżku obok przyjaciela i zaczął nerwowo ruszać nogami.

- Czasami mnie tak denerwujesz, że mam ochotę ci przywalić tak z całej siły w twarz, wiesz? - oświadczył młodszy.

- A teraz o co ci chodzi?

- O nic, tak po prostu.

- Ładny mi kumpel - prychnął Michi. - Uważaj, bo się poskarżę Kuttinowi.

- Już widzę, jak Michael Hayböck płacze, że go maleńki Krafcik chce pobić - Stefan zaczął się śmiać.

- Zaraz ci nie będzie do śmiechu - zagroził blondyn, po czym rzucił się na drugiego skoczka, przygwożdżając go do łózka.

- Złaź ze mnie, hipopotamie! - wrzasnął przygnieciony Krafti.

Michael ustawił sobie Stefana w ten sposób, że ich twarze były na przeciwko siebie, jednak wciąż starszy przygniatał drugiego ciężarem swojego ciała. Obaj zaczęli się śmiać.

Nagle usłyszeli ogromny huk, który trwał przez dłuższą chwilę. Hayböck z niemrawą miną wstał z przyjaciela i popatrzył na ciemny nocny świat za oknem. We wzgórze nieopodal nagle uderzył piorun, od którego rozchodziły się fikuśne odnogi. Na moment świat pojaśniał, ale sekundy później wydawał się ciemniejszy niż kiedykolwiek. Blondyn zmarszczył brwi i lekko przygryzł wargę. Obrócił się w stronę swojego przyjaciela, którego już nosiło.

- Mam wrażenie, że masz jakiś niesamowicie idiotyczny pomysł, który zaraz wcielisz w życie - burknął Stefan siadając po turecku na łóżku i falując miarowo kolanami w górę i w dół.

- Masz rację - przytaknął poważnie. - Muszę wyjść na dwór. Obiecaj mi, że cokolwiek by się nie stało, nie pójdziesz za mną. 

- Że co? - krzyknął Stefan. - Chyba cię coś boli, Michi! Nigdzie nie idziesz, nie sam i nie w tę pogodę! Słyszałeś te grzmoty? 

- Stef, obiecaj mi to, proszę. Gdybym nie miał ważnego powodu, to bym nie wychodził - Michael założył na głowę czapkę. - Obiecuję, że nic mi nie będzie.

Hayböck wychodząc pociągnął za sobą kurtkę, ściągając ją z wieszaka. Gdy tylko drzwi wyjściowe jego domu się zamknęły, Kraft podbiegł do okna zobaczyć, co kombinuje jego przyjaciel, jednak jęknął przeciągle, gdy tamten zniknął za stodołą sąsiadów. Po chwili namysłu uderzył się w policzek.

- No dobra, ja też obiecuję - powiedział do siebie. - Nigdy mnie nie zawiodłeś, więc teraz nie może być inaczej, prawda?

Dziedzic burzy | Hayböck VCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz