IV

224 30 8
                                    

Biblioteka Narodowa w Wiedniu składała się z trzech filii, każda o odmiennej specyfice. Najstarszą tworzyła gotycka budowla, która pełniła teraz tak naprawdę jedynie funkcję reprezentatywną. Była pięknie odnowiona dwa lata temu, ale jej pomieszczenia pozwalały na co najwyżej ładne apele dla wybranej grupki osób. Najnowszy natomiast budynek miał pięć pięter, które w całości służyły, jako księgozbiory najróżniejszych powieści, poradników, analiz i podręczników. Został postawiony zaledwie dziesięć lat wcześniej i w myśl modernizmu prezentował się równie monumentalnie na zewnątrz jak i wewnątrz. 

Drugi pod względem wiekowości, ale najmniej zadbany, był secesyjny gmach, w którym znajdowały się zbiory specjalne, stare i nie do wypożyczenia na standardowych zasadach. W środku pachniało nieco stęchlizną, która odstraszała większość młodszych czytelników. Pojawiały się tam jedynie osoby, pragnące pisać prace naukowe i zapaleni fascynaci historii literatury, dlatego też pojawienie się dwudziestosześcioletniego Michaela trochę zdziwiło panią z portierni. Równie dziwna była jego prośba o pomoc w znalezieniu treści o mitologii starosłowiańskiej. Starsza pani gdzieś zadzwoniła i pokazała mu drogę schodami na górę, po czym wyjaśniła, gdzie dokładnie ma się skierować.

Michael czuł się, jakby był mimo wszystko na dobrej drodze. Małą perswazją przekonał Claudię i Stefana, żeby poszli sobie do jakiejś galerii handlowej, podczas gdy sam zajmie się znalezieniem interesujących go informacji. Usiadł w słabo oświetlonej czytelni, gdzie  znalazł kilka ksiąg o bogach środkowo-wschodniej Europy. Gdy na jednej ze stron znalazł znajome słowo "Perun", na jego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji. Michael ciężko westchnął, gdy zorientował się, że jedyne teksty, które go mogły zadowolić były w jakimś słowiańskim języku, którego oczywiście nie mógł przeczytać. Dlatego postanowił porobić zdjęcia i coś później wykombinować. Jednak po paru stronach miał wrażenie, że litery zaczynają się mieszać a niektóre akapity pozornie zawierały wstawki po niemiecku. Po chwili był w stanie czytać i rozumieć.

Na moment wstał i złapał się za głowę, która go rozbolała.

- Mam nadzieję, że to przez to całe perunowanie, a nie omamy - szepnął do siebie.

Hayböck ostrożnie rozglądnął się wokół siebie i upewnił, że nikt nie nadchodzi, po czym usiadł z powrotem do lektury. Wysilając umysł był w stanie zrozumieć, co takiego było napisane na każdej stronie, podświadomie rozumiał też symbole, które nie wchodziły w skład żadnego alfabetu. Michael szukał czegokolwiek, wszystko wchłaniało mu się w umysł, jak woda w gąbkę. Jego mózg stał się nieskończonym odkurzaczem, który przyjmował wszystko, co zobaczył na stronach księgi.

Wiele słów się powtarzało: Weles, Orełek, Piorunochron. Michael te nazwy przyswajał o dziwo wolniej, jakby musiał dogłębnie odkryć ich znaczenie dla siebie i całego wszechświata. Były owiane wieloma opowiadaniami, pieśniami, a wszystkie były skupione na kartkach przed oczami skoczka. Pierwszy błysk w jego oczach pojawił się, gdy zidentyfikował topór Peruna właśnie jako Orełek. Idąc dalej przebrnął przez kolejne kilkadziesiąt stron. Wiedza o starosłowiańskich bogach była niezwykle uboga, ale Austriak cieszył się i napawał nawet najmniejszą informacją, bo każda potencjalnie mogła mu ułatwić życie.

Pod koniec drugiej księgi, którą czytał rozszerzone było pojęcie, a raczej imię - Weles. Weles był bratem Peruna i przeciwwagą dla niego. Reprezentował chaos, deszcz, mistykę, ciemność, dynamizm oraz bogactwo i figle. Uwielbiał mieszać w świecie śmiertelników i cały czas uprzykrzał im życie. Jego czyny miały cykliczną kulminację każdego przedwiośnia, kiedy to Perun wyzywał go do walki, w której efekcie zawsze zaczynała na dobre się wiosna. Jej pozostałościami na kolejne parę miesięcy zawsze zostawały obfite deszcze, burze i zmienna słoneczna pogoda, która przekształcała się w lato.

- Co do cholery? - odezwał się do siebie Michael, marszcząc brwi. - Czy to znaczy, że mój ojciec walczył z tym całym Welesem co roku? To dlatego znikał? - Hayböck oparł się o siedzenie. - Czy to znaczy, że moc Welesa też jest przekazywana z pokolenia na pokolenie? Raczej to całe braterstwo brzmi, jak bajeczka rodem z mitologii.

Blondyn wrócił do czytania. Jeszcze kilka akapitów, kolejne strony, kolejne pytania, odpowiedzi i nowe pytania ich nie posiadające. Michaelowi co chwilę zmieniał się humor, bo gdy już mu się wydawało, że wszystko rozumiał, jakaś nowa kwestia znowu go spychała z toru myśli.

Wtem silnym wzdrygnięciem zareagował na jakiś głos tuż za nim. Po odwróceniu się, zobaczył dwójkę swoich przyjaciół. Uspokoiwszy oddech, z pretensją zapytał się, co tu robią.

- Wiesz, po siedmiu godzinach zaczęliśmy się niepokoić - odezwała się niepewnie Claudia.

- Michi, dzwoniłem do ciebie miliard razy, gdzie ty masz komórkę!? - niemal krzyknął zdenerwowany Stefan.

Blondyn złapał się za uda, gdzie miał nadzieję, na dotknięcie twardej komórki w kieszeni, ale najwidoczniej musiał ją zostawić w plecaku w szafce przy portierni.

- Przepraszam, zapomniałem o niej - powiedział speszony Michael.

Starszy skoczek popatrzył na stronę, którą czytał, ale znów zobaczył nic nieznaczące dla niego słowa w dziwnym języku.

- Co czytasz? - zapytała Claudia, podszedłszy bliżej.

- Już nic - odparł Hayböck, zamykając szybko księgę i zasłaniając okładkę. - To, co idziemy? Szczerze mówiąc chce mi się jeść i pić i siku też muszę - szybko zmienił temat.

Po skroni Michaela zaczęła spływać kropla potu. Miał wrażenie, że Kraft zaraz go zabije wzrokiem. Stefan chyba nie tak wyobrażał sobie jednodniowy wypad do Wiednia z najlepszym przyjacielem. Spędził go notabene cały nie z nim, a z przyjaciółką, którą poznał już w liceum w Innsbrucku. W internacie mieszkali nie daleko siebie i często u siebie przebywali, oczywiście, gdy tylko nikt z opiekunów nie widział, bo owa szkoła miała bardzo sztywne zasady. Stefan i Claudia naprawdę bardzo się związali. Gdy wracali do swoich domów, odpowiednio do Schwarzach i Hinzenbach, wydzwaniali do siebie codziennie. To właśnie oni wspólnie pomogli Hayböckowi wybrać miejsce pod budowę domu w Hinzenbach. W ten sposób młodszy skoczek za jednym zamachem mógł odwiedzić dwójkę swoich przyjaciół. Ku jego uciesze oni również się bardzo polubili. Choć czasami miał wrażenie, że są o siebie nawzajem zazdrośni, ale mówił sobie, że to tylko jego dziwne wyobrażenia.

Kraft zaczął nerwowo ruszać nogami, przy czym zwrócił wzrok z tamtej dwójki na półki w głębi pomieszczenia.

- Dobra, nieważne, chodźmy już - powiedział jakby naburmuszony i wyszedł za próg na korytarz.

Michaelowi podskoczył puls. Blondyn gwałtownie zerwał się z krzesła i poklepał Claudię po ramieniu.

- Tylko odłożę książki na miejsce i jestem na dole. Ty idź za Stefem, bo się jeszcze zgubi - skoczek się nienaturalnie uśmiechnął.

Claudia podniosła jedną brew, ale w końcu z "okej" na odchodnym również opuściła pomieszczenie.

- Michael, musisz bardziej uważać - odezwał się do siebie blondyn.

Dziedzic burzy | Hayböck VCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz