VIII

195 37 13
                                    

- Nie ma sprawy - odparł Krafti nie obracając się do Michaela. - Choć faktycznie "na ścieżce przy tablicy" było mało precyzyjne. Masz szczęście, że cię znalazłem.

- Stef - Michael z trudem, choć mniejszym niż się spodziewał, podniósł się do pozycji siedzącej. - Nie mówię tylko o tym. Chciałem ci powiedzieć, że jestem wdzięczny za to, że cię mam. Tak w ogóle.

Kraft podniósł wzrok znad paleniska, po czym zwrócił głowę w stronę przyjaciela. Widząc jego półnagie ciało poczuł przyjemne ciepło, które nie było zasługą kominka. Stefan przełknął ślinę.

- To miłe - stwierdził brązowooki i się uśmiechnął. - Może lepiej załóż koszulkę. Zaraz będzie ciepło, ale lepiej dmuchać na zimne - powiedział, nie mogąc oderwać wzroku od brzucha blondyna.

Michael powoli nałożył na siebie bluzkę, po czym nie zmieniał już pozycji. Cały czas siedział patrząc na Stefana. Ten natomiast podszedł do niego i usiadł na krześle, które wcześniej podsunęła tam Claudia.

- Michael, jesteś moim jedynym przyjacielem - powiedział Stefan. - Który chce ze mną chodzić na pokazy lotnicze - szybko uzupełnił.

- A wiesz, że i vice versa? - blondyn się uśmiechnął. - Chociaż jak sobie myślę o naszym pierwszym wspólnym pokazie, to była to sytuacja co najmniej żenująca.

- Dlaczego? - Krafti bardzo się zdziwił na to wyznanie.

Za oknem panował mrok nocy, gdzie rozpętał się mocny wiatr. Stefan odruchowo popatrzył w stronę drzwi, skąd dochodził cichy świst.

- No proszę cię, znaliśmy się wtedy ledwo tydzień i jeszcze nie bardzo mieliśmy o czym rozmawiać. Często zapadała taka niezręczna cisza. Jak o tym myślę, to trochę jak pierwsza randka - zażartował Michael, co spotkało się z nerwowym uśmiechem Stefana.

- Może trochę tak było - szepnął brązowooki. - Ale ja od pierwszego dnia w kadrze czułem się przy tobie dobrze. Pamiętasz, jak się poznaliśmy?

Blondyn zrobił duże oczy, po czym wybuchł poczciwym śmiechem. Skoczkowie poznali się sześć lat wcześniej w Innsbrucku, kiedy to Stefan pierwszy raz trafił do kadry narodowej. Wtedy jeszcze żaden z nich nie skakał w Pucharze Świata, ale mieli potencjał, który warto było spożytkować. Trener wtedy starał się udoskonalić pozycję najazdową Krafta. Polecił mu poćwiczyć kilka razy poprzez zjeżdżanie na desce z kółeczkami na pochylni, na której końcu skoczek miał podskoczyć i wylądować na wielkiej dmuchanej piłce. Oczywiście los nie chciał, żeby mu się to udało za pierwszym razem. Spóźnił odbicie i z impetem odbił się od piłki, lądując prosto na Michaelu, który nic nie podejrzewając przechodził obok. Początek prawdziwej przyjaźni.

- Oj, uwierz, że pamiętam - blondyn kiwnął głową.

- Cieszę się, że akurat wyleciałem wtedy w ciebie, bo kto inny zacząłby na mnie krzyczeć, czy coś, a ty tylko chciałeś się upewnić, że wszystko ze mną dobrze - przypomniał Stefan. - Być może gdyby nie ty, zraziłbym się do treningów, zrezygnował i nigdy bym nie wystartował w Pucharze Świata a Kryształowa Kula by była jedynie zamglonym niedostępnym marzeniem.

- Daj spokój, na pewno by tak nie było - blondyn się zdziwił na to przypuszczenie. - Nie wyobrażam sobie, żeby taki przebojowy i nieustraszony Stefan zraził się, bo wpadłby na niemiłą osobę.

- Michi, ja taki stałem się dopiero przy tobie. Wcześniej bardzo brałem do siebie opinię innych i taką sytuację pewnie też bym wziął - powiedział ciszej Kraft. - No, ale cieszę się, że jednak trafiłem na tego blond spaślaka z Hinzebach.

Michael prychnął i wstał na nogi, co wcale nie było dla niego trudnością. Miał wrażenie, że te kilka chwil spędzonych na rozmowie z przyjacielem poskutkowało lepiej od rehabilitacji w sanatorium. Stefan tylko popatrzył z troską na przyjaciela, ale odetchnął z ulgą, gdy zdał sobie sprawę, że czuje się już lepiej, choć nie przyjął tego bez wątpliwości. Gospodarz oświadczył, że potrzebuje skorzystać z łazienki, więc i za jej drzwiami zniknął. Gdy wrócił do salonu, zobaczył, że krzesło wróciło na swoje miejsce, a jego gość siedział po turecku na kanapie i nerwowo stukał swoimi palcami wskazującymi.

- Michi, mogę zostać na noc, prawda? - zapytał z nietypową dla siebie nieśmiałością.

- Właśnie idę po pościel dla ciebie - oświadczył Hayböck. - Myślałem, że to oczywiste - przyznał, co spotkało się z szerokim uśmiechem Stefana.

Michael poszedł do pokoju gościnnego, gdzie leżały przygotowane na tę okazję kołdra, poduszka i prześcieradło. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że bez sensu co chwilę je prać, bo Stefan był niemal stałym gościem, więc i one stały się jego stałym wyposażeniem. Blondyn przystanął na chwilę przed lustrem w korytarzu na piętrze i przyjrzał się swojej twarzy. Ku swojej uciesze, wyglądał lepiej, niż się spodziewał.

Skoczek zaczął się zastanawiać nad tym, co się stało zaledwie parę godzin temu. Co on sobie myślał? Przecież Weles jest prawdziwą mocą. Bogiem, który przybiera sobie dowolną postać. Ma niewyobrażalną siłę, której nie da się porównywać z nieporadnym wymachiwaniem topora. Do serca Michaela zakradł się lęk. Przecież ma mu stawić czoło i to całkiem niedługo. Co jeśli zawiedzie? Nie wiedział, czy wynik bitwy będzie miał jakikolwiek widoczny wynik, ale wiedział, że jeśli nie wyjdzie z niej cały, ma wokół wiele osób, które tym zrani. Alex, mama, Claudia i w szczególności Stefan, któremu zależało na Michaelu, jak nikomu i który rzuciłby się za nim w ogień o każdej porze dnia i nocy.

Próbując ukryć swój humor zepsuty przemyśleniami zszedł z powrotem do salonu. Stefan postanowił się już rozebrać i pójść pod prysznic, więc go tam nie zastał. Postanowił pościelić przyjacielowi, bo lepszej roboty nie miał. Rozciągnął dobrze poduszkę i popatrzył na swoje dzieło. Chyba samemu tak sobie dokładnie nie ścielił.

Stefan wyszedł z łazienki nagle, co przysporzyło Michaela o wzdrygnięcie. Odwrócił się, by zobaczyć miły mu widok Stefana w samych bokserkach i mokrych włosach. Blondyn dokładnie odprowadził go wzrokiem od samych drzwi do kanapy i jakby nie zwrócił uwagi na jego "dzięki".

- Chcesz o czymś pogadać? - zapytał Stefan, otulając się kołderką w kotki. - Co się dzisiaj stało?

- Nie mogę ci powiedzieć - Michaela to pytanie wbiło w ziemię. - Przepraszam, Stefan, ale naprawdę, lepiej będzie, jeśli zachowam to dla siebie.

- Martwię się o ciebie, to wszystko - szepnął Stefan. - Jakbyś nie był dla mnie ważny, to bym w życiu nie przyjechał - dodał jeszcze ciszej, jakby do siebie.

- Słucham? - nie zrozumiał blondyn.

- A nic - Stefan wystawił język. - Po prostu, pamiętaj, że jeśli dzieje się z tobą coś złego, to ja jestem dla ciebie.

- Wiem przecież, ale dziękuję, że to mówisz - Hayböck się uśmiechnął, zdradzając ciepło w swoim sercu na słowa przyjaciela.

- Hej, Michi, zdradzę ci tajemnicę - oświadczył niższy skoczek i gestem ręki kazał mu usiąść jak najbliżej. - Pamiętasz, jak miałem dylemat, czy iść na studia czy do wojska? Ostatecznie wybrałem to drugie ze względu na ciebie. Miałem nadzieję, że będziemy spędzać więcej czasu w swoim towarzystwie.

Michael popatrzył prosto w oczy Krafta, który wyglądał, jakby wyznanie to było dla niego czymś trudnym.

- No, a teraz idź spać - polecił Stefan. - Po ciężkim dniu należy się solidny odpoczynek! Ja też już chcę uciąć komara.

Kraft poklepał Michaela po ramieniu, po czym schował się po czubek nosa pod ciepłą kołderką i odwrócił się do blondyna plecami. Ten tylko lekko go pogłaskał po ramieniu i cicho życzył dobrej nocy na odchodne.

W tamtej chwili Hayböck zdał sobie sprawę, że ich przyjaźń jest dziwna i nigdy nie wyobrażał tak sobie zdrowej znajomości męsko-męskiej, ale nie przejął się tym. Według niego zawsze, tak zwana, normalność była przereklamowana.

Dziedzic burzy | Hayböck VCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz